Odnaleziony pilot awionetki, która w niedzielę rozbiła się w lesie w miejscowości Mokrzec, nic nie pamięta. Mężczyzna, którego policja szukała przez trzy dni, odnalazł się we wtorek po południu - zadzwonił do domu, powiedział gdzie jest i poprosił, by ktoś po niego przyjechał.
Mężczyznę przesłuchali najpierw członkowie specjalnej komisji badającej wypadki lotnicze, później policjanci. Jednak na większość pytań pilot-amator odpowiadał słowami "nie wiem" lub "nie pamiętam". Jak sam mówił, był w szoku. Jak dodał, po wypadku przez cały czas miał błąkać się po lesie i polach.
Wypadek ze znikającym pilotem
W niedzielę wieczorem koło Międzychodu w Wielkopolsce rozbiła się awionetka. Jej pilot wyszedł z domu w Kwiczu około 16. Cztery godziny później samolot, którym leciał spadł na ziemię.
Zanim ktokolwiek przybył na miejsce, mężczyzna zniknął. Wcześniej zdążył jeszcze zadzwonić do żony i powiedzieć, że nic mu się nie stało. Później jego telefon zamilkł. Policjanci nie mieli więc szans na namierzenie aparatu i miejsca pobytu poszukiwanego.
Podczas przesłuchania mężczyzna zeznał jednak, że nie przypomina sobie tego telefonu. Nie pamiętał też samego wypadku.
Policjanci poszukiwali go przez ostatnie trzy dni. Szukali go m.in. przy pomocy psów tropiących. Po przesłuchaniach 52-latka zwolniono do domu. Dochodzenie, które ma wyjaśnić przyczyny i okoliczności wypadku, będzie jednak nadal prowadzone przez Komisję do spraw Badania Wypadków Lotniczych - CZYTAJ WIĘCEJ O WYPADKU AWIONETKI
Źródło: TVN24, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24