Jeszcze w poniedziałek Wojciech Mann zarzucał Trójce, że zaczyna mu przypominać PRL i zmienia się w tubę propagandową PiS, ale szybko złagodził ton. - To była próba zwrócenia uwagi, by polityka nie wypierała z Trójki na przykład muzyki - mówi dziennikarz, który nie zamierza już odchodzić z radia.
Po niedawnym proteście części dziennikarzy przeciwko nowemu dyrektorowi Programu III PR Jackowi Sobali i ściągnięciu przez niego do radia prawicowych dziennikarzy, głos zabrał Wojciech Mann.
– Politycy PiS chcą zrobić z radiowej Trójki tubę propagandową. Jeśli tak dalej pójdzie, to nie widzę siebie w tym radiu – stwierdził w wywiadzie dla "Newsweeka" Mann, który od wielu lat jest związany z Trójką.
Pytany, czy odejdzie z rozgłośni, odpowiada: – Jeszcze w niej jestem. Ale mam straszny problem. Przypominam sobie swój powrót do radia po bojkocie mediów w stanie wojennym. Niestety, to, co dzieje się teraz w Trójce, przypomina mi PRL.
"To nasza wewnętrzna sprawa"
Sobala, który w poniedziałek spotkał się z Mannem, twierdzi, że wszystko sobie wyjaśnili. – Nie ma mowy o rozstaniu z panem Wojciechem. Szanuję jego prawo do własnych poglądów – mówi "Rzeczpospolitej" dyrektor Trójki. A potem szybko ucina: - W każdej rodzinie zdarzają się nieporozumienia. To nasza wewnętrzna sprawa.
Również Mann stara się tonować nastroje. – To nie był wywiad z pozycji jednej opcji politycznej przeciwko drugiej. Raczej próba zwrócenia uwagi, by polityka nie wypierała z Trójki np. muzyki – mówi "Rz". I dodaje: - Przedstawiłem panu Sobali swoje stanowisko i myślę, że przyjął je ze zrozumieniem.
Czy w Trójce będzie mniej polityki? – Zaprosiłem do współpracy kilku publicystów i nie zamierzam z nich rezygnować – mówi Sobala. – Z badań wynika, że pasma publicystyczne w Trójce mają najwyższą słuchalność.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24