Rusza proces trojga oskarżonych o szantażowanie senatora Platformy Obywatelskiej Krzysztofa Piesiewicza. Proces będzie się toczył za zamkniętymi drzwiami, pierwsza rozprawa w najbliższą środę 30 czerwca.
Jak podaje PAP, Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia wydał już postanowienie o wyłączeniu jawności całego procesu. Skąd taka decyzja? Bo dotyczy on spraw obyczajowych, których ujawnienie - jak mówi prawo - "może naruszyć ważny interes prywatny".
Szantażyści oskarżonymi
Akt oskarżenia wobec Joanny D., Haliny S. i Zbigniewa Sz. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga skierowała do sądu w połowie marca br. Koniec czerwca to stosunkowo szybki termin na rozpoczęcie procesu; niektóre sprawy w tym sądzie dłużej czekają na pierwszy termin.
Zarzuty wobec oskarżonych dotyczą zmuszania Piesiewicza do "określonego zachowania" w zamian za nieujawnianie kompromitujących go materiałów. Za tki czyn grozi do trzech lat więzienia.
Polityk dwukrotnie uległ szantażystom i przekazał im w sumie ponad 550 tys. zł. Dopiero kiedy po raz trzeci zażądali pieniędzy, powiadomił policję i prokuraturę.
Kompromitujący film
W grudniu 2009 r. "Super Express" ujawnił na swej stronie internetowej film z udziałem ubranego w damską sukienkę Piesiewicza, nagrany w jego mieszkaniu przez Joannę D. Film - na którym słychać wulgarne komentarze kobiety - miał być dowodem, że senator posiadał i zażywał narkotyki. Piesiewicz zaprzeczył, by zażywał narkotyki; twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa. Zarazem przyznał, że zdarzało mu się zażywać narkotyki, ale wiele lat wcześniej.
Kilka dni przed oskarżeniem trójki szantażystów, umorzono odrębne śledztwo wobec Piesiewicza. Prokuratura zamierzała zarzucić mu przestępstwa posiadania kokainy i nakłaniania innych osób do jej zażycia. W lutym br. Senat nie zgodził się jednak na uchylenie mu immunitetu - bez czego nie można było postawić mu zarzutów karnych.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24