Najpierw nie było wiadomo, gdzie będzie podpisana umowa o tarczy. Potem, czy w uroczystości weźmie udział prezydent. Gdy już to ustalono, okazało się, że MSZ zaprosił „pana Lecha Kaczyńskiego”. - Tu prowadzona jakaś gra – wieszczył Michał Kamiński. A MSZ tłumaczył się pośpiechem.
„MSZ ma zaszczyt zaprosić pana Lecha Kaczyńskiego na uroczystość podpisania Umowy między Rządem Rzeczpospolitej Polskiej a Rządem Stanów Zjednoczonych Ameryki dotyczącej rozmieszczenia na terytorium RP antybalistycznych rakiet przechwytujących” – zaproszenie tej treści otrzymał Pałac Prezydencki.
Gafę MSZ z przekąsem skomentował prezydent. - Dostałem od rządu dość oryginalne zaproszenie. Napisane na nim było: Pan Lech Kaczyński. Ale pójdę, bo za ważna dla Polski sprawa – stwierdził na konferencji prasowej. Nadal jednak nie wiadomo czy Lech Kaczyński będzie na uroczystości przemawiał.
Sikorski przeprasza
Ministerstwo kaja się i zapewnia, że brak prezydenckiego tytuły wynika tylko i wyłącznie z przyczyn technicznych i działania pod presją czasu. - Jeżeli w pośpiechu ktoś popełnił taki błąd, to w imieniu ministerstwa Pana Prezydenta serdecznie przepraszam i zostanie on naprawiony – zapewnił Radosław Sikorski.
Z kolei drobnej złośliwości wobec głowy państwa nie odmówił sobie premier. Odpowiadając na pytanie dziennikarzy, kiedy spotka się z Lechem Kaczyńskim, stwierdził: - Jutro, bo prezydent chciał uczestniczyć w uroczystości podpisania umowy. Jeśli będzie chciał zabrać głos, to zabierze. Należy dmuchać na zimne, bo zdarza się, że politycy zmieniają zdanie w ostatniej chwili o 180 stopni, ale nie sądzę, żeby w tym przypadku takie zagrożenie istniało – uważa Donald Tusk.
Uroczystość w kancelarii premiera odbędzie się w środę o 11.30
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: "Pan Lech Kaczyński"\ TVN24 (zdjęcie zaproszenia dzięki uprzejmości "Dziennika")