Środowy marsz narodowców to była wielka, absolutna kompromitacja tego środowiska - ocenił profesor Andrzej Rychard, socjolog, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Dodał, że "wyraża jakiś rodzaj współczucia pod adresem policji", która "próbuje zachować profesjonalizm, a jest pod nieustającym ostrzałem ze wszystkich stron".
W środę podczas marszu w Warszawie doszło do zamieszek. Komenda Stołeczna Policji podała, że "grupy chuliganów zaatakowały policjantów chroniących bezpieczeństwa innych ludzi". Do działań ruszyły pododdziały zwarte, które użyły środków przymusu bezpośredniego - gazu łzawiącego i broni gładkolufowej.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński wydał oświadczenie w tej sprawie. Napisał o "równoległym nielegalnym zgromadzeniu, podczas którego dochodziło do szeregu incydentów polegających na agresywnych działaniach niektórych uczestników przemarszu, niszczeniu mienia i bezpośrednich atakach na policjantów".
Starcia z policją podczas Święta Niepodległości w Warszawie
Szef MSWiA wyraził jednocześnie "uznanie dla tych wszystkich uczestników Marszu Niepodległości, którzy godnie uczcili rocznicę". "Mam też nadzieję, że również organizatorzy 'marszu' właściwie ocenią zachowania, tych uczestników zgromadzenia, których postawa nie miała nic wspólnego ze świętowaniem niepodległości" - dodał.
"Wielka kompromitacja środowisk narodowców, absolutna kompromitacja"
Gościem TVN24 był w czwartek rano profesor Andrzej Rychard, socjolog, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Ocenił, że wezwanie ministra do organizatorów marszu o "właściwą ocenę zachowania" chuliganów, to "próba zrzucania odpowiedzialności".
- Minister wyraża uznanie tym, którzy "godnie uczcili". Ci, którzy "godnie uczcili", pewnie zmieściliby się u mnie w pokoju. Zdecydowana większość nie uczciła godnie i nimi powinna się zajmować policja - powiedział.
Środowa manifestacja - zdaniem profesora Rycharda - "to była wielka kompromitacja środowisk narodowców, absolutna kompromitacja". - Przy tej okazji kompromituje się idea święta narodowego do tego stopnia, że być może niektórzy porządni ludzie będą się wstydzili wyciągać biało-czerwoną flagę narodową - zaznaczył.
Odpowiedzialność za to jego zdaniem "ponoszą elity władzy". - Nie tylko te, które są teraz u władzy, ale też te, które były przedtem. Proces zawłaszczania święta narodowego, święta niepodległości rozpoczął się dużo wcześniej, jeszcze w czasie rządów PO. Była próba prezydenta [Bronisława - przyp. red.] Komorowskiego, by zorganizować inny marsz, ale nie skoczyła się sukcesem. Później mieliśmy do czynienia z różnymi flirtami, umizgiwaniem się do środowisk narodowych. Niekiedy przedstawiciele obecnej władzy szli razem z narodowcami - przypominał gość TVN24.
"Kto wie, czy kiedyś nie będziemy świadkami demonstracji samych policjantów"
Profesor Rychard odniósł się też do działań policji. - Na tle tego wszystkiego wyrażam ogromny żal i jakiś rodzaj współczucia pod adresem policji, która próbuje robić, co może, zachowywać się porządnie. Są incydenty, które muszą zostać wyjaśnione, ale generalnie rzecz biorąc widzę policję jako instytucję będącą w trudnej sytuacji. Próbuje zachować profesjonalizm, jest pod nieustającym ostrzałem ze wszystkich stron. Ostatnio otrzymuje też jakieś nie do końca wypowiedziane wyrazy niepełnego zaufania ze strony rządzących - wymieniał.
Widzimy też - dodał - "że sporo policjantów jest na zwolnieniach, nie chcą w tym wszystkim uczestniczyć".
- Kiedy ludzie są niezadowoleni z działania instytucji mają dwie strategię. Albo strategię wyjścia z instytucji, albo strategię głosu. Kto wie, czy kiedyś nie będziemy świadkami demonstracji samych policjantów, którzy wyjdą na ulicę pod hasłem "mamy dość". (...) Oczywiście im tego nie wolno, pewnie tego nie zrobią. Ale przypuszczam, że tam nastrój nie jest dobry - mówił socjolog.
Źródło: TVN24