Przed polskimi rybakami trudne czasy. Właśnie zakończyła się tzw. trójpolówka, czyli system, w którym tylko jedna trzecia kutrów łowiła, a reszta stała w portach i pobierała "postojowe". Teraz na morze znów ruszą wszyscy, ale nie dla każdego wystarczy ryb. Ok. 150 rybaków wzięło udział w proteście, zorganizowanym w czwartek w centrum Gdańska, przeciwko dokonanemu przez ministra rolnictwa przydziałowi indywidualnych kwot połowowych na 2012 rok.
W czwartkowej blokadzie Traktu św. Wojciecha w Gdańsku uczestniczyli rybacy z całego polskiego Wybrzeża. Według protestujących limity przydzielone przez ministra rolnictwa rozporządzeniem z 23 grudnia 2011 r. są nieekonomiczne i dlatego domagają się ich zwiększenia.
Mamy głodowe limity, co my mamy powiedzieć załogom, rodzinom, armatorom, jak mamy utrzymać stanowiska pracy? Jerzy Wysoczański, wiceprezes Związku Rybaków Polskich
Zmiana branży za unijne pieniądze
Zaniepokojeni sytuacją rybacy zastanawiają się nad zmianą branży. - Jesteśmy na Wybrzeżu, więc może wiercenie gazu łupkowego? -proponuje Grzegorz Hałubek ze Związku Rybaków Polskich. Zmiana branży to pomysł, który popiera Bruksela. Jak się okazuje, w ostatnich latach 40 proc. rybaków porzuciło swoje kutry za unijne pieniądze. Swojej decyzji nie żałuje dziś Roman Bąk z Dżwirzyna, były rybak. - Otworzyłem sklepik wędkarski i rozbudowałem trochę pensjonat, a teraz łódź kupiłem taką, wędkarzy wożę - powiedział.
Ale sami kontrolerzy z Brukseli krytykują wydatkowanie pieniędzy z unii. Bo oprócz rybaków, którzy odeszli z zawodu byli i tacy, którzy za te pieniądze zaczęli łowić jeszcze więcej. A miało być dokładnie odwrotnie. W ostatnich latach zamiast kasacji, małych łodzi przybyło. Część rybaków nie odeszła z zawodu, bo do tej pory trójpolówka pozwalała im dobrze wyżyć.
Kontrowersyjny limit połowowy
Polski limit połowowy na rok 2012 wynosi 20 tys. ton dorsza, 22 tys. ton śledzia, 66 tys. ton szprotów, 433 tony gładzicy z rodziny flądrowatych i 7 tys. sztuki łososia. Najwięcej kontrowersji wśród rybaków budzi podział kwoty dorsza. Chociaż limit połowowy tej ryby wzrósł w porównaniu z rokiem 2011 o 15 proc. na Bałtyku Wschodnim i o 13 proc. na Bałtyku Zachodnim, to - jak zauważają protestujący - w tym roku na dorszowe łowiska w związku z zakończeniem trwającego przez ostatnie trzy lata tzw. systemu trójpolówki, wyjdzie znacznie więcej jednostek.
Na wprowadzenie limitu połowowego skarży się rybak Herbert Muża, który przyjechał na protest z Jastarni na półwyspie helskim. - Widzę, że tego zawodu nie będę mógł wykonywać. No bo nie będzie to miało racji bytu - powiedział.
Za dużo rybaków, za mało ryb
Trójpolówka, wprowadzona przez rząd na 3 lata polegała na tym, że dorsza w każdym roku poławiała tylko jedna trzecia uprawnionych do tego jednostek. Pozostałe kutry stały w portach, ale też zarabiały. Dostawały tzw. postojowe, które wynosiło nawet setki tysięcy złotych. Teraz na morze znów ruszą wszyscy, ale może zabraknąć ryb.
W związku z sytuacją rybacy pod koniec ubiegłego roku powołali sztab kryzysowy, do którego weszli rybacy zrzeszeni w Związku Rybaków Polskich i Krajowej Izbie Producentów Ryb. Wiceprezes Wysoczański tłumaczył, że blokada została skrócona, bo "szkoda społeczeństwa, a rybacy i tak osiągnęli sukces, bo ich problemy zostały nagłośnione".
Źródło: Fakty TVN, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN