10-letni Michał, któremu - jak twierdzi jego mama - rehabilitanci połamali nogi, trafi do szpitala w Konstancinie - powiedziała w TVN24 Ewa Kopacz. Ministerstwo zdrowia zapowiada, że sprawę wyjaśni. Dyrektor szpitala Zdroje w Szczecinie ma czas na odpowiedź do piątku do godziny 16.
O historii Michała Mrożka z Kołobrzegu, który cierpi na porażenie mózgowe, Krystyna Barbara Kozłowska, kierująca pracami Biura Rzecznika Praw Pacjenta dowiedziała się z materiału reportera TVN24.
W zeszłym roku 10-latek musiał zostać poddany operacji ścięgien Achillesa i żmudnej rehabilitacji. Rekonwalescencja w szczecińskim szpitalu Zdroje miała pomóc mu odzyskać zdrowie. Tymczasem według relacji mamy Michała rehabilitanci zamiast uaktywniać nogi swojego małego pacjenta, połamali je. - Michał mówił, że to zrobili mu pierwszego dnia, jak mu prostowali nogi na siłę - wspomina pani Bożena. Rentgen, którego zażądała, potwierdził złamania.
Prokuratura czeka na opinię biegłego
Matka zgłosiła sprawę do prokuratury. W sprawie przeprowadzono już czynności procesowe, m.in. przesłuchano świadków i zgromadzono dokumentację medyczną. Ale prokuraatura ma związane ręce, bo musi czekać na opinię biegłego. To może z kolei potrwać - nawet dwa lata.
Minister zdrowia Ewa Kopacz zapowiedziała w TVN24, że postara się skrócić czas oczekiwania na ekspertyzę. Obiecała też, że Michał trafi na 6 tygodni na rehabilitację do szpitala w Konstancinie.
Dyrektor musi się wytłumaczyć
Tymczasem Biuro Rzecznika Praw Pacjenta postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce. Krystyna Barbara Kozłowska w rozmowie z tvn24.pl zapowiedziała, że już przygotowywane jest pismo do dyrektor szczecińskiego szpitala Danuty Śliwy z żądaniem złożenia wyjaśnień.
Dokument trafi na jej biurko jeszcze w czwartek. - Do piątku do godziny 16 czekamy na wyjaśnienia. Możemy wymóc na dyrektor taki termin - zaznacza stanowczo Kozłowska.
Jak udało nam się ustalić, w piśmie Biuro Rzecznika Praw Pacjenta domaga się także wyciągnięcia sankcji służbowych wobec rehabilitantów, którzy "opiekowali" się chorym Michałem. - Jeśli wyjaśnienia i podjęte przez dyrektor placówki kroki nie będą dla nas satysfakcjonujące, wystąpimy do organu założycielskiego o wyciągnięcie konsekwencji wobec niej. To jest to, co najszybciej możemy zrobić - zapowiada Kozłowska.
"Pięć tysięcy? Chyba na plaster"
Na tym jednak nie koniec. Pracownicy Biura zamierzają pomóc też mamie Michała. - Kontaktujemy się z tą panią. Musimy poznać więcej szczegółów sprawy. Na pewno będziemy służyć wsparciem i radą. Martwi mnie też długi czas oczekiwania na opinię biegłego. Być może w tej sprawie będziemy interweniować u ministra sprawiedliwości - zastanawia się Kozłowska.
Krótko komentuje też propozycję zadośćuczynienia (w wysokości pięciu tysięcy złotych), jaką pani Bożenie złożyli przedstawiciele szpitala Zdroje. - Gdyby chcieli poważnie załatwić tę sprawę, to powołaliby specjalistę, który oceniłby uszczerbek na zdrowiu tego chorego. To przecież logiczne. Pięć tysięcy... to chyba na plaster? - zastanawia się.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24