PiS zagłuszało Palikota

Przewodniczący Ruchu Palikota powiedział na konferencji prasowej, że spot został sfinansowany z prywatnych pieniędzy i kosztował 3250 zł. W spocie kilka osób krytykuje rząd, mówiąc m.in.: "boli mnie to, że my Polacy musimy wyjeżdżać za granicę", "moje dziecko ma mieć szansę żyć w normalnym państwie", "codziennie rzuca się nam przedsiębiorcom kłody pod nogi", "władza zmarnuje moje pieniądze, zmieńmy to, wygońmy ten beton".

Bohaterowie spotu nakłaniają też do głosowania na Ruch Palikota. "Kocham Palikota" - mówi jeden z nich.

Palikot zapewnił, że w spocie grają "prawdziwe osoby, które stają przed kamerą i z imienia i nazwiska mówią, co im się nie podoba".

"Skandaliczna rzecz"

Konferencja została zorganizowana przed siedzibą PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie i z tego powodu utrudnione było wejście do budynku. Młodzi działacze PiS w ramach protestu podjechali samochodem i włączyli głośną muzykę. - Działacze PiS próbują zagłuszyć nasze spotkanie, to przykład ich kultury, nie dość, że posłowie pobierają ogromne pieniądze z budżetu państwa, przegłosowali ustawę ograniczające finansowanie partii, to jeszcze się ustawiają samochodem i zagłuszają konferencję prasową. Warunki prowadzenia konferencji są utrudnione - komentował Palikot.

Polityk odniósł się też do spotów zaprezentowanych w poniedziałek przez PiS. Jego zdaniem, tworzenie spotów za publiczne pieniądze to "rzecz skandaliczna". - To pokazuje najgorsze cechy polskiej polityki - podkreślił.

I dodał: - PiS uprawia cyniczną grę, która polega na tym, że wynajęci aktorzy i lektorzy (grają w spotach), wszystko całkowicie spreparowane, nie mają nic wspólnego z rzeczywistymi historiami, za którymi ludzie (występujący w spotach) mieliby odwagę stanąć.

W poniedziałek PiS zaprezentowało, w ramach kampanii "Słowa prawdy", spoty, które od wtorku będzie emitować w radiu i TV. Bohaterzy spotów zwracają się do premiera Donalda Tuska mówiąc m.in.: "Nie jestem obciachem, jestem Polakiem".

Palikot nie chciał komentować na konferencji prasowej zawiadomienia Centralnego Biura Antykorupcyjnego do prokuratury. CBA uważa, że polityk poświadczył nieprawdę w swoich oświadczeniach majątkowych.

Źródło: PAP