Przeprosin w mediach i wpłaty 20 tys. zł żąda Jan Kobylański, polonijny biznesmen z Urugwaju, od szefa MSZ Radosława Sikorskiego, który nazwał go "antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy". W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie zebrał się na pierwszej rozprawie, na którą nie stawili się ani Sikorski, ani Kobylański.
Przedmiotem procesu o ochronę dóbr osobistych są sformułowania Sikorskiego z wywiadu-rzeki pt. "Strefa zdekomunizowana". Obecny szef MSZ nazwał szefa organizacji polonijnej w Ameryce Płd. "antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy". Podkreślał, że pion śledczy IPN rozważał postawienie Kobylańskiemu zarzutu o szmalcownictwo w czasie II wojny światowej.
"On jest oczywistym antysemitą"
Kobylański domaga się w pozwie, by sąd nakazał Sikorskiemu wpłatę 20 tys. zł na rzecz Ruchu Obrony Życia im. ks. Jerzego Popiełuszki oraz opublikowanie przeprosin w "Rzeczpospolitej", "Gazecie Wyborczej" i "Naszym Dzienniku". - Takie słowa nie są dopuszczalne, zwłaszcza jeśli chodzi o szefa dyplomacji, którego obowiązuje szczególna kurtuazja - mówił w czwartek w sądzie pełnomocnik powoda mec. Zbigniew Cichoń. Według niego oba określenia są pejoratywne i naruszają dobra osobiste powoda.
Adwokat ministra uznaje jego słowa za zasadne i wnosi o oddalenie pozwu. - On jest oczywistym antysemitą - powiedział mec. Łukasz Rędziniak powołując się m.in. na wypowiedź biznesmena, że "w MSZ są sami Żydzi".
Sąd odroczył rozprawę do 21 grudnia, gdy mają zeznawać świadkowie Sikorskiego - b. ambasadorowie RP Ryszard Schnepf i Jarosław Gugała oraz dziennikarz Mikołaj Lizut, który opisał sprawę Kobylańskiego.
Kim jest Jan Kobylański?
87-letni Kobylański to milioner, m.in. sponsor Radia Maryja, założyciel i szef Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ) i były konsul honorowy RP w Urugwaju (odwołany w 2000 roku m.in. za antysemickie wypowiedzi przez ówczesnego szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego).
W 2004 roku Mikołaj Lizut w "Gazecie Wyborczej" opisał działalność Kobylańskiego. Według jednej z wersji jego życiorysu, w 1942 roku trafił on na Pawiak i do obozów koncentracyjnych. Po wojnie znalazł się w Austrii i we Włoszech, dorobił się wielkich pieniędzy, a w 1952 roku wyjechał do Paragwaju. - Wiele wskazuje na to, że za pomocą siatki Odessa wspomagającej ucieczkę z Europy nazistów i ich współpracowników - twierdziła "GW". Według niej, nazwiska Kobylańskiego nie ma w obozowych dokumentacjach.
W 2005 roku z kolei TVP ujawniła dokumenty, z których wynika, że w 1953 roku prokurator generalny Austrii ostrzegał przed Kobylańskim władze Paragwaju, dokąd ten wyemigrował, zanim przeniósł się do Urugwaju. W dokumencie tym określono Kobylańskiego jako "niebezpiecznego agenta, prowokatora i sowieckiego szpiega" oraz osobę, która stanowi niebezpieczeństwo "dla wspólnych interesów Zachodu".
Sam Kobylański twierdzi, że wszystkie informacje polskich mediów na jego temat są nieprawdziwe i obliczone na skompromitowanie go jako działacza polonijnego w Ameryce Płd. oraz na "odwrócenie uwagi społeczeństwa od rzeczywistej sytuacji w kraju".
Źródło: PAP, tvn24.pl