Pilot awionetki, która w niedzielę rozbiła się w Krakowie nie odblokował przed lotem drążka sterowego, tzw. wolantu. - To mogło spowodować wypadek - poinformował w czwartek przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, Edmund Klich.
W niedzielnej katastrofie Cessny zginęły dwie osoby, a dwie zostały ranne. Jedna z ofiar w stanie ciężkim wciąż przebywa w szpitalu.
To tylko jedna z przyczyn
Jak tłumaczył Klich po wcześniejszym locie wolant został niewłaściwie zabezpieczony, co pozwoliło pilotowi uruchomić maszynę pomimo tego, że wcześniej nie sprawdził i nie zdjął blokady steru. - To niewiarygodny wręcz fakt, że po wcześniejszym locie niewłaściwie został zablokowany wolant, co pozwoliło pilotowi uruchomić samolot. Zabezpieczenie nie blokowało też całego wolantu - powiedział przewodniczący.
Dodał też, że niewłaściwe zabezpieczenie pozwalało wykonywać ruch sterem wysokości w jedną stronę (do siebie) oraz sterować lotkami. - Prawdopodobnie w końcowym etapie lotu pilot chcąc oddać drążek w celu zwiększenia prędkości nie mógł tego zrobić, bo miał założoną blokadę - wyjaśnił Klich.
Według niego, zdarzenie to wraz z krótkim pasem startowym oraz dużym obciążeniem maszyny mogły się przyczynić do wypadku samolotu. - Tu może być kilka przyczyn, ale to jest taka sprawa ostateczna - dodał przedstawiciel Komisji.
W wypadku zginęły dwie osoby
Do wypadku Cessny 172m doszło w niedzielę tuż po zakończeniu VI Małopolskiego Pikniku Lotniczego, w którym maszyna brała udział. Według policji awiontka należała do Aeroklubu Warszawskiego - Babice. Samolot leciał z dawnego lotniska Rakowice-Czyżyny na lotnisko Warszawa-Bemowo.
Cessna 172m, z czterema osobami na pokładzie, niedługo po starcie spadł między drzewa w parku na osiedlu Oświecenia, w odległości około pół kilometra od miejsca startu. W katastrofie zginął 46-letni pilot samolotu, a dzień później w szpitalu zmarł 29-letni pasażer. W szpitalu w stanie ciężkim z licznymi oparzeniami przebywa 45-letni pasażer.
Postępowanie w sprawie wypadku prowadzi prokurator oraz przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. W poniedziałek Andrzej Pussak z komisji powiedział dziennikarzom, że z dotychczasowych ustaleń wynika jednoznacznie, że samolot był od chwili startu "przeciągnięty", tzn. nie posiadał siły nośnej, a lot odbywał się ze zbyt małą prędkością, przy bardzo dużym kącie wznoszenia. Jak powiedział, być może na katastrofę miał wpływ ciężar czterech osób na pokładzie, zabranego bagażu oraz paliwa. W wyniku tego samolot mógł mieć przekroczoną dopuszczalną masę.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: O wypadku opowiada Edmund Klich z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych / TVN24