To dość rzetelny opis wydarzeń - tak lakonicznie ocenił raport w sprawie incydentu w Gruzji szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki na antenie TVN24. Przyznał, że nie wie, czy z upublicznionym przez premiera dokumentem zapoznał się już prezydent. - Ja przeczytałem raport i jakieś istotne uwagi mi się nie nasuwają - mówił Kownacki.
"Każdy miał troszkę inny ogląd sytuacji"
Z raportu, który trafił do szefa rządu wynika, że niedzielny incydent nie miał charakteru zamachu, ale naruszone zostały zasady ochrony głowy państwa. W dokumencie czytamy też, że w opinii funkcjonariuszy BOR zostali oni celowo odsunięci od prezydenta, a ochrona gruzińska dopuściła się zaniedbań.
"Unia Europejska wznowiła rozmowy z Rosją, wychodząc z założenia, że wykonała umową z Gruzją. Jej szósty punkt mówi o wycofaniu rosyjskich wojsk z tych terenów. Jeśli warunki byłyby wykonane, do żadnych incydentów nie mogłoby dojść". Piotr Kownacki, szef Kancelarii Prezydenta
"Gdyby Rosja wypełniła umowę, do żadnego incydentu nie doszłoby"
Pytany o to, czy jest prawdą, że kierowca wiozący Lecha Kaczyńskiego i Michaiła Saakaszwilego nie chciał poinformować polskie BOR, gdzie wiezie prezydentów, Kownacki przyznał tylko: słyszałem, że było trudno się z nim porozumieć, bo nie mówił, czy nie chciał mówić po rosyjsku. - A nasi oficerowie, co chyba nie dziwi, nie znają gruzińskiego - dodał minister. Zaznaczył też, że prezydent "nigdy nie sprawdza umiejętności językowych wszystkich kierowców w kolumnie".
Jak podkreślał Kownacki, w sytuacji, kiedy prezydenci dobrze się znają, zdarza się, że ad hoc wprowadzane są zmiany do programu oficjalnej wizyty. Na sugestię, że prezydentowi zaproponowano wyprawę w niebezpieczny rejon, tłumaczył: - To nie jest tak. Unia Europejska wznowiła rozmowy z Rosją, wychodząc z założenia, że wykonała umową z Gruzją. Jej szósty punkt mówi o wycofaniu rosyjskich wojsk z tych terenów. Jeśli warunki byłyby wykonane, do żadnych incydentów nie mogłoby dojść.
"Prezydent wysoko ocenia pracę szefa ochrony"
Jako niezrozumiałą ocenił decyzję o zawieszeniu szefa prezydenckiej ochrony po incydencie w Gruzji. - Lektura raportu wyjaśnia, że nie sposób mieć zastrzeżeń do funkcjonariuszy BOR - podkreślał Kownacki. Pytany, czy to prawda, że Lech Kaczyński obronił wczoraj płk. Krzysztofa Olszowca przed odwołaniem, Kownacki zapewniał tylko: - Prezydent bardzo wysoko ocenia jego pracę, a po wizycie w Gruzji ta ocena się nie zmieniła.
Chaos przede wszystkim
Inne wnioski po lekturze raportu ma pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa i koordynator służb specjalnych Paweł Graś.
- Zostały zebrane profesjonalne fakty, które dotąd krążyły w wersjach nieoficjalnych. Raport potwierdza nasze przypuszczenia, że wizyta była katastrofalnie przygotowana. Może służyć jako przykład, jak nie należy organizować wizyty głowy państwa w innym, zaprzyjaźnionym kraju - powiedział poseł. Dodał, że "chciałby wierzyć, iż cała sytuacja była jedynie wynikiem chaosu organizacyjnego, a nie inspiracji władz gruzińskich".
Na pewno MSZ w jakiś sposób na ta sytuację zareaguje i będzie również oczekiwał jakiś wyjaśnień ze strony gruzińskiej. Ale podkreślam - to jest kwestia wyjaśnienia incydentu, a nie kwestia relacji polsko-gruzińskich. Te pozostają w dalszym ciągu dobre, i tradycyjnie wspieramy Gruzinów. Paweł Graś, poseł PO
Zdaniem posła PO, cała sytuacja dotycząca strzałów w okolicach konwoju prezydenckiego w Gruzji była przede wszystkim pokazem organizacyjnego chaosu. - Myślę, że tu największe pretensje trzeba mieć do kancelarii pana prezydenta. Bo to jest naprawdę niedopuszczalne, żeby jego otoczenie dopuściło do tego, żeby tak ad hoc w trakcie wizyty zmieniać program i do tego, żeby odseparować pana prezydenta od polskiej ochrony.
Poseł PO konsekwentnie jednak unika odpowiedzi na pytanie, czy władze Gruzji mogły być inspiratorem tych działań. - Ja bym nie mówił o inspiracji [Gruzinów - red.]. Chcę wierzyć, że był to chaos organizacyjny, który w niczym nie pomógł Gruzinom. Także prezydent tą inicjatywa nic nie osiągnął - powiedział TVN24.
Raport
- Wszystkie fakty potwierdziły się w tym raporcie (...). Są po tym raporcie i incydencie pytania, dlaczego puszczono pierwszych dziennikarzy, dlaczego odseparowano polską ochronę od pana prezydenta. To nie stawia w dobrym świetle organizacyjnego przygotowania ze strony gruzińskiej.
Graś podkreślił, że fakt, iż w ostatniej chwili nie informując polskiego BOR-u zmieniono plan wizyty, jest "absolutnie nie do pomyślenia". - Ja sobie nie wyobrażam, jak do tego mogło dojść. Kto tam towarzyszył panu prezydentowi, i dlaczego nie było żadnej reakcji ze strony jego otoczenia, ani ze strony kancelarii?
Wspieramy Gruzję
Poseł odniósł się również do pierwszych personalnych skutków incydentu. Niedawno szef prezydenckiej ochrony został zawieszony w swoich obowiązkach. - Jest to decyzja (...) uzasadniona. BOR jest ustawowo i prawnie zobowiązane do zapewnienia bezpieczeństwa ochranianym osobom. Z tego obowiązku chce się wywiązać jak najlepiej.
Czy spodziewane są jakiekolwiek działania dyplomatyczne, związane z tą sytuacją? - Na pewno MSZ w jakiś sposób na tę sytuację zareaguje i będzie również oczekiwał jakiś wyjaśnień ze strony gruzińskiej. Ale podkreślam - to jest kwestia wyjaśnienia incydentu, a nie kwestia relacji polsko-gruzińskich. Te pozostają w dalszym ciągu dobre i tradycyjnie wspieramy Gruzinów.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24