Uchwalony przed rokiem rejestr lotów najważniejszych osób w państwie miał zagwarantować "jawność, jasne reguły i odpowiedzialność". W praktyce kancelaria premiera przekazuje jedynie częściowe informacje o tym, kto ile razy podróżował rządowym samolotem i kogo zabierał na pokład. I trzeba się o nie uporczywie upominać.
Ustawę o lotach najważniejszych osób w państwie, czyli tzw. lotów HEAD posłowie uchwalili 30 sierpnia ubiegłego roku. Była to odpowiedź polityków Zjednoczonej Prawicy na ujawnione przez media informacje o 85 lotach ówczesnego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego (w tym z rodziną) i głównie na trasie między Warszawą a rodzinnym Podkarpaciem.
Trzy filary
Projekt ustawy pilotował szef kancelarii premiera minister Michał Dworczyk. - Opiera się o trzy filary: jawność, jasne reguły i odpowiedzialność - tłumaczył na konferencji prasowej założenia ustawy.
Już w dniu wejścia w życie przepisów o rejestrze lotów HEAD, czyli 16 kwietnia tego roku, zwróciliśmy się do Kancelarii Premiera z pytaniami o to, czy ten rejestr powstał, jaka firma go wykonała, ile to kosztowało i w jakim trybie ustawy prawo zamówień publicznych została wyłoniona. Pytaliśmy również, czy działają już wszystkie procedury i czy dane przekazywane są już do rejestru.
Odpowiedź przyszła dokładnie po dwóch tygodniach. Urzędnicy poinformowali nas, że centralny rejestr lotów o statusie HEAD jest prowadzony za pomocą specjalnej aplikacji.
- To narzędzie wspomagające zbieranie informacji w rejestrze. Aplikacja została wykonana przez firmę iQ5 z Białegostoku - przekazało nam Centrum Informacyjne Rządu.
Dowiedzieliśmy się również, że umowę podpisano bez organizowania przetargu - co jest zgodne z prawem - ponieważ wartość zamówienia nie przekroczyła równowartości 30 tysięcy euro. Firma z Podlasia za swoją pracę otrzymała przelew na kwotę 84,5 tysiąca złotych.
Zapowiedzi i praktyka
Po otrzymaniu tej odpowiedzi zwróciliśmy się 4 maja do rządu o "udostępnienie danych o lotach statków powietrznych o statusie HEAD od dnia powstania rejestru do dnia (udzielenia - red.) odpowiedzi, czyli dat lotów, miejsc startów i lądowań oraz międzylądowań, imion i nazwisk pasażerów ze wskazaniem, do której kategorii należą".
Status HEAD jest nadawany decyzją komendanta Służby Ochrony Państwa i co do zasady dotyczy wszystkich lotów, w których na pokładzie samolotu znajduje się prezydent, premier, marszałek Sejmu lub Senatu.
Po dwóch dniach przyszedł e-mail od urzędników z informacją, że zgodnie z artykułem 8 ustęp 4 ustawy o lotach najważniejszych osób w państwie udostępnianie danych z rejestru następuje na pisemny wniosek złożony do szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Zatem taki wniosek musi być zaadresowany tylko do niego.
Zmieniliśmy więc adresata naszego wniosku i zamiast do Centrum Informacyjnego Rządu skierowaliśmy go 4 sierpnia do szefa KPRM. Nie dostaliśmy odpowiedzi, więc przypomnieliśmy się kolejnym e-mailem 24 sierpnia.
Wobec braku jakiejkolwiek odpowiedzi niemal codziennie kontaktowaliśmy się z CIR i za każdym razem słyszeliśmy w słuchawce, że "musimy uzbroić się w cierpliwość". Próbowaliśmy się też skontaktować bezpośrednio z Michałem Dworczykiem. Odbierała jego asystentka, zapewniając, że przekazała ministrowi, z jaką sprawą dzwonimy. Kilkukrotnie rozmawialiśmy też w tej sprawie na początku września z rzecznikiem rządu Piotrem Muellerem.
Tylko loty premiera
Po naszych staraniach, dopiero 10 września, czyli 37 dni po złożeniu formalnego wniosku, KPRM przesłała nam zestawienie lotów HEAD, ale tylko tych, które odbył premier Mateusz Morawiecki. Było to zestawienie obejmujące 26 lotów: od 16 kwietnia do 6 sierpnia.
Zidentyfikowaliśmy wszystkie cele podróży premiera. Wszystkie loty były związane z pełnionymi przez niego obowiązkami. Jak wynika z zestawienia Morawiecki zabierał na pokład tylko członków delegacji (zazwyczaj pracowników KPRM) oraz dziennikarzy.
Nie wiadomo jednak, czy zestawienie jest pełne - ustawa daje możliwość szefowi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów utajnienia poszczególnych lotów "ze względu na interes państwa lub bezpieczeństwo pasażerów".
11 września wysłaliśmy e-mailem pytania do CIR: jaka liczba lotów istniała wówczas w rejestrze i ile z nich zostało wyłączonych z publicznego udostępnienia. Do tej pory nie dostaliśmy na nie odpowiedzi. Minęło 21 dni.
Tego samego dnia dzwoniliśmy do rzecznika rządu Piotra Muellera z pytaniem, dlaczego otrzymaliśmy wyłącznie dane o lotach premiera. - Sprawdzaliśmy, czy wszystko jest correct (poprawne - red.). Dzisiaj wyślemy wykaz o lotach prezydenta - mówił rzecznik.
Od tego czasu, czyli po upływie trzech tygodni dane o lotach Andrzeja Dudy do nas nie dotarły. Zwracaliśmy się o nie, bo według naszych nieoficjalnych informacji prezydent w trakcie kampanii wyborczej często korzystał z rządowych samolotów. Z Pałacu Prezydenckiego tych informacji jednak nie dostaniemy.
Współpracownik prezydenta: - My przekazujemy informacje o lotach do kancelarii prmiera, która ma wszystkie informacje w tym względzie. I tylko oni je mogą na podstawie ustawy udostępniać.
W odpowiedzi z KPRM nie ma informacji o lotach marszałków Sejmu i Senatu. Nie wiemy jednak, czy nie ma ich dlatego, że urząd nie przekazał tych danych, czy dlatego, że marszałkowie nigdzie w tym okresie nie latali.
Kolejne próby
Inną próbę uzyskania informacji z rejestru podjęliśmy w trakcie kampanii prezydenckiej. Dokładnie 3 czerwca fotograf obserwujący lotnisko w Świdniku zrobił zdjęcie lądującego tam rządowego samolotu.
Prezydent Andrzej Duda odwiedzał wtedy koło gospodyń wiejskich z terenu województwa lubelskiego. Był w tym regionie kilkukrotnie w ciągu kilku dni, odbywając spotkania w ramach kampanii wyborczej. Chcieliśmy wiedzieć, czy za każdym razem korzystał z lotniczego transportu. Wysłaliśmy więc pytania do Kancelarii Premiera.
Pierwsza odpowiedź przyszła niemal po dwóch tygodniach. I ograniczyła się do krótkiej instrukcji: "(...) będziemy wdzięczni za ponowne przekazanie prośby (wniosku) z doprecyzowaniem, że jest ona kierowana bezpośrednio do Szefa KPRM".
Wniosek, sformułowany zgodnie z instrukcją, przesłaliśmy 15 czerwca. Od tamtej pory - mimo ponowienia prośby 30 czerwca - kancelaria premiera milczy. Minęło 109 dni.
Źródło: tvn24.pl, Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24