Zagrożone sepsą są tylko te osoby, które miały bezpośredni kontakt z DJ-em podhalańskiej dyskoteki "Dragon" - uspokaja Rita Lech-Jówiakowska z tarnowskiego sanepidu. Dodaje jednak, że osoby, które czują się zagrożone, powinny zgłosić się do swojego lekarza.
Do tej pory sanepid dotarł do 156 uczestników środowej imprezy. Wszystkim podano profilaktyczne antybiotyki. - Wciąż zgłaszają się kolejne osoby - mówi Jóźwiakowska.
W niedzielę DJ prowadzący w "Dragonie" imprezę zmarł na sepsę. Pojawiły się infromacje, że zagrożenie na Podhalu jest duże, bo imprezowicze, kultywując znany góralski zwyczaj - podawali sobie jeden kieliszek z alkoholem z rąk do rąk. Dyrekcja dyskoteki dementuje jednak te doniesienia.
Do szpitala zgłosiło się już ponad 150 osób przyznających, że podczas środowej imprezy piło w ten sposób. Wszyscy przyjęli antybiotyk i są pod obserwacja lekarzy. Wśród zaszczepionych jest 34 DJ-ów z całego kraju. Informację tę potwierdza Andrzej Adamski, DJ z Tarnowa: - Jeden kolega został na obserwacji, drugi dostał zastrzyki, trzeci jeszcze coś innego - mówi TVN24.
Prowadzący imprezę w "Dragonie" 26-letni mężczyzna trafił do szpitala w Krakowie w sobotę. Mimo szybkiej pomocy lekarzy zmarł w niedzielę rano. Wiadomość o śmierci DJ-a szybko rozeszła się po Podhalu.
W powiecie tatrzańskim od początku roku zanotowano już kilka przypadków sepsy. Pod koniec marca z powodu wirusa zmarła 3-latka z Zakopanego.
Dwa przypadki tej choroby zanotowano też na Opolszczyźnie. We wtorek do szpitala trafili młodzi mężczyźni (17 i 19-letni) z Wołczyna na Opolszczyźnie. Lekarze oceniają stan pacjentów jako ciężki, ale stabilny. Sepsę potwierdzono u jednego z nich. - Pacjentowi podano leki i można powiedzieć, że jego stan ulega systematycznej poprawie - mówi doktor Józef Bojko z opolskiego szpitala.
Wywoływana m.in. przez meningokoki sepsa to ciężka reakcja zapalna organizmu na zakażenie, która prowadzi do niewydolności narządów wewnętrznych. Choroba postępuje szybko i w bardzo krótkim czasie może przerodzić się w postać ciężką, prowadzącą do zaburzeń krzepnięcia krwi i do śmierci.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24