Senat ugiął się pod apelem redaktorów naczelnych. Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz zapowiedział we wtorek, że w projekcie noweli Prawa prasowego będą zmiany. - Senat nie będzie mordował prasy - powiedział.
W poniedziałek pod hasłem "Senat zabija prasę" w największych polskich tytułach prasowych ukazał się apel redaktorów naczelnych o wycofanie się z projektu noweli Prawa prasowego, przygotowanego przez senacką komisję ustawodawczą. We wtorek z sygnatariuszami apelu spotkał się Borusewicz.
- Po wczorajszym apelu (...), aby Senat nie mordował prasy, chcę powiedzieć, że takiego zamiaru nie ma, nie było i nie będzie. Jestem pewien, że dojdziemy do wspólnego stanowiska - powiedział marszałek po spotkaniu z redaktorami naczelnymi.
Borusewicz zaznaczył, że projekt przygotowany przez komisję ma na celu wykonanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2010 r., a orzeczenia TK Senat realizuje już drugą kadencję.
- Do tego czasu te orzeczenia w zasadzie wisiały w powietrzu, niewiele było realizowanych. W ubiegłej kadencji zrealizowaliśmy 105 takich orzeczeń, w tej - 25. To jest pewien standard, który staramy się realizować, standard taki, który powoduje, że nie ma luk prawnych po tym, jak orzeczenia Trybunału wchodzą w życie, a nie ma zmian ustawodawczych. W tym przypadku także nam to groziło i może grozić, w związku z tym Senat zajął się sprawą zmiany Prawa prasowego - dodał.
Odpowiedź zamiast sprostowania
Dziś redaktor naczelny pisma jest obowiązany do opublikowania na wniosek zainteresowanej osoby "rzeczowego i odnoszącego się do faktów wiadomości nieprawdziwej lub nieścisłej" sprostowania albo odpowiedzi "na stwierdzenie zagrażające dobrom osobistym". W grudniu 2010 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepisy te nie precyzują, czym jest sprostowanie, a czym odpowiedź, wobec czego decyzję musi podejmować sam redaktor naczelny, co stawia go w sytuacji, która "nie jest dla niego przewidywalna". TK uznał, że jest to niekonstytucyjne; termin utraty mocy tych przepisów odroczył do 14 czerwca 2012 r.
Chcąc wykonać wyrok TK, senatorowie zaproponowali, by na publikacje prasowe można było redagować tylko w formie odpowiedzi. Tak jak dziś, miałaby ona być publikowana bezpłatnie i nie mogłaby przekraczać dwukrotnej objętości fragmentu materiału prasowego, którego dotyczy. Mogłaby jednak odnosić się nie - jak dziś - do "stwierdzeń zagrażających dobrom osobistym", ale do "faktów podanych w materiale prasowym" oraz "zawartych w nim ocen".
"Dramatyczne konsekwencje drobnej zmiany"
Redaktorzy naczelni w apelu do senatorów napisali, że "ta pozornie drobna zmiana będzie mieć dramatyczne konsekwencje". Według nich, sprostowanie odnosi się do faktów, i publikowane jest w przypadku, gdy artykuł zawiera nieprawdę. Natomiast odpowiedź, w przeciwieństwie do sprostowania, nie musi odnosić się do faktów. "Mogłaby ją wysłać do redakcji każda osoba w jakikolwiek sposób dotknięta publikacją. Odpowiedź mogłaby mieć objętość dwukrotnie większą od publikacji, do której się odnosi, a redakcja miałaby obowiązek ją wydrukować. Nie można jednak odbierać prasie prawa do formułowania opinii. Nie można też zmuszać żadnej redakcji do propagowania poglądów, z którymi się nie zgadza - a właśnie do tego zmierza projekt senatorów" - podkreślili w apelu redaktorzy naczelni.
Źródło: PAP