Henryk Moruś ostatni skazany w Polsce na karę śmierci poprosił o ułaskawienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Podpis wystarczy, by jeden z największych zbrodniarzy ostatniego dziesięciolecia wyszedł na wolność.
Bezlitosny morderca z podpiotrowskiego Sulejowa, który 16 lat temu zabił siedem osób, w liście do prezydenta wyraził skruchę. Napisał, że bardzo żałuje tego, co zrobił i przekonuje, iż kara zmieniła jego życie. Zakład Karny w Wołowie, w którym Moruś odbywa karę wystawił mu pozytywną opinię. Mężczyzna odsiaduje w siedmioosobowej celi wyrok kary śmierci zamienionej na dożywocie.
Nie sposób przesądzić, jaka będzie decyzja prezydenta. Morusiowi nie pomoże na pewno opinia sędziego Jacka Gasińskiego, przewodniczącego III Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Piotrkowie. Nie przychylił się on do wniosku skazanego o ułaskawienie. - Nie miałem wątpliwości, bo nie widzę żadnych szczególnych okoliczności, które miałyby zajść po wyroku - mówi sędzia.
Zabijał dla pieniędzy
W 1992 r. Morus został oskarżony o zastrzelenie z nielegalnie posiadanego karabinka sportowego siedmiu osób. Do pierwszego zabójstwa Teresy G. doszło w 1986 r. Pozostałych, dokonał w pierwszej połowie 1992 r. Za każdym razie zabijał na tle rabunkowym.
Ostatnia kara śmierci
W 1993 r. ówczesny Sąd Wojewódzki w Piotrkowie skazał go na karę śmierci. Wyrok uchyliła druga instancja ze względu na uchybienia proceduralne. Ponowne orzeczenie wydane w 1995 r. było takie samo, mimo że obowiązywało już moratorium na wykonywanie kary śmierci. Był to ostatni orzeczony przez polski sąd wyrok śmierci.
Źródło: "Dziennik Łódzki"
Źródło zdjęcia głównego: PAP/CAF