Kijki w dłoń, szybka rozgrzewka i Leszek Miller jest gotowy do spaceru. Były premier wczoraj wieczorem wziął udział w grupowym treningu nordic walking w Gdyni, przyjmując zaproszenie organizatorów. Nie mógł liczyć na specjalne względy czy taryfę ulgową i maszerował równo ze wszystkimi.
Podczas spaceru były premier wydawał się być zrelaksowany, ale też skupiony. Chętnie wykonywał polecenia trenerki.
Miller w dobrej kondycji. A Sojusz?
Polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej wykazał się przyzwoitą kondycją. Zapytany zaś o formę swojej partii na finiszu kampanii wyborczej odrzekł, że Sojusz walczy o jak najlepszy wynik.
Zaznaczył, że nie wierzy w sondaże, które pokazują, że SLD jest na czwartej czy dalszej pozycji i zapowiedział, że rzeczywisty wynik będzie dla nich korzystniejszy niż się przewiduje. Dodatkowo w rozmowie z reporterką TVN24 stwierdził, że nie wróciłby więcej za stery partii. - Ten czas jest już zamknięty, ja wiem ile to kosztuje, także wysiłku fizycznego i ile trzeba znieść psychicznej presji - mówił Miller.
Według niego, obecny lider partii, Grzegorz Napieralski, ma teraz dobry finisz.
Dla siebie, nie dla Millera
Wspólnie z Millerem trening odbyli mieszkańcy Gdyni, którzy regularnie uczestniczą w spacerach nordic walking i zgodnie twierdzili, że przyszli tu dla siebie i swojego zdrowia, nie dla byłego premiera.
Wszyscy jednak potwierdzali, że cieszą się z jego obecności i na wybory pójdą. Na kogo zagłosują - nie ujawnili.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24