13-letnia dziewczynka leży na oddziale intensywnej terapii stołecznego szpitala dziecięcego. Istniało prawdopodobieństwo, że miała sepsę.
O sprawie napisał portal dziennik.pl. Rodzice przywieźli 13-letnią córkę do szpitala w Grodzisku Mazowieckim w czwartek rano. Według nich miała 40 stopni gorączki, skarżyła się na bóle brzucha. Około godz. 13 została wypisana do domu. - Po podaniu leków przez matkę, stan dziecka poprawił się. Po pięciu godzinach obserwacji została wypisana do domu, ponieważ objawy ustąpiły - wyjaśnia w TVN24 dr Marta Kowalewska z grodziskiego szpitala. Jak dodała, początkowo lekarze podejrzewali u dziewczynki nieżyt żołądkowo-jelitowy.
Po kilku kolejnych godzinach stan dziewczynki znowu zaczął się pogarszać i ponownie trafiła do szpitala w Grodzisku. Wtedy była już nieprzytomna, a na powiekach miała mieć krwawe wybroczyny - jeden z objawów sepsy. - Dziewczynka miała zaburzenia świadomości, ale nie wybroczyny. Podejrzewałam neuroinfekcję i dlatego zadecydowałam o przewiezieniu jej do bardziej specjalistycznego szpitala - tłumaczy dr Kowalewska. Dlatego 13-latka trafiła do szpitala w Warszawie przy ul. Niekłańskiej.
Stołeczni lekarze podejrzewają, że dziewczynka może mieć zapalenie opon mózgowych. Wykluczenie sepsy będzie jednak możliwe po wykonaniu wszystkich badań.
O podejrzeniu sepsy wie szkoła, do której chodzi dziewczynka - szkoła podstawowa nr 6 w Grodzisku. Gdy dyrekcja w piątek dostała tę informację, poprosiła rodziców, by zabrali dzieci wcześniej do domu. Jednak prawdopodobnie nie wyjaśniła im, że chodzi o podejrzenie sepsy.
O przypadku wie także inspektorat sanitarny, który informację dostał od szpitala. Jednak procedury nie przewidują, by taką wiadomość przekazać do szkoły, której uczniem jest chore dziecko. Dlatego prawdopodobnie rodzice szkolnych kolegów i koleżanek 13-latki nie wiedzą, że dziewczynka może mieć sepsę.
Źródło: TVN24, dziennik.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24