Zdaniem Stefana Niesiołowskiego (PO), klub poselski i nowe ugrupowanie "Polska jest najważniejsza" nie odbierze głosów Platformie Obywatelskiej. Jak podkreślał, jest ono skierowane przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu i kierownictwu PiS-u. - Moim zdaniem to jest chyba najpoważniejsza inicjatywa polityczna od czasu 2001 roku - dodał Niesiołowski. Ale PiS się nie martwi. - Dzisiaj mimo uśmiechów dużo bledsze twarze mają członkowie PO - skomentował Andrzej Dera.
- To ugrupowanie może rosnąć tylko kosztem PiS-u – mówił Niesiołowski, zaznaczając jednocześnie, że trochę głosów może odebrać innym partiom, ale "na tym polega konkurencja polityczna". - Wszystko to, co osłabia klikę Kaczyńskiego, jest dobre dla Polski - dodał.
Wszystko to, co osłabia klikę Kaczyńskiego, jest dobre dla Polski Stefan Niesiołowski, PO
Najważniejsza inicjatywa od 2001?
- Mam świadomość, że to może wyjść konkurencja dla Platformy. Ale polityka nie polega na tym, żeby partie się ogrodziły drutami kolczastymi i broniły swojego status quo, tylko na tym, że wygrywają w konkursie idei, programów, ludzi, dyskusji, pewnych możliwości intelektualnych – i ten klub daje takie możliwości - mówił.
W ocenie Niesiołowskiego, mało prawdopodobne jest, żeby do ugrupowania "Polska jest najważniejsza" były jakieś transfery z Platformy, poza politykiem z listy PO, który ma zastąpić w Sejmie Janusza Palikota i już zapowiedział, że dołączy do nowego klubu. – Widać w kogo ta partia bije i komu odbiera glosy – podkreślał.
- W dłuższej perspektywie ono może rozrastać się tylko kosztem PiS-u - powtórzył Niesiołowski i dodał: - Moim zdaniem to jest chyba najpoważniejsza inicjatywa polityczna od czasu 2001 roku.
To nie PiS-light
Niesiołowski podkreślał także, że formacja, która powstaje, nie będzie PiS-light. - Fakt jest taki, że to ugrupowanie pod kilkoma względami się już różni od PiS-u. To jest inny język, to jest nie mówienie w kółko o katastrofie smoleńskiej, nie powtarzanie bredni o sztucznej mgle, dobijaniu rannych, odpowiedzialności Tuska i Komorowskiego, o krwi na rękach, itd. – tego oni nie mówią. Wyraźnie chcą dyskutować o problemach socjalnych, gospodarczych. Z tego punktu widzenia są trudniejszym przeciwnikiem, ale - jak mówię – dla Polski to lepiej, niż dyskutować, kto dobijał rannych na lotnisku w Smoleńsku - oceniał.
Pytany o to, czy nowy klub poselski powinien mieć własnego marszałka Sejmu, stwierdził, że jeszcze nie przyszedł na to czas.
Nie pierwszy i nie ostatni raz
Nieco inaczej nową inicjatywę oceniał premier Donald Tusk: - To może być odłam PiS, spokojniejszy niż główne źródło, tak jak spokojniejsza i bardziej wyważona wydaje się Joanna Kluzik-Rostkowska od prezesa PiS.
Jak przypomniał, nie jest to jedyna taka sytuacja w historii polskiego parlamentu. - W każdej kadencji parlamentu powstawały takie przedsięwzięcia. Niektóre się udawały, niektóre nie – mówił.
Tusk nie obawia się nowej siły po stronie opozycji pod warunkiem, że będzie ona prowadziła merytoryczną dyskusję. - Jeśli powstanie klub opozycyjny, który będzie prowadził politykę krytyczną wobec mojego rządu, ale racjonalną, spokojniejszą, podbudowaną merytorycznie, to nie będę się martwił z tego powodu – podkreślał.
Tusk rozumie banitów
Tusk podkreślił również, że lepiej rozumie tych, którzy "wychodzą z PiS, niż tych, którzy zostają w PiS". - Moralnie i intelektualnie oczekiwałbym wyjaśnień raczej od tych, którzy zostają, a nie od tych, którzy wychodzą - powiedział szef rządu.
- Nie chcę się cieszyć z cudzych kłopotów, nawet jeśli to są kłopoty Jarosława Kaczyńskiego. Życie mnie nauczyło, że jeśli ktoś małostkowo cieszy się, że ktoś inny ma kłopoty, to natychmiast sam popada w podobne tarapaty – dodał Tusk.
PiS się nie boi
Powstanie klubu poselskiego "Polska jest najważniejsza" nie martwi też niedawnych kolegów z partii. Jak oceniał we wtorek szef klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak, powstanie nowego klubu nie jest jakimkolwiek zagrożeniem dla jego ugrupowania.
Jego zdaniem, klub Polska Jest Najważniejsza i towarzyszące mu stowarzyszenie prezentują program liberalny, a obecnie rządzi Polską partia liberalna jaką - jak mówił - jest PO. - Jeżeli ktoś może czuć się zagrożony, to obecnie rządzący. Chyba, że będzie jakaś koalicja, czyli obecnie rządzący plus stowarzyszenie - powiedział.
Blade twarze Platformy
Zdanie szefa klubu PiS podzielają pozostali politycy partii Jarosława Kaczyńskiego. - To nie jest problem dla Prawa i Sprawiedliwości. PiS jest partią konserwatywną, które miało skrzydło liberalne. Frakcja liberalna postanowiła się usamodzielnić. Żyjemy w wolnym kraju - wtórował mu Andrzej Dera.
Jak dalej stwierdził, "będzie piękna walka na ładne twarze liberalizmu" i dopiero okaże się czy wygra twarz Joasi Kluzik-Rostkowskiej czy Donalda Tuska. - Dzisiaj mimo uśmiechów dużo bledsze twarze mają członkowie PO - zaznaczył.
PiS nie trzymał na siłę
Błaszczak powiedział też, że nie przekonywał posłów do pozostania w PiS. - Posłowie są dorosłymi ludźmi, decydują sami o swojej przynależności. Traktuję ludzi poważnie, nie jak dzieci - stweirdził.
Pytany o to, czy parlamentarzyści, którzy zdobyli mandaty z list PiS, a teraz współtworzą nowy klub, powinni złożyć mandaty poselskie powiedział: - Mam nadzieję, że w polityce obowiązują zasady honorowe. (...) Jeżeli ktoś coś uzyskał dzięki grupie, z której następnie występuje, powinien zachować się odpowiednio. Powinien ustąpić ze stanowiska, które dzięki tej grupie politycznej uzyskał.
Błaszczak podtrzymał też pojawiające się wcześniej głosy, wzywające Michała Kamińskiego do rezygnacji z funkcji szefa frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, po tym jak przeszedł on do stowarzyszenia "Polska jest najważniejsza". - Jeżeli jest człowiekiem honoru, za jakiego się uważa, powinien przestać być przewodniczącym - podkreślał przewodniczący klubu PiS.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP