Kradzież telefonu, której nie było, zmyślone pobicie czy zgłaszanie rozboju w obawie przed reakcją żony na... przegranie pieniędzy w salonie gier - Radom, według tamtejszych policjantów, ogarnęła plaga wymyślonych przestępstw. Funkcjonariusze przestrzegają: kara za zmyślone zgłoszenie jest już prawdziwa - do 2 lat za kratkami.
W ciągu ostatnich dni do radomskiej komendy zgłosiło się kilka ofiar rzekomych rozbojów i kradzieży. Choć osoby, które przedstawiają się w roli pokrzywdzonych, starają się być bardzo wiarygodne, nie zawsze się udaje. - Każde zgłoszone nam przestępstwo jest analizowane. Niestety często się okazuje, że to, co opowiadają nam rzekome ofiary, jest dalekie od rzeczywistości - mówi z-ca szefa radomskiej policji mł. insp. Jacek Jóźwicki.
Zgłaszają kradzież żeby uniknąć opłat
Według policjantów, radomianom zgłaszającym się na policję nie można odmówić fantazji. Jeden z mężczyzn opowiadał funkcjonariuszom, że w trakcie podróży został obrabowany przez innych pasażerów. Tymczasem rozboju wcale nie było, a mężczyzna, który nie pojawiał się w domu przez kilka dni, spędził miło czas u swojej znajomej.
Z kolei mieszkaniec podradomskiej Wierzbicy usiłował wmówić funkcjonariuszom, że został pobity przez nieznanych sprawców, którzy zabrali mu telefon komórkowy. - Po kilku dniach policjanci ustalili, że przestępstwa nie było, a mężczyzna telefon zgubił. Udało się także odzyskać zgubę, telefonu używał jego znalazca - opowiada Jóźwicki. Czemu nie zgłosił zguby? - Wiele osób zgłasza np. kradzież telefonu komórkowego, aby uniknąć opłaty za kartę SIM, której operator sieci komórkowej wymaga w razie utraty aparatu - wyjaśnia z koeli Rafał Jeżak z zespołu prasowego radomskiej policji.
Wymyślił rozbój z zemsty
Wymyślony rozbój miał być też formą zemsty 18-latka z Radomia na współpasażerach autobusu, którzy wdali się z nim w sprzeczkę. Chłopak zgłosił policji, że ukradli mu dokumenty, które jak się później okazało, sam wyrzucił na pętli autobusowej.
Zdarza się też zmyślanie rozbojów z obawy przed gniewem najbliższych. - Tak było np. w przypadku młodego radomianina, który w obawie przed żoną przedstawiał siebie jako ofiarę rozboju, podczas gdy sporą sumę pieniędzy przegrał w salonie gier - opowiada Jeżak.
Policjanci przyznają, że rzekome przestępstwa przysparzają im dodatkowej pracy i zabierają czas. Ale poważniejsze konsekwencje może ponieść autor fałszywego doniesienia. - Na ogół w takich wypadkach sprawa jest umarzana, a osoby informujące nas o przestępstwie, którego nie było, mają przedstawiane zarzuty. Grozi im za to do 2 lat więzienia - podkreśla komendant Jóźwicki.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24