- Szkody spowodowane przez sobotnie nawałnice nie są tak znaczne, jak byśmy się spodziewali - przyznał podczas porannej konferencji prasowej wojewoda pomorski Ryszard Stachurski. Według informacji jego służb zniszczone - w mniejszym lub większym stopniu - zostały 34 obiekty, nie licząc budynków letniskowych. - Wypłata odszkodowań nastąpi jeszcze dzisiaj - zadeklarował wojewoda.
Już w sobotę w urzędzie wojewódzkim powołany został specjalny zespół do spraw szacowania szkód po przejściu nawałnic i trąb powietrznych. Jego członkowie - od niedzieli - odwiedzali wszystkie miejsca dotknięte kataklizmem.
- Służby wojewody sprawdziły, że są 34 obiekty dotknięte klęską. mowa zarówno o gospodarstwach rolnych jak i budynkach mieszkalnych. W tej liczbie nie ma budynków letniskowych - wyliczał Stachurski. Jak przyznał chwilę wcześniej, "w porównaniu do siły trąby powietrznej można powiedzieć, że szkody nie są tak znaczne, jak byśmy się spodziewali".
Pieniądze jeszcze w poniedziałek
Zgodnie z zapewnieniami wojewody jeszcze w poniedziałek do poszkodowanych powinny trafić pierwsze odszkodowania. Do godziny 12 pieniądze mają znaleźć sie na koncie gmin, które zostały dotknięte klęską. - Będą to odszkodowania zaliczkowe do 6 tysięcy złotych a ich wysokość zróżnicowana w zależności od skali zniszczeń - wyjaśnił wojewoda.
Jak dodał, z pierwszych informacji podległych mu urzędników wynika, że trąby powietrzne nie spowodowały szkód w uprawach. W poszkodowanych gminach nie ma też dużego problemu z dostępem do pitnej wody. - Tylko w dwóch miejscowościach - Kopytkowie i Wycinkach - dostarczana jest ona w zbiornikach. Prądu nie ma tylko w pięciu gospodarstwach. Do godziny 12 wszyscy mają otrzymywać już energię elektryczną - zadeklarował wojewoda pomorski.
Pretensje nie do wojewody
Według jego oceny największy problem polega na tym, że większość uszkodzonych gospodarstw nie było ubezpieczonych. - Nie ma jednak mowy o klęsce żwyiołowej - zaznaczył Stachurski. Wojewoda odciął się od zarzutów, że mieszkańcy poszkodowanych terenów nie zostali ostrzeżeni o zagrożeniu. - One nie powinny być kierowane do wojewody. Ja też mam oczekiwania od odpowiednich służb, że z większym wyprzedzeniem będą o takim zagrożeniu informowały - podkreślił.
Według Stachurskiego "problemem, do którego będzie trzeba wrócić, jest nie największa sprawdzalność prognoz meteorologicznych". - Chcę poinformować także, że Wojewódzkie Centrum Zarządzania Ratunkowego nie zostało poinformowane (o zagrożeniu - red.) przez służby meteorologiczne - zaznaczył wojewoda. - Fachowcy twierdzą, że nie sposób przewidzieć takiego zjawiska. Ja nie jestem fachowcem. Oczekiwałbym jednak większej sprawdzalnosci i wcześniejszych informacji. To nauczka dla nas wszystkich - dodał.
Autor: ŁOs/tr / Źródło: tvn24.pl