Dwie sprzeczne wersje, słowo przeciwko słowu. 28-latek z Bydgoszczy twierdzi, że został pobity przez straż miejską, która zatrzymała go bez powodu. Funkcjonariusze przekonują, że mężczyzna wykonywał w ich stronę obraźliwe gesty. Kto ma rację, bada prokuratura. "Blisko ludzi".
28-letni pan Dawid wyszedł do osiedlowego sklepu. Jak sam przyznaje, był pod wpływem alkoholu, bo uczestniczył tego dnia w domowym spotkaniu towarzyskim. Do sklepu wybrał się po drobne zakupy. Gdy wychodził ze sklepu, został zatrzymany przez patrol straży miejskiej za - jak tłumaczyli strażnicy - obraźliwy gest w ich stronę. Pan Dawid przekonuje, że żadnych obraźliwych gestów nie wykonywał.
Strażnicy miejscy chcieli spisać pana Dawida i kazali mu wsiąść do samochodu. To właśnie w tym momencie zaczęła się szarpanina, bo pan Dawid zaczął stawiać tzw. bierny opór: nie atakował strażników, ale nie pozwolił się również wprowadzić się do pojazdu. Zdaniem pana Dawida, został on uderzony przez jednego pięścią w twarz.
Kolega, który wybrał się z 28-latkiem do sklepu, nagrał zajście telefonem komórkowym. Pan Dawid oskarżył strażników o przekroczenie uprawnień. Sprawę opisała "Gazeta Pomorska".
Słowo przeciwko słowu
Inną wersję wydarzeń prezentują funkcjonariusze straży miejskiej w Bydgoszczy, którzy oskarżają pana Dawida o znieważenie.
Jak relacjonował Arkadiusz Bereszyński, rzecznik straży miejskiej: - Do sklepu wchodził mężczyzna, który odwrócił się w kierunku strażników i wykonał obraźliwy gest. - Palcem środkowym - doprecyzował zapytany przez reportera.
- W mojej ocenie na tym filmie - z tego, co ja widziałem - do żadnego pobicia nie doszło - mówi rzecznik, dodając jednocześnie, że sprawę rozstrzygnie prokuratura. - Ocena prokuratury będzie dla nas wiążąca - zaznaczył.
Autor: kg/tr / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV