Internet do cenzury - takie było założenie nowelizacji ustawy hazardowej przygotowanej przez Ministerstwo Finansów. O dokumencie jako pierwszy poinformował portal tvn24.pl, a na urzędników posypały się gromy ze strony ekspertów. Ostrzegali przed niekonstytucyjnością zapisów. Teraz resort złagodził projekt. O blokowaniu stron internetowych miałby decydować sąd.
Ujawniliśmy, że dokument powstał w Ministerstwie Finansów jeszcze w trakcie parlamentarnych prac nad ustawą hazardową przygotowaną przez rząd (przeforsowaną przez parlament w ekspresowym tempie na polecenie Donalda Tuska).
Resort tłumaczył, że nowelizację wymusiło unijne prawo. Przepisy hazardowe odnoszą się bowiem do kwestii technicznych i informatycznych, które muszą być notyfikowane w UE. A ponieważ regulacje te wyłączono z rządowej ustawy, trzeba było przygotować - jak stwierdził resort - nowy projekt.
Lawina krytyki
I wzbudził on - jak się okazało - ogromne kontrowersje. Wszystko przez zapisy o tzw. czarnej liście witryn internetowych. Miałyby na nią trafić m.in. te propagujące faszyzm, totalitaryzm, pornografię z udziałem małoletnich i zwierząt oraz takie, które wprowadzają w błąd, w celu osiągnięcia korzyści finansowej.
Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych miałby być prowadzony przez prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. I tworzony na podstawie wniosków Policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wywiadu skarbowego i Służby Celnej.
Proponowane przez resort rozwiązania wywołały ostrą krytykę. Jeden z zarzutów, który sformułował podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Zbigniew Wrona dotyczył braku możliwości odwołania od decyzji o zablokowaniu witryny.
Jeszcze ostrzej propozycję ocenzurowania internetu ocenił Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Andrzej Lewiński, zastępca GIODO stwierdził, że propozycje są niezgodne "z konstytucyjnym prawem do ochrony prywatności".
Zdecyduje rząd
Po tej krytyce resort "poprawił" swoją nowelizację ustawy hazardowej. I przygotował dwa warianty, w jakich następowałaby blokada stron internetowych. W pierwszym przypadku strona internetowa np. oferująca nielegalny hazard, która trafi do Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych, miałaby być blokowana przez operatorów internetowych najpóźniej w ciągu 6 godzin od udostępnienia im danych z bazy. W drugim - rejestr i związana z nim blokada strony miałby być tworzony na podstawie postanowień wydawanych przez sąd.
O tym, który wariant zostanie przyjęty, ma zdecydować rząd.
Bukmacher w sieci
W nowelizacji ustawy hazardowej jest też zapis o tym, że zarejestrowane w Polsce firmy bukmacherskie będą mogły urządzać zakłady wzajemne przez internet.
Resort finansów przewiduje, że siedem firm organizujących do tej pory zakłady wzajemne będzie zainteresowanych rozwojem działalności w sieci.
Ministerstwo szacuje, że będą one mogły zacząć świadczyć swoje usługi pod koniec 2010 r., co od 2011 r. dawałoby budżetowi ok. 60 mln zł rocznie. Jeśli do polskich bukmacherów dołączą firmy zagraniczne, łączne dochody fiskusa z tego tytułu mogą wynieść ok. 260 mln zł rocznie.
Pod koniec listopada Sejm uchwalił, a Senat przyjął bez poprawek ustawę o grach hazardowych. Przewiduje ona m.in. zakaz urządzania wideoloterii i gier na automatach do hazardu poza kasynami, ograniczenia w reklamie gier i wzrost podatków od hazardu.
Nie będą wydawane nowe zezwolenia na prowadzenie salonów gier z automatami i punktów z automatami o niskich wygranych (tzw. jednorękimi bandytami). Działalność wygaśnie wraz z obowiązującymi już pozwoleniami.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu