Janusz Palikot wychodzi z roli politycznego harcownika - czytamy w "Gazecie Wyborczej". - Przesuwam się do środka, będzie mniej offowych zachowań, więcej repertuaru z Teatru Narodowego - mówi polityk w rozmowie z gazetą.
Jeśli w październiku przez Sejm przejdzie 70 ustaw przygotowanych przez kierowaną przez Palikota komisję "Przyjazne państwo", zda on wtedy egzamin na poważnego polityka - zauważa "Gazeta".
Egzaminatorem jest Donald Tusk, który wziął niedawno posła na męską rozmowę. - Usłyszałem, że powinienem dociążyć swój wizerunek sprawami merytorycznymi - mówi "Gazecie" Palikot.
Znany głównie z happeningów, obrażania prezydenta i przesadnej dbałości o zdrowie głowy państwa poseł chce się wyciszyć. W poniedziałek w Radiu ZET oświadczył, że jego lipcowe stwierdzenie, iż uważa prezydenta Lecha Kaczyńskiego "za chama", to było "za dużo". - Jak minęły emocje, to się teraz z tym źle czuję - przyznał Palikot.
Na razie koniec z wybrykami
- Unikam agresywnych działań, które mogłyby przykryć sprawy komisji "Przyjazne państwo" - mówi Palikot. I zaraz dodaje: - Jednak jeśli pojawią się bulwersujące sprawy, to będę reagował. Nie da się nagle zmienić osobowości. To tak jakby kazać nosić garnitur Jackowi Kuroniowi.
Pierwsza płyta bardzo dobrze się sprzedała i trzeba zastanowić się, jaka ma być druga. Janusz Palikot
- Pierwsza płyta bardzo dobrze się sprzedała i trzeba zastanowić się, jaka ma być druga - mówi Palikot.
A w partii już mówi się o wielkich ambicjach lubelskiego polityka. - To on wskaże kandydata, który otworzy lubelską listę Platformy w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego - mówi europoseł PO. - Po rekonstrukcji rządu pewnie będzie chciał objąć jakąś ministerialną tekę - dodaje.
Człowiek do zadań specjalnych
Ale Palikot zastrzega, że co najmniej przez kolejny rok będzie zajęty pracą w komisji "Przyjazne państwo". Rozmówcy w PO mówią jedno: na Palikota nie ma mocnych w klubie. Szef klubu Zbigniew Chlebowski nieraz groził ukaraniem go za jego kolejne wypowiedzi, ale zawsze kończyło się niczym.
- Palikot jest człowiekiem do specjalnych poruczeń Tuska i jego dworu - mówi "Gazecie" członek zarządu Platformy. - Agresywne ataki na PiS i prezydenta przynoszą partii więcej korzyści niż strat, Palikot o tym wie i czuje się pewnie.
- Doskonale wie, co i o kim może powiedzieć. Może bezkarnie krytykować ministra obrony czy zdrowia i plotkować o ich dymisji, bo nie są zbyt ważni w PO. Gdyby coś podobnego powiedział o Grzegorzu Schetynie czy Mirosławie Drzewieckim, byłaby to jego ostatnia wypowiedź - mówi jeden z doradców Tuska i zastrzega, że nie ma układu dwór Tuska - Palikot. - Obie strony na tym korzystają, ale nie jest to wyreżyserowane.
A Palikot przypomina, że jego najsłynniejsza akcja - gdy w Lublinie wystąpił na konferencji ze sztucznym penisem w obronie zgwałconej w policyjnej izbie zatrzymań dziewczyny - była skuteczna. - Policjant skazany, kamera zainstalowana w izbie zatrzymań. Kamery mają być w całym kraju - mówi "Gazecie".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24