Miniprogi, kontrole, policja na skrzyżowaniu - w tym miejscu nic nie pomaga. W Bydgoszczy codziennie na jednym ze skrzyżowań dochodzi do wypadków i stłuczek. Kierowcy nie są w stanie nauczyć się jazdy po skrzyżowaniu, a służby mundurowe są bezsilne. W efekcie mieszkańcy miasta przejeżdżają tamtędy "z duszą na ramieniu". Za każdym razem.
Skrzyżowania przy Magnuszewskiej w Bydgoszczy dosyć mają już wszyscy. Dlatego drogowcy postanowili w końcu interweniować. Od wielu miesięcy apelowali o to mieszkańcy, ale dopiero po interwencji mediów coś w tej kwestii zaczęło się dziać. Od czwartku wjazd na skrzyżowanie jest chociaż trochę "trudniejszy".
Nic nie pomoże, tylko człowiek pomoże
Znaki ograniczają prędkość do 40 km/h, a na nawierzchni pojawiły się "miniprogi" sygnalizujące kierowcom wjazd na wielkie skrzyżowanie. Chociaż ludzie tego właśnie chcieli, to Krzysztof Kosiedowski z Zarządu Dróg Miejskich w Bydgoszczy twierdzi, że nic i tak się nie zmieni: - Czegokolwiek byśmy nie robili, jakich ograniczeń nie zastosowali to i tak nic nie zastąpi zdrowego rozsądku i tego, żeby kierowcy bardziej uważali.
Ludzie myślą, że to rondo
Krzysztof Lipiński z rady pobliskiego osiedla, który od 2,5 roku walczy o zmianę organizacji ruchu na skrzyżowaniu, że kierowcy dalej myślą swoje.- Wszystkim się wydaje, że wjeżdżają na rondo i dopiero jak przejadą tędy kawałek, są już na środku, to zaczynają mieć problemy - mówi.
- Jechałam z pierwszeństwem, kiedy nagle zostałam uderzona przez kobietę pędzącą innym samochodem. Dachowałam - mówi pani Eliza, mieszkanka Bydgoszczy. Kobieta do dzisiaj odczuwa po tym wypadku bóle kręgosłupa i chodzi na rehabilitację. - Jedyne wytłumaczenie, jakie dostałam to było to, że ona myślała, że jechała po rondzie - mówi.
49 kolizji i wypadków
Policja zjawia się na skrzyżowaniu przy Magnuszewskiej średnio raz w tygodniu. W ubiegłym roku interweniowała 49 razy. W siedmiu przypadkach chodziło o wypadki. W tym roku doszło już do 22 mniejszych zderzeń i wypadku, w którym jedna osoba została ranna. Mieszkańcy jednak twierdzą, że w rzeczywistości statystyki są bardziej przerażające, bo ludzie policji nie wzywają.
Recepta wydaje się być jedna: sygnalizacja świetlna. Tę drogowcy obiecują na koniec roku.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24