Dziennikarze OKO.press zarejestrowali protest aktywistów przeciwko koncertowi Chóru Aleksandrowa w Bydgoszczy. W ich domach pojawiła się policja - podaje portal. "Wyjaśnię tę sprawę, czekam na szczegółowe informacje od policji" - zadeklarował w poniedziałek na Twitterze szef MSWiA Joachim Brudziński.
Koncert miał miejsce 7 grudnia w hali "Łuczniczka". W jego trakcie dwaj aktywiści wbiegli na scenę z transparentem "Kremlowski raszyzm won za Don" i okrzykiem "Łapy precz od Ukrainy", co zarejestrowali współpracownicy OKO.press.
"8 grudnia około południa policja zjawiła się w domach dwojga naszych dziennikarzy. Jednego nie zastali w domu, druga osoba – współpracująca z OKO.press operatorka filmowa, była w domu. Przygotowywała przyjęcie urodzinowe dla dwuletniego synka, za chwilę miała wychodzić po odbiór zamówionego wcześniej prezentu urodzinowego" - czytamy na portalu.
Jak podaje OKO.press, policjanci mieli ze sobą nakaz przeszukania mieszkania, odczytali go, jednak odmówili pokazania pisma.
"Nie działały także zwykłe ludzkie względy, gdy prosiła o przełożenie wizyty, bo właśnie szykuje urodziny synka. Zapewniała, że złoży wyjaśnienia w każdej chwili, byle nie w tej. Poinformowała policjantów, że materiały objęte są tajemnicą dziennikarską i czeka na jadącego już do niej prawnika. Nalegała, by asystował przy tej wizycie. Bez skutku. Zagrożono jej nie tylko przeszukaniem mieszkania, ale także zabraniem wszystkich komputerów, kart pamięci i dysków" – relacjonuje portal.
Ostatecznie - jak podaje - wizyta zakończyła się zabraniem pendrive'a z zapisem wydarzeń z 7 grudnia.
Brudziński: czekam na szczegółowe informację
Dziennikarz radia ZET, komentując tę informację, napisał na Twitterze: "Wiem, że akcja po cichu lepiej wygląda niż ten cyrk we Wprost, ale zasada ta sama". Podkreślił, że "odbieranie dziennikarzowi nośnika z materiałami nie wygląda dobrze". W odpowiedzi minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński napisał, że "wyjaśni tę sprawę".
"Czekam na szczegółowe informację od policji. Wstępnie dowiedziałem się, że (gdy - red.) policja wylegitymowała Panią, która filmowała zajście podczas koncertu, nie poinformowała (ona - red.) wówczas, że jest dziennikarzem" - wskazywał.
Szef MSWiA przekazał także, że "później w trakcie prowadzenia czynności policja dysponując jej adresem miała zwrócić się do niej z prośbą o wydanie nagrania jako dowodu zakłócenia koncertu".
"Tak jak napisałem czekam na szczegółowe wyjaśnienia. Wydaje mi się jednak, że porównywanie tej spraw do wejścia ABW do redakcji Wprost jest przesadą" - dodał Brudziński.
Panie Redaktorze, wyjaśnię tę sprawę, czekam na szczegółowe informację od @PolskaPolicja. Wstępnie dowiedziałem się,że policja wylegitymowała Panią która filmowała zajście podczas koncertu, nie poinformowała wówczas, że jest dziennikarzem.Póżniej w trakcie prowadzenia czynności1)
— Joachim Brudziński (@jbrudzinski) 10 grudnia 2018
Autor: akr//kg / Źródło: PAP, Oko.press