Nie ma powodów, żeby urządzać polowanie na czarownice wewnątrz partii, mamy wystarczająco dużo wrogów na zewnątrz. Przepraszam jednak każdego mojego kolegę, czy koleżankę, którzy czują się pominięci - powiedział w TVN24 Joachim Brudziński z PiS, nawiązując w ten sposób do powyborczych rozliczeń, o których będzie mowa podczas posiedzenia Komitetu Politycznego PiS. Jego zdaniem, szefem partii nadal powinien być Jarosław Kaczyński.
- Przestańcie nas wzywać do notorycznego bicia się w piersi i przepraszania Polaków - zaapelował do mediów Brudziński. - Zawsze wyciągamy wnioski z poszczególnych kampanii, dlatego wzywanie do rozliczeń, do kajania się za to, że osiągnęliśmy znacznie lepszy wynik wyborczy niż wróżyli nasi przeciwnicy, jest przesadzone. Przypomnę zapowiedzi, że to będzie nokaut dla PiS, że zmiecie nas ze sceny politycznej, a mamy 15 świetnych eurodeputowanych - podkreślił polityk PiS. I dodał: - Zastanowimy się dlaczego, część naszych kolegów dała się tak łatwo wkręcić w dyskusję (o klęsce - red.).
Jego zdaniem, nie ma powodów, żeby urządzać polowanie na czarownice wewnątrz partii. - Mamy wystarczająco dużo wrogów na zewnątrz, żeby siebie obrażać, straszyć, w jakikolwiek sposób rozliczać. Każdego mojego kolegę, czy koleżankę, którzy czują się w jakiś sposób pominięci, urażeni moją pracą, szczerze przepraszam. Moim celem nie było eliminowanie kogokolwiek, tylko maksymalizacja wyniku wyborczego - powiedział Brudziński. Dodał, że Jarosław kaczyński powinien pozostać szefem partii, bo tylko on może poprowadzić ją do zwycięstwa.
Nawiązując do wypowiedzi posłanki Mirosławy Masłowskiej (miała rzucić partyjną legitymacją ale jeszcze tego nie zrobiła), iż zrobił z PiS w Zachodniopomorskiem swój prywatny folwark, Brudziński stwierdził: - Zarzut jest taki, jakby ktoś stwierdził, że jestem wielbłądem. Jak mam wytłumaczyć, że nim nie jestem.
Przyznał, że chce budować partię o kolegów, a nie wrogów. - Ale, czy to powinna być podstawa do zarzutów o kolesiostwo? - pytał Brudziński.
Posłom puszczają nerwy
Podczas wtorkowego posiedzenia Komitetu Politycznego PiS, który zajmie się eurokampanią, szef sztabu wyborczego PiS Marek Kuchciński ma przedstawić sprawozdanie z kampanii. - Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, nic groźnego, nic sensacyjnego - mówił szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Czy rzeczywiście? Przekonamy się wieczorem. Jednak w ciągu powyborczego tygodnia części posłów PiS puściły nerwy. Startująca ze Szczecina Mirosława Masłowska nawet rzuciła legitymacja w proteście przeciw metodom zarządzania Joachima Brudzińskiego, który w jej opinii zrobił z partii "prywatny folwark" (a ją samą przesunął z miejsca pierwszego na piąte, skutkiem czego do PE się nie dostała).
Kampanię krytykowała też Jolanta Szczypińska, Elżbieta Jakubiak i Arkadiusz Mularczyk, jednak najszerszym echem odbiły się słowa Zbigniewa Ziobry. Były minister, który z najlepszym wynikiem w PiS zdobył mandat europosła, w wywiadzie dla radiowych "Sygnałów Dnia" powiedział m.in.: "być może osoby, które odpowiadają za sferę przekazu i komunikacji po stronie PiS powinny podjąć pewną refleksję i może się odsunąć".
Kaczyński i Ziobro: rozłamu nie ma
Wypowiedź ta wywołała liczne komentarze na temat możliwego rozłamu w PiS, a przede wszystkim jako uderzenie w Adama Bielana i Mariusza Kamińskiego, PiS-owskich spin doctorów, a zarazem rywali byłego ministra. W odpowiedzi Kaczyński jeszcze tego samego dnia polecił Ziobrze, by skoncentrował się na nauce języków obcych. Jednak już następnego dnia obaj zgodnie zapewniali, że nie ma między nimi żadnych napięć, a cała sytuacja to wynik nieporozumienia.
Komitet polityczny tworzą m.in. Jarosław Kaczyński, Joachim Brudziński, Przemysław Gosiewski. Zbigniew Ziobro, Adam Bielan, Michał Kamiński i Jacek Kurski.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24