Spekulacje o tym, że Lech Kaczyński mógłby podpisać Traktat Lizboński by zwiększyć szanse Jerzego Buzka w walce o fotel przewodniczącego PE nie mają sensu - prezydent twardo broni swojego stanowiska i po raz kolejny podkreśla: - Podpiszę traktat, ale Polska nie jest kluczem do jego przyjęcia. A kto jest? Irlandia i Niemcy.
Na spotkaniu z unijnymi dyplomatami Lech Kaczyński po raz kolejny powtórzył, że "jeżeli Irlandczycy zaakceptują Traktat, jeżeli zaakceptuje go niemiecki Trybunał Konstytucyjny, podpis, którego jeszcze brakuje, będzie". Chodzi o podpis polskiego przywódcy, który od wielu miesięcy zwleka z parafowaniem dokumentu.
Dlaczego? Jak dziś tłumaczy prezydent, "Polska nie jest w tej chwili kluczem" do Traktatu. - Trzeba sobie jasno powiedzieć. W tej chwili takie klucze są tylko dwa. Jeden znajduje się w Republice Federalnej Niemiec, gdzie decyduje niemiecki Trybunał Konstytucyjny. Drugi klucz to naród irlandzki - zaznaczał Lech Kaczyński podczas spotkania z ambasadorami.
Irlandzkie referendum w sprawie traktatu, na które tak czeka polski prezydent, ma odbyć się jesienią tego roku. Ale, jak zaznaczył Lech Kaczyński, "niezależnie od wszystkiego w okresie szwedzkiej prezydencji (przejmuje ją 1 lipca od prezydencji czeskiej - red.) trzeba będzie ukształtować nowy kształt władz Unii". - A jeśli traktat wejdzie w życie, to powołać przewodniczącego Rady Unii Europejskiej i wysokiego komisarza ds. zewnętrznych - podkreślił prezydent Kaczyński.
ŁOs//mat
Źródło: PAP