Wojskowa Prokuratura przyznaje, że wie o zastrzeżeniach rodzin katastrofy Tu-154 dotyczących treści materiałów sekcyjnych ich bliskich, ale na razie nie będzie rozstrzygać wniosków o ekshumację. Dlaczego? Prokuratorzy nie znają jeszcze treści wszystkich dokumentów, bo są one tłumaczone. - Do kwestii ekshumacji odniesiemy się po uzyskaniu wszelkich niezbędnych danych - tłumaczy płk Zbigniew Rzepa.
W czwartek poinformowaliśmy o tym, że rodziny ofiar katastrofy pod Smoleńskiem donoszą śledczym o rażących błędach w dokumentach sekcyjnych ich bliskich. Krewni wskazują, że nie zgadzają się w nich podstawowe informacje.
Zdjęć nie będzie?
Materiały z przeprowadzonych sekcji zwłok i ekspertyzy sądowo-medyczne dotyczące ofiar katastrofy smoleńskiej mają dla prokuratorów bardzo istotne znaczenie procesowe. To w nich wskazana jest bezpośrednia przyczyna zgonu. Do Polski dokumenty docierają partiami. Najbardziej obszerny pod tym względem materiał otrzymaliśmy w październiku i listopadzie. Już wtedy prokuratorzy zwracali uwagę, że nie jest on kompletny, bo brakuje w nim m.in. zdjęć z przeprowadzonych czynności.
- To ekspertyzy sądowo-medyczne miały wykazać, co było przyczyną zgonu i dać rodzinom pewność, że w zamkniętych trumnach, które im pokazano, znajdują się szczątki ich bliskich. Dlatego na zdjęcia z tych czynności czekaliśmy od początku. Po przyjeździe prokuratorów z Moskwy (w lutym - red.) otrzymałem jednak informację, że takich zdjęć strona rosyjska nie przekaże, bo ich nie wykonywano. Rosjanie wyjaśniali, że nie mieli takiego obowiązku - mówi tvn24.pl mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik między innymi Jarosława Kaczyńskiego.
Jak tłumaczy, taka sytuacja dotyczy wszystkich ofiar, których rodziny reprezentuje: - Począwszy od prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W tym przypadku prokuratura dysponuje tylko zdjęciami zwłok wykonanymi w miejscu katastrofy oraz podczas oględzin poprzedzających sekcję.
"Ekshumacja konieczna". Prokuratura analizuje
Rogalski już w lipcu ubiegłego roku złożył do prokuratury wniosek o ekshumację i przeprowadzenie sekcji zwłok Przemysława Gosiewskiego. W październiku wniosek ponowił. Swoją odpowiedź prokuratorzy uzależniać mieli jednak od tego, co znajdzie się w materiałach sekcyjnych, które otrzymają z Moskwy. - Wobec tego, że materiały te są w tak wysokim stopniu niekompletne i nie ma perspektyw, by ta sytuacja się zmieniła, będę domagał się w najbliższych dniach, żeby ten wniosek został rozstrzygnięty. Stosowne pismo jest już przygotowane - zapowiada mecenas.
Szybko rozpatrzone raczej jednak nie zostanie, bo po naszej publikacji wojskowa prokuratura poinformowała, że do kwestii ekshumacji nie będzie odnosiła się do czasu zgromadzenia "niezbędnych danych". - Zasadnicze znaczenie w tej materii będzie miała analiza wszystkich otrzymanych dokumentów dotyczących sekcji zwłok ofiar katastrofy, nadesłanych przez stronę rosyjską. Ostatnia, jak dotąd, partia dokumentów procesowych trafiła do WPO 7 kwietnia i w tej chwili 12 tłumaczy przysięgłych dokonuje tłumaczenia tych dokumentów - zaznacza płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnego Prokuratora Wojskowego.
"Rażące błędy, nic się nie zgadza"
Wszystkie przetłumaczone ekspertyzy sądowo-medyczne, którymi dysponuje dziś prokuratura wojskowa, znajdują się w kancelarii tajnej. Krewni ofiar nie mogą mówić szczegółowo o tym, co się w nich znajduje. Z informacji tvn24.pl wynika jednak, że część rodzin kwestionuje wiarygodność dokumentów i wskazuje prokuratorom na rażące ich zdaniem błędy zawarte w ekspertyzach.
Nieoficjalnie wiemy o przynajmniej czterech takich przypadkach: wspomnianego Gosiewskiego, b. wicemarszałka Sejmu Krzystofa Putry, b. szefa IPN Janusza Kurtyki i posła PiS Zbigniewa Wassermanna.
W pierwszym przypadku chodzi przede wszystkim o rozbieżności dotyczące wzrostu, wagi a także układu kostnego. - W ekspertyzie sporządzonej w Moskwie wskazano, że pan Gosiewski miał 175 cm wzrostu, ważył 90 kilogramów a jego układ kostny był prawidłowy. Rodzina dysponuje polskimi opiniami lekarskimi, które podważają każde z tych ustaleń - mówi nam źródło zbliżone do śledztwa.
W przypadku byłego wicemarszałka nie zgadzać ze stanem faktycznym ma się na przykład kolor oczu. W ekspertyzach dotyczących zwłok Zbigniewa Wassermanna opisany jest stan jednego z narządów, który wcześniej operacyjnie usunęli operacyjnie z przyczyn medycznych polscy lekarze. Córka byłego posła PiS zaznacza, że "na tym etapie nie chce mówić o szczegółach". - Tego, co jest w tych materiałach, nie można już nazwać rozbieżnościami. To są sfałszowane dokumenty. I zostało już to wykazane w prokuraturze - przyznaje jednak.
W podobnym tonie wypowiada się Zuzanna Kurtyka, wdowa po byłym szefie IPN. - W przypadku mojego męża nie mówimy o rozbieżnościach drugorzędnych. To są rozbieżności zasadnicze. Wiem, że krewnych ofiar, którzy są w podobnej sytuacji co ja, jest więcej - mówi.
Prokuratura wie o "niejasnościach"
To, co jest w tych materiałach, nie można już nazwać rozbieżnościami. To są sfałszowane dokumenty. I zostało już to wykazane w prokuraturze. Małgorzata Wassermann
Emocjonalne oceny rodzin potęguje brak wspomnianych wcześniej zdjęć z przeprowadzanych sekcji. Niektórzy krewni poddają w wątpliwość fakt, że w ogóle zostały one przeprowadzone. - Posiadam takie informacje. Nawet jeśli sekcje były jednak wykonywane w przypadku wszystkich ofiar, to i tak pozostaje pytanie, czy wobec wskazywanych rozbieżności przeprowadzano je w sposób rzetelny i czy odzwierciedlają rzeczywisty stan zwłok podczas sekcji - zastanawia się mecenas Rogalski.
Wojskowa Prokuratura potwierdza, że wie o uwagach i zastrzeżeniach części rodzin oraz ich pełnomocników do rzetelności ekspertyz. - Każda uwaga podnoszona przez strony postępowania w trakcie analizy wskazanej dokumentacji podlega badaniu przez prokuratorów. Analiza tych materiałów jest bardzo wnikliwa i szczegółowa tak, by rozwiać wszelkie pojawiające się wątpliwości lub niejasności - zapewnia płk Rzepa.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN (fot. TVN24)