Sąd Apelacyjny w Białymstoku uchylił wyrok w sprawie o zadośćuczynienie i odszkodowanie dla związkowca w MO Mirosława Basiewicza za to, że był represjonowany przez SB w stanie wojennym. - Wyrok jest ewidentnie błędny - uznała sędzia Halina Czaban. Sąd I instancji przyznał mu 300 tys. zł zadośćuczynienia.
Apelację złożyły obie strony procesu: prokuratura uważała, że zasądzona kwota jest zbyt wysoka. Wnioskodawca i jego pełnomocnik chcieli, by sąd ocenił, czy nie może być wyższa.
- Wyrok sądu pierwszej instancji jest ewidentnie błędny - uzasadniał sąd apelacyjny.
Jak powiedziała sędzia Halina Czaban, sam sąd apelacyjny nie mógł go zmienić "w związku z rysującą się, możliwą dużą dysproporcją" między kwotą zasądzoną w pierwszym procesie a rzeczywiście możliwą do zasądzenia.
Do ponownego rozpatrzenia Sąd Okręgowy w Suwałkach, przed którym w kwietniu zapadło takie orzeczenie, będzie musiał zająć się sprawą jeszcze raz. W wystąpieniu przez sądem apelacyjnym, prokurator mówiła o "rażąco wysokim zadośćuczynieniu". Zdaniem prokuratury, przyznając taką kwotę sąd I instancji nie wziął pod uwagę "warunków naszego społeczeństwa".
Dlatego chciała uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania. Wnioskodawca i jego pełnomocnik wnioskowali o wyższą kwotę, nie precyzując o jaką. W I instancji wniosek dotyczył prawie 3 mln zł zadośćuczynienia i odszkodowania od Skarbu Państwa m.in. za krzywdy związane z internowaniem.
Uchylając wyrok, Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał za skuteczną apelację prokuratora.
- Orzeczenie sądu w Suwałkach w sposób oczywisty narusza zasady ustalania zadośćuczynienia w sprawie - powiedziała sędzia Czaban.
Mówiła o tym, że oddzielając kwestię zadośćuczynienia i odszkodowania, Sąd Okręgowy w Suwałkach jednak powiązał pewne fakty po internowaniu z kwestią zadośćuczynienia (a to mogło być przyznane tylko za samo internowanie). Sędzia Czaban zwróciła uwagę, że sąd I instancji nie podał "żadnych czytelnych, logicznych, racjonalnych argumentów", dlaczego akurat 300 tys. zł było kwotą odpowiednią. Sąd zwrócił uwagę, że zadośćuczynienie nie może być symboliczne i musi stanowić "odczuwalną wartość ekonomiczną", ale też przywoływał orzeczenia innych sądów w kraju w podobnych sprawach, gdzie zapadały orzeczenia średnio po kilka tys. zł za miesiąc internowania. Sędzia Czaban mówiła o "przeogromnej dysproporcji" choć zaznaczała, że "to nie są wyznaczniki" dla tej konkretnej sprawy, bo każdą trzeba rozpatrywać indywidualnie. Sąd uzasadniał, że wolą ustawodawcy było wprowadzenie możliwości naprawienia krzywdy, aby komuś, kto poczuł się pokrzywdzony, te krzywdy zrekompensować. - Ale aby nie doszło do takiego właśnie wzbogacenia, zupełnie niezasadnego, nieracjonalnego i nielogicznego w tych konkretnych okolicznościach - dodała sędzia.
"Prokurator przeciwko pokrzywdzony" Według Basiewicza władze komunistyczne, prześladując go i aresztując, zniszczyły mu młodość, życie rodzinne i karierę zawodową.
Uważa, że represje ze strony funkcjonariuszy SB doprowadziły m.in. do utraty gospodarstwa rolnego, które zostało zlicytowane. Wówczas pozostał bez środków do życia.
Wcześniej sąd przyznał mu prawomocnie łącznie 25 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania za internowanie, które trwało siedem miesięcy. Teraz Basiewicz ubiega się o wyższą kwotę - taką możliwość daje orzeczenie Sądu Najwyższego.
Po orzeczeniu sądu apelacyjnego powiedział dziennikarzom, że jest mu przykro, iż dożył w kraju takiej sytuacji, że prokurator występuje przeciwko pokrzywdzonemu. - Chyba rola prokuratora jest zazwyczaj odwrotna - mówił. Powiedział, że rozumie postępowanie sądu w sytuacji, gdy - jak ocenił - ustawa na podstawie której można dochodzić odszkodowań i zadośćuczynienia za krzywdy doznane w czasach komunizmu "nadal jest bublem prawnym". Basiewicz znany jest ze swej działalności w Obywatelskim Komitecie Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w lipcu 1945 roku w tzw. Obławie Augustowskiej. NKWD zatrzymało wówczas i wywiozło na Wschód przynajmniej 600 działaczy polskiego podziemia. Wszystko wskazuje na to, że zostali zamordowani, ale miejsce ich pochówku wciąż pozostaje nieznane. Śledztwo prowadzi IPN.
Autor: MAC/mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24