Matkę z czwórką dzieci siłą wyrzucono z zajmowanego lokalu. Właściciel mieszkania twierdzi, że działa zgodnie z prawem. Kobieta wynajęła mieszkanie 5 miesięcy temu - problemy zaczęły się już na samym początku, bo właściciel podnosił opłaty i nie chciał oddać kopii umowy najmu. Później zaczął żądać pieniędzy nawet za skorzystanie z toalety.
Kobieta wynajmowała mieszkanie od końca września. W zamian pracowała w barze właściciela. Mężczyzna twierdzi, że uprzedzał lokatorów o tym, że powinni się wynieść. Natomiast Pani Anna odpowiada, że umowa została zawarta na rok z miesięcznym wypowiedzeniem na piśmie.
Kością niezgody były rachunki za media. Według pani Anny właściciel zmieniał wyliczenia. - On co dwa tygodnie zaczął robić swoje wyliczenia za media rachunki przedstawiały inna kwotę, a on sobie tak o 100 złoty podwyższał - tłumaczy pani Anna. Właściciel odpowiada, że on spisywał liczniki i mnożył przez trzydzieści dni w miesiącu i wyszło mu 300 złoty.
Pani Anna zobowiązała się, że będzie płacić za media, ale tylko na podstawie rachunków od dostawców. Wtedy do mieszkania wprowadził się sam właściciel i zaczęło się prawdziwe piekło.
Żądał opłat z przejście po korytarzu
Właściciel żądał opłat za przejście do łazienki. Wycenił to na 5 złotych. Kiedy dzieciom brakowało drobnych, właściciel proponował spacer na dworzec centralny lub do jednego z pobliskich hoteli. Pani Anna nagrała na dyktafon, jak właściciel żądał od jej dzieci. Kalbarczykowie nie godzili się na takie warunki i zaczęli szukać innego mieszkania - niestety mieli bardzo mało czasu, bo zostali eksmitowani. Na miejsce przyjechała policja, ale była bezradna bo zamki w drzwiach zostały zmienione, właściciel uciekł, a pani Anna nie ma kopii umowy najmu.
Jak zapowiada pani Anna, sprawa na pewno znajdzie swój finał w sądzie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24