Polska wojna hazardowa może kosztować państwo dużo więcej niż nierentowne kopalnie. Wyroki i kolejne orzeczenia sądowe coraz bardziej uderzają w słynną ustawę. To, że jest ona w praktyce fikcją, pokazuje pokerowe podziemie, które w najlepsze rozkwita. Materiał magazynu "Czarno na Białym".
Głośna przed pięcioma laty afera hazardowa doprowadziła do drastycznych zmian w prawie regulującym hazard w Polsce. Do jednego worka z jednorękimi bandytami i nielegalnymi zakładami bukmacherskimi wrzucono pokera. Nawet tego sportowego. Za grę grozi nawet do trzech lat więzienia.
Dziś legalne turnieje pokerowe w Polsce organizowane są tylko w kasynach. Ustawowe ograniczenia sprawiły, że uczestniczenie w nich straciło swoją atrakcyjność. Gra się o niskie stawki. Rzucanie do puli pokaźnych sum nie opłaca się, bo ustawa hazardowa nałożyła na kasyna i graczy wysoki podatek, niezależne od tego czy wygrają czy przegrają. Na zagraniczne zawody dostać można się tylko grając najpierw w internecie, a to w Polsce również jest zabronione.
Grupy pokerowe kilka razy w miesiącu organizują spotkania, na których dyskutują o zaistniałej sytuacji. Liczą, że jeśli nagłośnią problem, to w końcu ktoś zastanowi się nad zmianami w ustawie hazardowej. Na razie skazani są na "czarną strefę".
Nie kasa, a prestiż
Doszło do tego, że powstało tzw. pokerowe podziemie. Gry odbywają się po cichu, w pełnej dyskrecji. W Trójmieście w podziemnych grach kilka razy w tygodniu uczestniczy regularnie kilkaset osób. Chociaż są nielegalne, to nie są pozbawione zasad. - Nikt nigdy nie dopuszcza do tego, żeby ktoś położył dowód rejestracyjny na stole i powiedział: ja gram o samochód. To jest hazard, ten człowiek przegrywa swoje życie - wyjaśnia organizator takich spotkań, który prosi o zachowanie anonimowości i przedstawia się jako Tomasz.
Dla niego poker to główne źródło utrzymania. - My nie chcemy być przestępcami. Szukamy tego, aby zapewnić byt sobie i godziwie żyć w tym kraju - mówi. Tomasz w dzień pracuje w niewielkiej firmie i zarabia około 1300 złotych. Za organizację nielegalnych gier inkasuje drugie tyle. - Nie chciałbym się na tym skupiać, bo poker nie kręci się wokół pieniędzy. Tu chodzi o prestiż - tłumaczy.
To nie ruletka
Jak przekonuje Tomasz Woźniak, psychiatra z Kliniki Leczenia Uzależnień, poker różni się od gier hazardowych. Przez osoby siadające do stołu nazywana jest "grą umiejętności". - Osoba chora, grająca w taki sposób, aby zaspokoić swoje emocje, nie ma w nim żadnych szans. To nie to samo co ruletka. Poker może być patogenem, który wywołuje chorobę, ale spotyka się to niezwykle rzadko - uważa.
Liczba osób, które utrzymują się w Polsce z pokera jest nieznana. Wielu z nich ukrywa swoją pasję, wielu wyjeżdża za granicę. Na stałe.
Autor: TG/ja / Źródło: tvn24.pl, "Polska i Świat"
Źródło zdjęcia głównego: tvn24