Specjalne walizki, które mogą być w posiadaniu Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a które miałyby ułatwiać korzystanie z Pegasusa bez kontroli i bez pozostawiania żadnego śladu. Pytania, czy jeśli Polska używa tego systemu, to automatycznie dostęp do telefonów Polaków ma izraelska firma - producent Pegasusa? I czy taki dostęp mogą mieć także obce służby? CBA pytane o te urządzenia, odpowiada jedynie, że "nie udziela informacji o posiadanym sprzęcie". Ponad trzy tygodnie temu reporter "Czarno na białym" w TVN24 ujawnił informacje na temat możliwości funkcjonowania systemu Pegasus w Polsce. Przedstawiamy najnowsze ustalenia.
Reporter "Czarno na białym" ujawnił informacje na temat możliwości funkcjonowania systemu Pegasus w Polsce. Przedstawiamy najnowsze ustalenia w tej sprawie.
- Stańcie wreszcie tutaj, panie premierze. I niech pan powie Polakom, czy zakupiliście system do totalnej inwigilacji? Czy to jest to coś dlaczego tak bardzo boi się pan stanąć i wziąć odpowiedzialność - pytał z mównicy sejmowej Borys Budka (Platforma Obywatelska - Koalicja Obywatelska) po emisji pierwszego reportażu.
- Nie mam żadnych wątpliwości, jestem niemalże w stu procentach pewny, że ten system został zakupiony. I że jest wykorzystywany - podkreślał jeden z informatorów, były oficer służb specjalnych.
Pułkownik Andrzej Skwarski, były szef techniki operacyjnej Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, pytany, czy powinna się komuś zapalić czerwona lampka przed zakupem takiego urządzenia, odparł: - Ja myślę, że ta lampka się pali. Ja myślę, że ona się pali i nikt co do tego nie ma wątpliwości.
Tajemnicze walizki. "CBA używa ich prawdopodobnie w zestawieniu z Pegasusem"
Informatorzy "Czarno na białym" twierdzą, że CBA dokonało jeszcze jednego, niecodziennego jak na tak małą służbę zakupu. - Wiem, że oni kupili też dodatkowo dwanaście czy trzynaście testerów, takich walizek, które robią za BTS-y, czyli otwierasz walizkę i ściągasz wszystko z całej sieci - mówił informator.
Te walizki to tak zwane IMSI-Catchery. Razem z Pegasusem mogłyby stanowić prawdziwy kombajn do inwigilacji, która nie pozostawiałaby żadnych śladów.
- Głównym celem i główną intencją - o ile ten zakup faktycznie miał miejsce - jest niepozostawianie śladów - ocenił były szef SKW generał Janusz Nosek.
- Nie ma żadnego uzasadnienia do tego, żeby taką liczbę walizek posiadać. Bo CBA używa ich prawdopodobnie w zestawieniu z Pegasusem - stwierdził informator.
Pegasus to jeden z najlepszych komercyjnych systemów do totalnej inwigilacji, dający zdalny dostęp do absolutnie całej zawartości smartfona. Przez to, że system tak daleko ingeruje w prywatność, producent reklamuje go jako narzędzie do przeciwdziałania terroryzmowi. Trzy tygodnie temu postawiliśmy publicznie pytanie, czy w Polsce używa go służba antykorupcyjna.
Były wiceszef ABW pułkownik Paweł Białek ocenił tę wypowiedź jako "bardzo niemądrą". - To jest troszeczkę pogardliwe w stosunku do tych obaw, które wyrażają ludzie. Kontrola społeczna nad tym, co robią służby, jest jednym z najważniejszych instrumentów demokracji - skomentował Białek.
Posłowie PO-KO domagali się od premiera odpowiedzi na pytanie, czy służby specjalne kupiły system Pegasus. - Kieruję żądanie do premiera Morawieckiego, żeby odpowiedział na kilkanaście pytań związanych z tym systemem, a przede wszystkim na główne pytanie, czy jest prawdą, że system Pegasus jest w Polsce - powiedziała posłanka PO-KO Joanna Kluzik-Rostkowska.
- Wszystko, co trzeba będzie, w stosownym czasie wyjaśnimy - odpowiedział później premier Mateusz Morawiecki.
"Jestem przekonany, że ten Pegasus jest. Odpowiedź CBA o tym świadczy"
Kilka godzin po tej wypowiedzi premiera CBA wydaje oświadczenie, w którym pisze, że nie posiada systemu do "masowej inwigilacji". Treść tego komunikatu upewnia naszych rozmówców, że Centralne Biuro Antykorupcyjne dysponuje Pegasusem.
- Ja bym usunął z tego komunikatu słowo "masowej" inwigilacji Polaków. Bo rozumiem, że najważniejsze jest to słowo. I wtedy nie mamy żadnego zaprzeczenia. Mamy potwierdzenie, że kupiono system do inwigilacji - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 Piotr Niemczyk, były wiceszef Urzędu Ochrony Państwa.
- Ja jestem przekonany, że ten Pegasus jest. Odpowiedź CBA o tym świadczy - ocenił były wiceszef ABW pułkownik Paweł Białek. - Nie skłamali w tym swoim komunikacie, bo powiedzieli, że nie mają systemu masowej inwigilacji. Prawdopodobnie masową inwigilację interpretują jako podsłuchiwanie miliona obywateli - dodał.
Były szef SKW generał Janusz Nosek wskazuje, że "klucz jest w słowie 'masowe'". - Ponieważ systemy tego typu muszą być celowane w konkretny obiekt - ocenił.
- Wszystko, co mamy do powiedzenia, na ten temat znajduje się w oświadczeniu CBA - skomentował zastępca koordynatora do spraw służb specjalnych Maciej Wąsik.
Zakup Pegasusa w wywiadzie w dziennik.pl potwierdził poseł PiS Tomasz Rzymkowski. Jednak mimo tego, że wywiad był autoryzowany, Rzymkowski w rozmowie z nami zaprzeczył, że tak powiedział.
Instrukcja obsługi systemu Pegasus
Instrukcję obsługi systemu Pegasus z 2012 roku bez trudu można znaleźć w sieci. Możemy w niej zobaczyć między innymi realne ekrany izraelskiego programu. A także krok po kroku poznać jego możliwości.
Specjalista do spraw bezpieczeństwa Adam Haertle przyznał, że wszystko wskazuje na to, że to jest instrukcja prawdziwa. - Gdyby ktoś chciał sfałszować taki dokument, to byłby to niezasadny nakład pracy. Jest tam kilkadziesiąt stron bardzo szczegółowych instrukcji pokazujących faktyczne ekrany i kroki, które trzeba przeprowadzić, żeby zainstalować czy obsługiwać taki program - wskazał.
Bez żadnych śladów?
Autor dokumentu proponuje kilka rodzajów zainfekowania telefonu. Najbardziej interesuje ten, który - zdaniem producenta - nie pozostawia żadnych śladów, czyli przynajmniej teoretycznie nikt nigdy nie będzie w stanie sprawdzić, czy dana osoba była inwigilowana.
- Gdyby ktoś nie chciał, by operator miał jakąkolwiek widoczność jego operacji, żeby nie pozostawały żadne ślady w rejestrach operatora, że taka wiadomość została w ogóle wysłana na dany numer telefonu, może zastosować inną technikę, że będzie sam udawał operatora sieci telekomunikacyjnej - wyjaśniał Haertle.
Żeby CBA mogło udawać operatora sieci komórkowej, czyli żeby mogło wcielić się w Plusa, Orange, Play czy T-mobile, potrzebna jest walizka. Jej angielska nazwa to IMSI-Catcher. W Polsce oficerowie służb nazywają ją często testerem, ponieważ do tej pory służby najczęściej wykorzystywały ją do dokładnej lokalizacji wybranego numeru telefonu.
- Normalnie nasza komórka, jak chodzimy po mieście, łączy się do tej stacji sieci komórkowej, która ma najsilniejszy sygnał. Ma to sens, bo oszczędza w ten sposób energię i zapewnia nam dobrą jakość połączenia - tłumaczył Adam Haertle. - Te stacje, kiedy chodzimy po mieście, w najlepszym wypadku są kilkaset metrów od nas. Ale kiedy zbliży się do nas agent z walizką albo furgonetką z większym sprzętem załadowanym z tyłu i zacznie udawać taką stację bazową i mówić: "hej, komórki w okolicy, jesteśmy najsilniejszą stacją bazową", to wtedy nasze komórki połączą się do takiej silnej stacji bazowej, bo ona będzie dużo bliżej nas. Ona nie potrzebuje dużo silniejszego sygnału, bo skróciła znacząco dystans. Jest 10-15 metrów od nas. I wtedy nasza komórka połączy się ze stacją kontrolowaną przez służby - dodał.
Normalna komunikacja między telefonami odbywa się za pośrednictwem najbliższej stacji bazowej, tak zwanego masztu BTS. Jest jednak sposób, żeby tę tradycyjną łączność zmienić. IMSI-Catcher to samochód z przyciemnianymi szybami, a w środku stosunkowo niewielkie urządzenie, które mieści się w specjalnej walizce. Po włączeniu emituje sygnał silniejszy niż maszt telefonii komórkowej i zaczyna udawać, że nim jest. W związku z tym telefony z okolicy, zamiast z anteną telefonii komórkowej, zaczynają łączyć się z tym urządzeniem.
Od tej pory to operator tak zwanej walizki przejmuje kontrolę nad siecią w całej okolicy. Łączą się z nim wszystkie telefony. Może słuchać naszych rozmów i czytać SMS-y. Najważniejsze jednak, że skoro ma uprawnienia operatora sieci, może nam aplikować na telefon w niezauważalny sposób na przykład Pegasusa.
- Infekować można telefony za pomocą tych tak zwanych testerów. Z instrukcji wynika tylko tyle, że wtedy już nie trzeba infekować bezpośrednio urządzenia, można to zrobić za pomocą tej skrzynki, czyli tego przekaźnika BTS - mówił informator "Czarno na białym", były oficer służb specjalnych. - I to jest bardzo niebezpieczne, bo jeżeli podjedziemy w dany punkt, rozłożymy tę skrzynkę, czyli walizkę to mamy dostęp do wszystkich telefonów w danym rejonie. Jeśli ten przekaźnik my zastąpimy za pomocą tej skrzynki to możemy do dowolnego telefonu się wpiąć i tak naprawdę nim sterować i zarządzać - wyjaśniał.
- Da się za pomocą takiego urządzenia podsłuchać, natomiast nie da się podsłuchać szyfrowanych komunikatorów. I w tym momencie wkracza Pegasus. Bo korzystając z szyfrowanych komunikatorów jesteśmy bezpieczni przed zwykłym podsłuchaniem naszego łącza. Ktoś, kto nas podsłuchuje, wtedy widzi, że korzystamy z szyfrowanych komunikatorów, ale nie wie, o czym ani z kim rozmawiamy - wyjaśniał Haertle. - A zupełnie nie o to służbom chodzi - dodawał.
- Wtedy możemy za pomocą takiej fałszywej stacji bazowej wysyłać komunikaty do tego telefonu, który nas interesuje. Tak samo jak wcześniej robiliśmy to za pośrednictwem oficjalnej stacji bazowej operatora, teraz robimy to za pośrednictwem naszej stacji. I wysyłamy takie same komunikaty infekujące ten telefon. Tylko, że nie zostawiamy żadnego śladu w sieci operatora - tłumaczył specjalista do spraw bezpieczeństwa.
Kilkanaście takich urządzeń
Według informatorów "Czarno na białym" CBA dysponuje kilkunastoma takimi urządzeniami.
- W mojej opinii takich urządzeń w służbie potrzebnych jest dwa, trzy, może cztery - stwierdził pułkownik Skwarski, były szef techniki operacyjnej ABW i SKW.
- Służby mają możliwość wykorzystywania tego również, jak sztuczne BTS-y, tak to popularnie się nazywa, ale nie w takiej ilości. Standardem jest posiadanie dwóch-trzech tego typu urządzeń po to, aby wykorzystać je naprzemiennie do realizacji jakiegoś jednego, konkretnego, krótkoterminowego zadania - mówił generał Nosek.
- To jest kolejny przykład na to, że Centralne Biuro Antykorupcyjne prawdopodobnie przekracza swoje kompetencje związane, jeśli chodzi o zakres zwalczania przestępczości związanej z korupcją, a koncentruje się na zadaniach innych, które zlecają przełożeni - dodał.
"Centralne Biuro Antykorupcyjne nie udziela informacji o posiadanym sprzęcie"
Reporter TVN24 spytał CBA, po co im tyle tego typu urządzeń. W odpowiedzi otrzymał tylko jedno zdanie: "Centralne Biuro Antykorupcyjne nie udziela informacji o posiadanym sprzęcie".
O te urządzenia reporter spytał również zastępcę koordynatora do spraw służb specjalnych Macieja Wąsika. - Szanowny panie, o formach i metodach pracy operacyjnej nie będę rozmawiał. Prawo zabrania w ogóle rozmawiać na ten temat. Wszystkie formy i metody pracy operacyjnej są objęte tajemnicą - odpowiedział.
- Sam tester nie był urządzeniem, które było czymś nowym, ale w połączeniu z Pegasusem daje gigantyczne możliwości inwigilacji - ocenił informator.
"Jeśli stwierdzimy, że ktoś niewłaściwie używa systemu, natychmiast go zamkniemy"
Wszystko wskazuje na to, ze producent systemu Pegasus, firma NSO zatrudniająca byłych oficerów Mosadu ma zdalny dostęp do danych, które gromadzi system.
Prezes NSO dla amerykańskiej telewizji CBS mówi wprost, że ma dostęp do systemu, który sprzedaje i może go na przykład wyłączyć, kiedy uzna, że jakiś klient działa niezgodnie z prawem. - Nie zamierzam wdawać się w szczegóły, ale powiem, że jeśli stwierdzimy, że ktoś niewłaściwie używa systemu, natychmiast go zamkniemy. Mamy prawo to zrobić i mamy do tego technologię - mówił.
Pułkownik Białek ocenił, że "dyrektor generalny tej firmy wskazuje na to, że posiadają możliwości zdalnego audytowania systemu i weryfikacji, czy ten system jest używany zgodnie z prawem". - To są dość zaskakujące deklaracje, być może nawet nieprzemyślane z jego punktu widzenia. Natomiast powinny być dzwonkiem alarmowym - powiedział.
- Jestem przekonany, że zakup tego oprogramowania był uzgodniony na szczeblu politycznym i zapadła decyzja, że CBA jako najwierniejsza z wiernych, powinna nim dysponować. Po to, aby w sposób pasywny kontrolować określone cele, tak aby nie zostawiać śladów - stwierdził generał Nosek.
"Jeśli jest używany, to bezpieczeństwo państwa zostało narażone"
Czy ktoś certyfikował w Polsce system Pegasus, czy uznał, że jego działanie nie zagraża bezpieczeństwu państwa? A może komuś tak bardzo zależało na możliwości swobodnej inwigilacji, że nie wziął tych zagrożeń pod uwagę?
- Producent takiego urządzenia zawsze pozostawia sobie możliwość kontroli tego co tym urządzeniem jest kontrolowane - zaznaczył pułkownik Skwarski.
- Jeśli jest używany to na pewno, nie być może, to na pewno bezpieczeństwo państwa zostało narażone przez nabywców tego sprzętu - mówił podczas posiedzenia parlamentarnego zespołu śledczego do spraw zagrożeń bezpieczeństwa państwa pułkownik Grzegorz Reszka, były szef SKW.
- Jeżeli ktoś nam sprzedał tego Pegasusa, to automatycznie należy się spodziewać tego, że ma odbicie lustrzane całej działalności, którą CBA prowadzi w chwili obecnej. I to jest najbardziej niebezpieczne. Pytanie jest takie, czy jeśli ktoś kupuje taki program, to nie został też w jakimś sensie rozegrany przez obce służby - tłumaczył informator.
- Polska służba specjalna, jeśli to kupiła i używa w Polsce, jednocześnie informuje obce służby specjalne o swoich zainteresowaniach operacyjnych. Można by to określić nawet kodeksowo, że wystąpił casus artykułu 130 paragraf 2 Kodeksu karnego, czyli udzielenie informacji obcemu wywiadowi - mówił generał Krzysztof Bondaryk, były szef ABW.
§ 2. Kto, biorąc udział w obcym wywiadzie albo działając na jego rzecz, udziela temu wywiadowi wiadomości, których przekazanie może wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.Artykuł 130 Kodeksu karnego
Maciej Wąsik pytany, czy nie obawia się, że obce służby mają dostęp do danych gromadzonych przez system Pegasus, odparł: - Nie wiem nic na temat systemu Pegasus.
Autor: kb// / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24