- Przyjmuję to jako coś naturalnego, ponieważ jest to wpisane w wolność i w demokrację - tak Ewa Kopacz odniosła się do poniedziałkowego incydentu z jej udziałem we Wrocławiu. Spotkanie premier z ludźmi kultury zakłócili protestujący, którzy zarzucili jej kłamstwo, a rząd nazwali złodziejami. - Całe życie rozmawiałam z ludźmi i nie zawsze były to sympatyczne rozmowy, niekiedy bardzo trudne, jestem do tego przyzwyczajona - skomentowała szefowa rządu.
Na poniedziałek zaplanowano spotkanie premier z przedstawicielami miejskich instytucji kultury we wrocławskim teatrze Capitol.
Budynek był oblegany przez pikietujących. Premier musiała skorzystać z tylnego wejścia. Tam jednak też czekali przeciwnicy rządu. Krzyczeli: "Złodzieje", "Tak się nie prowadzi dialogu, wchodząc tylnymi drzwiami". Zarzucali PO i Kopacz, że kłamali przez osiem lat rządów. - Widać po oczach, że pani kłamie - rzucił jeden z demonstrantów.
We wtorek na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu Ewa Kopacz komentowała te wydarzenia. Stwierdziła, że wygląda na to, iż była to akcja "mocno zorganizowana i koordynowana".
- Oprócz grupy Romów, którzy rzeczywiście mieli problem i bardzo spokojnie rozmawiali, wręczyli petycję, była również grupa, która bardzo głośno artykułowała swoje niezadowolenie, tak to nazwijmy - powiedziała szefowa rządu.
Premier zaznaczyła, że przyjmuje to jako coś naturalnego, ponieważ jest to wpisane w wolność i w demokrację.
- Ci ludzie powinni zrozumieć jedną rzecz: że żyją w wolnym kraju, że nie muszą się już się modlić o wolność dla swojej ojczyzny, kiedy mówią "ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie". Oni mają tę wolną ojczyznę i ja tę wolność przedkładam ponad wszystko - podkreślała.
- Jeśli ci ludzie dzisiaj mogą przyjść i nakrzyczeć na premier i na ministrów, to ja ponad wszystko cenię sobie wolność i mówię: niech krzyczą, niech wytykają premierowi i ministrom, ale ta wolność dla mnie jest bezcenna - mówiła.
Kopacz dodała, że obawia się sytuacji, w której "inni" dojdą do władzy. - Boję się, że wtedy ta wolność będzie zdecydowanie ograniczona - stwierdziła.
- Ja całe życie rozmawiałam z ludźmi i nie zawsze były to sympatyczne rozmowy, niekiedy bardzo trudne, jestem do tego przyzwyczajona. Proszę mi wierzyć, nie stanowi to dla mnie problemu. A jeśli choćby jeden problem podczas tego rodzaju spotkań ma być rozwiązany dla człowieka, który tam przychodzi, to warto znieść nawet te wszystkie mało sympatyczne słowa - zadeklarowała.
"Wstrętna kłamczucho!"
Protestujący zarzucali też Ewie Kopacz kłamstwo ws. katastrofy smoleńskiej. - Co tam robiłaś w Moskwie, kłamczucho. Okłamywałaś, że lekarze robią sekcje. Kłamczucho, wstrętna kłamczucho! - wykrzykiwała jedna z kobiet.
Przed Capitolem manifestowali ponadto związkowcy z "Solidarności". Krzyczeli "Hańba" oraz "Szanowna pani premier, pisze pani na wszystkich swoich plakatach, że chce rozmawiać, proszę wyjść do nas".
Przed teatrem pojawili się także Romowie oraz przedstawiciele fundacji Nomada, która broni ich praw na Dolnym Śląsku. Zagłuszali wystąpienie Kopacz.
- Proszę do nas wyjść i porozmawiać! - krzyczeli. - Pani premier, mamy list! - skandowali. Manifestujący chcieli przekazać szefowej rządu list w obronie Romów i prośbę o interwencję po tym, jak w ubiegłym tygodniu w środę w mieście zrównano z ziemią jedno z romskich koczowisk. Romowie stracili swoje domy i cały dobytek. Mieszkało tam 10 osób, w tym pięcioro dzieci.
W poniedziałek do tłumu zebranego przed teatrem wyszedł doradca premier Sławomir Nitras. Zaapelował o spokój. Przedstawiciele Ewy Kopacz przyjęli list od fundacji Nomada.
"Będę wydawać pieniądze, by być bliżej obywateli"
Premier, pytana we wtorek o koszty wyjazdowych posiedzeń rządu powiedziała: - Są tacy w Polsce, którzy wydają publiczne pieniądze na to, by odgradzać się od obywateli, a ja wydaję pieniądze na to, by być bliżej obywateli.
Jak podkreśliła, wielu Polaków, z którymi ministrowie rozmawiają podczas wyjazdowych posiedzeń rządu "nie miałoby szansy rozmawiać z ministrem, premierem, nawet wtedy, gdy premierowi chcą nawtykać". - Cenię to sobie ponad wszystko - dodała Kopacz. - Będę wydawać pieniądze na to, by być bliżej obywateli i przybliżyć władzę do obywateli - deklarowała premier. Wtorkowe posiedzenie rządu we Wrocławiu to trzecie wyjazdowe posiedzenie; poprzednie odbyły się w Katowicach i Łodzi.
Autor: db,MAC,js//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24