Prokuratorzy przesłuchali już nagranie rozmowy Zbigniewa Ziobry i Andrzeja Leppera - donosi "Wprost". Warszawska Prokuratura Okręgowa zasłaniając się dobrem śledztwa nie wyjaśnia, w jakiej formie dowód został im przekazany.
Według nieoficjalnych informacji tygodnika, treść nagrania odpowiada relacji ministra Ziobry. Nagrana jest cała rozmowa, a także po kilkanaście minut przed jej rozpoczęciem i po jej zakończeniu. Z treści rozmowy wynika, że szef Samoobrony raczej nie spodziewał się, że jest nagrywany. Poruszał bowiem wiele prywatnych tematów.
W tej chwili, na zlecenie prokuratury, sporządzany jest stenogram nagrania. Szczegółowe wyniki badań taśmy Ziobry znane będą za mniej więcej dwa tygodnie.
Cisza dla dobra śledztwa - Prowadzimy postępowanie zgodnie z przepisami kodeksu postępowania karnego. Dla dobra śledztwa nie wypowiadamy się na temat ustaleń ani wykonywanych czynności - usłyszał portal tvn24.pl w prokuraturze.
Chcieliśmy się dowiedzieć, w jakiej formie został przekazany przez ministra Zbigniewa Ziobrę zapowiadany dowód niewiarygodności Andrzeja Leppera dotyczący przecieku ws. akcji CBA. W poniedziałek minister zaprezentował dziennikarzom cyfrowy dyktafon, na którym - jak mówił - została nagrana jego rozmowa z Lepperem. Jego zdaniem, nagranie to dowodzi, że nie mówił Lepperowi o działaniach CBA związanych z odrolnieniem gruntów w ministerstwie rolnictwa.
Minister pokazał jedynie dyktafon - nagrania nie odtworzył. Nie powiedział też, dlaczego dyktafonu, jako dowodu w sprawie, nie zatrzymała prokuratura, a ani też, dlaczego nie zabrał dyktafonu do Koszalina, gdzie w niedzielę składał zeznania w prokuraturze i odbył konfrontację z Lepperem.
Więcej wątpliwości niż pewników Nie wiadomo zatem, czy nagranie zostało przekazane np. na płycie CD, w innej formie bądź czy dyktafon zostanie jeszcze dostarczony do prokuratury. Brak odpowiedzi na te pytania może doprowadzić do pojawienia się wątpliwości, np. co do ciągłości nagrania, bądź ewentualnych manipulacji w nagraniu.
Takie wątpliwości ma jeden z "bohaterów" nagrania - Andrzej Lepper. Stwierdził on, że podejrzewał, iż Ziobro go nagrywa i powiedział o tym prokuratorowi podczas niedzielnego przesłuchania w Koszlinie. - Ziobro wkładał lewą rękę do lewej kieszeni. Mógł mieć tam dyktafon i nagrywać. Ale to żaden dowód - powiedział Lepper. W TVN24 mówił, że dyktafon można "włączać i wyłączać i nagrywać co się chce", bo to nie dyktafon rządził ministrem Ziobro, lecz minister rządził dyktafonem.
Ekspert: prokurator na nagrywanie powinien mieć zgodę sądu - Przy dzisiejszym poziomie techniki zmanipulowanie nagrania nie jest problemem. Ale odkrycie tego przez biegłego również - powiedział w TVN24 Jarosław Kołkowski z Kancelarii Weil, Gosthal & Magnes. Przypomniał, że skoro eksperci są w stanie odzyskać informacje z wykasowanego dysku komputera, to tym bardziej mogą stwierdzić, czy były dokonywane manipulacje w zapisie cyfrowym. - W moim przekonaniu można określić, czy nagranie było dokonane z przerwami czy bez nich - dodał.
Ziobro jako minister sprawiedliwości jest równocześnie prokuratorem generalnym. A prokurator powinien mieć zgodę sądu na nagrywanie. Inna rzecz to fakt, że ten prokurator brał udział w tej rozmowie. Pytanie zatem w jakim celu nagrywał rozmowę: czy było to ad hoc, czy z zamiarem wykorzystania w materiale dowodowym. prawnik
Mecenas widzi problem gdzie indziej - w samej funkcji nagrywającego i nagrywanego. Ziobro jako minister sprawiedliwości jest równocześnie prokuratorem generalnym. - A prokurator powinien mieć zgodę sądu na nagrywanie. Inna rzecz to fakt, że ten prokurator brał udział w tej rozmowie. Pytanie zatem w jakim celu nagrywał rozmowę: czy było to ad hoc, czy z zamiarem wykorzystania w materiale dowodowym - pytał Kołkowski.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Gzell