Nie jest dobrym pomysłem pokazywanie śmierci w telewizji. To zbyt intymny moment - mówił w "Magazynie 24 Godziny" etyk, prof. Jacek Hołówka. A publicysta Tomasz Terlikowski twierdził, że prezentowanie zapisu czyjegoś umierania to nic innego jak popularyzowanie eutanazji, a także kliniki, która czerpie zyski w "pomagania" w popełnianiu samobójstw.
Goście "Magazynu" komentowali w ten sposób wyemitowany przez telewizję Sky film o ostatnich chwilach 59-letniego, nieuleczalnie chorego, Craiga Ewerta.
"To niedopuszczalne wtargnięcie"
Zdaniem prof. Hołówki, widzowie nie są gotowi do zmierzenia się z tak intymną sytuacją siedząc w fotelu przed telewizorem. – W pewnym zakresie musimy stosować cenzurę, być może jest to cenzura obyczajowa, która ma na celu ochronę widza przed szokiem. Śmierć jest przeżyciem intymnym i bardzo prywatnym, tak bardzo prywatnym, że człowiek nie jest przygotowany do tego rodzaju konfrontacji – podkreślał etyk.
I obrazowo opisywał: człowiek, widz, kręci się po kuchni, rozmawia ze znajomymi, załatwia jakieś sprawy i nagle na ekranie widzi realną śmieć, zostaje wyrwany z codzienności, a jednocześnie rzucony w czyjąś prywatność.
W pewnym zakresie musimy stosować cenzurę, być może jest to cenzura obyczajowa, która ma na celu ochronę widza przed szokiem Hołówka
"To popularyzacja eutanazji"
- To też niestety jest reklama kliniki, której właściciel żyje z tego, że podaje truciznę rozmaitym osobom, żeby je zabić – mówił z kolei Tomasz Terlikowski. Publicysta tygodnika „Wprost” wyraził przekonanie, że sam film ma na celu popularyzację dwóch rzeczy: eutanazji oraz kliniki, która czerpie zyski z zabijania swoich klientów.
Pan życia i śmierci kontra dogmat
59-letni Craig Ewert przed śmiercią mówił, że jest zmęczony chorobą, ale nie życiem. "Jednak, gdy będę całkowicie sparaliżowany będę żywym grobem – to bolesne" - mówił bohater filmu pokazanego w środę. Czy takiej prośbie można, a może wręcz powinno się odmówić zastanawiali się goście "Magazynu 24 godziny".
Prof. Hołówka podkreślił, że nie podchodziłby do tematu eutanazji dogmatycznie, a każdy przypadek eutanazji należy rozpatrywać osobno.
- Zdarza się, że osoby, które uległy wypadkowi są świadome i nie widzą szans na poprawę swoje sytuacji. Również wówczas, gdy medycyna w takim przypadku jest bezsilna i nie może pomóc tym ludziom - nie możemy tego po prostu lekceważyć i odrzucić jako hańbiącego i perwersyjnego domagania się śmierci. Mamy prawo by być panami naszego życia i śmierci - mówił etyk.
Pełne zrozumienie, jak i pełna empatia należy się tym, którzy cierpią. Powinniśmy być wierni podstawowej zasadzie - nie zabijaj. To są dogmaty, ale bez nich cywilizacja upada Terlikowski
Tomasz Terlikowski nie zgodził się z nim. Przekonywał, że tak jak nie mamy wpływu na własne narodziny, tak nie powinniśmy mieć wpływu na moment śmierci.
- Pełne zrozumienie, jak i pełna empatia należy się tym, którzy cierpią. Powinniśmy być wierni podstawowej zasadzie - nie zabijaj. To są dogmaty, ale bez nich cywilizacja upada. (...) Dorastamy do śmierci. A przerywanie tego procesu może być niebezpieczne dla osób, które chorują, ale też dla ich bliskich. To jest dramat - mówił Terlikowski.
" Prawo do umierania"
Film pt.: "Prawo do umierania", wyreżyserowany przez Johna Zaritsky'ego, laureata Oskara z 1982 roku, pokazała telewizja Sky Real Lives. Decyzję o wyemitowaniu kontrowersyjnego dokumentu potępiła już organizacja Mediawatch UK, która w Wielkiej Brytanii walczy z pokazywaniem przemocy, seksu, wulgarnego języka i bluźnierstw w telewizji.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24