Sąsiedzi, z którymi rozmawiała reporterka TVN24, zgodnie wskazują, że Brunon K. nie należał do osób sprawiających większe kłopoty. Mieszkał z żoną i dwójką dzieci. - Normalne, młode małżeństwo. Żadnych kłótni, żadnych awantur - wskazuje jedna z mieszkanek bloku.
Starał się o pozwolenie na broń
Jak mówi jedna z sąsiadek, "pięć lat temu o opinię na jego temat pytała policja". - Chodziło o to, że ubiegał się o pozwolenie na posiadanie broni. Wyraziłam pozytywną opinię. Jak najbardziej. Bo to cicha, spokojna, przeciętna rodzina - tłumaczy mieszkanka bloku.
Dodała też, że kiedy Brunon K. miał 16-17 lat, skonstruował własnoręcznie ładunek wybuchowy i go zdetonował. W wyniku tego wydarzenia stracił kilka palców u ręki.
Inna kobieta, która Brunona K. zna z widzenia "od dziecka", przypomina sobie, że "petardy konstruował od małego". Wszyscy zdążyli się do tego przyzwyczaić, bo, poza incydentem sprzed blisko dwudziestu lat, nie było innych wypadków - mówiła sąsiadka Brunona K.Chciał mieć broń, bo "czuł się zagrożony"Informację o tym, że Brunon K. starał się o pozwolenie na broń, potwierdził Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji. Poinformował też, że mężczyzna napisał w 1997 roku podanie w tej sprawie.- Napisał wtedy, że prosi o to, aby mu wydać broń dlatego, że przewozi pociągiem duże kwoty pieniędzy - jeździł wtedy na trasie z Warszawy do Krakowa - w związku z tym czuje się zagrożony i potrzebna mu jest do tego broń. Oczywiście pozwolenia nie dostał, bo nie było do tego podstaw - wytłumaczył Nowak. Policjant powiedział też, że po tym, jak mu odmówiono, mężczyzna więcej nie ubiegał się o pozwolenie. Nowak przyznał również, że policja robiła wówczas wywiad wśród sąsiadów, którzy mówili, że Brunon K. to "taki miły, spokojny człowiek". - Absolutnie nie było wobec niego wtedy podejrzeń - podkreślił.
Brunon K. chciał pozwolenia na broń, bo "czuł się zagrożony"
Wykładowca zatrzymany. "Planował zamach"
Naukowiec zamachowiec
Autor: ŁOs,dp//gak/k / Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24