Czy premier Rzeczpospolitej nie ma prawa podjąć decyzji związanej z bezpieczeństwem państwa? - tak Aleksander Szczygło (PiS) odpowiedział na sugestię, że do zagłuszania telefonów pielęgniarek okupujących Kancelarię Premiera doszło w sposób nielegalny.
- To była decyzja związana z bezpieczeństwem państwa. Jeżeli były uzasadnione powody dla tej decyzji, to należało ją podjąć - mówił Szczygło w "Magazynie 24 Godziny. Były szef MON nie chciał przeczytać pisma w tej sprawie, które pokazał mu prowadzący program a które było podpisane przez ówczesnego premiera Jarosław Kaczyńskiego. – Nie interesuje mnie to - powiedział.
W ocenie Jerzego Szmajdzińskiego (LiD), uznanie, że pielęgniarki mogą zagrażać bezpieczeństwu państwa i planować z zewnątrz atak na siedzibę premiera, "świadczy o kłopotach z właściwą oceną sytuacji".
Natomiast Jarosław Gowin (PO) powiedział, iż w związku z tym, że dokument z pisemną zgodą premiera nosi późniejszą datę niż moment zagłuszania telefonów, świadczy o tym, że robiono to w sposób nielegalny. - Dokument z decyzją premiera dorobiono ex post - ocenił Gowin.
"Premier bawił się poważnymi zabawkami"
Wojciech Olejniczak (LiD) porównał zachowanie byłego premiera w tej sprawie do "małego Jasia, który bawi się poważnymi zabawkami". - Premier miał satysfakcję, że mógł wyciągnąć swój "mały pistolecik" i pokazać jaką władzę - ironizował szef LiD. Olejniczak zauważył jednocześnie, że zawsze kiedy się przejeżdża koło Kancelarii Premiera, są problemy z telefonem. – To trzeba sprawdzić - dodał.
W ocenie Julii Pitery (PO), sprawa zagłuszania pielęgniarek jest bliska przestępstwa. - Zostały naruszone wolności człowieka - argumentowała posłanka. Zwróciła także uwagę, że dokument premiera Kaczyńskiego był antydatowany, a to jest niedopuszczalne.
Przypomniała też, że wcześniej PiS zaprzeczało, że zagłuszanie telefonów pielęgniarek w ogóle miało miejsce. - W polskiej polityce mówienie nieprawdy jest sztuką - mówiła Pitera.
- W tej sprawie chodziło o bezpieczeństwo teleinformacyjne - tłumaczył Joachim Brudziński (PiS). Wyjaśnił, że pielęgniarki destabilizowały pracę w Kancelarii Premiera. Jak dodał, nie rozumie za co premier miałby przepraszać. - W tym jest masa bicia piany dla samego bicia piany - ocenił.
"Gazeta Wyborcza" opublikowała pismo - odtajnione przez premiera Donalda Tuska - w którym ówczesny premier Jarosław Kaczyński wydał polecenie w sprawie zagłuszania telefonów komórkowych w obrębie Kancelarii Premiera ówczesnemu szefowi BOR Andrzejowi Pawlikowskiemu. Gazeta podała nieoficjalne informacje, że zagłuszanie zaczęło się już 19 czerwca, a Kaczyński zlecił to BOR-owi dopiero 26 czerwca - w dniu, gdy pielęgniarki skończyły protest i wyszły z kancelarii. Pielęgniarki były więc zagłuszane bez pisemnej "podkładki" - pisze gazeta.
Szczygło: Marcinkiewicz robi z siebie błazna
Goście Magazynu 24 godziny byli pytani o opinię na temat zapowiedzi byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza dotyczącej założenia przez niego nowej partii.
- Marcinkiewicz robi z siebie błazna od dobrych kilku miesięcy – ocenił Aleksander Szczygło. - To smutne, bo od lat współpracowaliśmy ze sobą – dodał. Były szef MON przypomniał, że to środowisku PiS Marcinkiewicz uzyskał tak wysokie stanowisko w państwie. W jego opinii, były premier nie może się pogodzić z tym, że role w polityce się zmieniają, bo „partia to jest wspólnota celów”.
Jerzy Szmajdziński, jak powiedział, życzy Marcinkiewiczowi powodzenia, ale nie akceptuje negatywnego sposobu mówienia o formacji, z której się wyszło. - Skorzystało się ze wszystkiego, co było do wzięcia, a teraz się źle mówi o swojej partii – komentował Szmajdziński.
W ocenie Jarosława Gowina, mówiąc o założeniu partii Marcinkiewicz jedynie przekomarzał się z dziennikarzem RMF FM. Jego zdaniem, to zostało źle zrozumiane. - Marcinkiewicz jest zbyt poważnym politykiem by stosować takie triki – stwierdził Gowin.
Bezpieczeństwo Polski jest bezcenne”
Wszyscy rozmówcy w Magazynie zgodzili się, że w negocjacjach w sprawie tarczy najważniejsze jest zapewnienie bezpieczeństwa Polsce. - Będziemy twardo negocjować, bo bezpieczeństwo Polski jest bezcenne – zapewnił Jarosław Gowin. Jak dodał, rząd nie prowadzi otwartych negocjacji i unika w tej sprawie „medialnego show”. Poinformował też, że strona polska nie musi się spieszyć z decyzją, bo następna ekipa w Białym Domu może się wycofać ze złożonych obietnic.
Za zwiększeniem bezpieczeństwa kraju opowiada się też Jerzy Szmajdziński. Ale – jak ostrzegł - Polska może się znaleźć na celowniku rosyjskich rakiet. - Nie potrzebujemy negocjacji twardych albo miękkich, ale dobrych – mówił.
O konieczności zwiększenia bezpieczeństwa przekonany jest także były szef MON Aleksander Szczygło. – Bezpieczeństwa naszego kraju nie można przeliczać na złotówki lub dolary – mówił. Podkreślił, że bezpieczeństwo Polski wzrośnie, gdy „od nas będzie zależeć bezpieczeństwo USA”. - Jakakolwiek baza amerykańska w Polsce oznacza zawsze podniesienie poziomu polskiego bezpieczeństwa – przekonywał Szczygło.
- Naiwny jest ten kto sądzi że jak nie przyjmiemy tarczy, to Rosjanie nie wycelują w nas rakiet – ostrzegł Szczygło. Jego zdaniem, Rosjanie nie potrafią się pogodzić z tym, że Polska jest krajem suwerennym i nie jest już zależna od Rosji.
Gowin: Żołnierze są kozłami ofiarnymi
Według Jarosława Gowina, żołnierze oskarżeni o ludobójstwo w Nangar Khel są kozłami ofiarnymi. - Co ci żołnierze robią w areszcie? Zrobili wszystko co w ich mocy by ochronić cywili – ocenił poseł PO.
Za tym, by oskarżeni w sprawie Nangar Khel żołnierze odpowiadali z wolnej stopy opowiedział się także Jerzy Szmajdziński. - Aresztowanie tych żołnierzy odbyło się w sposób haniebny – ocenił były minister obrony narodowej. Jak dodał, nie wiadomo w jakim celu epatowano tym faktem w mediach – w ten sposób „zhańbiono ludzi w mundurze”.
Aleksander Szczygło przypomniał, że śledztwo, które w tej sprawie prowadzi prokuratura doprowadziło do zamknięcia pierwszego etapu – zatrzymania żołnierzy. - Tyle mam do powiedzenia w tej sprawie – zakończył.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24