Od tygodnia próżno szukać nazwiska Hanny Lis w grafiku prezenterów "Wiadomości". Jak wynika z poufnego raportu TVP o Hannie Lis, do którego dotarł "Nasz Dziennik", powody to nierzetelność, niewiarygodność i błędy warsztatowe żółtodzioba podczas wywiadu z premierem. Dokument sugeruje, że Donald Tusk wyprowadził w pole prowadzących rozmowę, a oni mu na to pozwolili.
Poufny dokument - według relacji "Naszego dziennika" - sporządziło Biuro Programowe TVP. Wynika z niego, że Hanna Lis naraziła się włodarzom publicznej za wywiad z premierem Donaldem Tuskiem, który (wspólnie z Piotrem Kraśko) przeprowadziła w połowie listopada. Dlaczego zawieszono tylko ją? - Bo w duecie Lis-Kraśko warsztatowo gorzej wypadła ta pierwsza - czytamy w raporcie.
Lis raportu nie widziała
- Dokument, zawierający krytyczne oceny, dla Hanny Lis jest wręcz miażdżący. Zdaniem wysokiego rangą pracownika Telewizji Polskiej, to właśnie ten poufny materiał stał się jednym z głównych powodów zawieszenia Lis i odsunięcia jej od prowadzenia "Wiadomości" - pisze "Nasz Dziennik".
O tym, że (raport - red.) został przygotowany, wiem od dziennikarzy. Sama go nie widziałam, nie pokazano mi go. Hanna Lis
Sama zainteresowana o istnieniu raportu nic nie wie. - O tym, że został przygotowany, wiem od dziennikarzy. Sama go nie widziałam, nie pokazano mi go - mówi prezenterka gazecie.
W podobnym tonie wypowiada się Sławomir Siwek, członek zarządu TVP. Podkreśla jednak, że na najbliższym posiedzeniu zarządu poprosi o wyjaśnienia.
PR-owcy premiera zadowoleni?
Jak bardzo miażdżący dla prezenterki jest dokument? Robi z niej dziennikarskiego żółtodzioba, który dał się z łatwością oszukać rozmówcy.
Rezultat antenowy został zapewne uznany za zadowalający przez samego premiera oraz jego PR-owców. (...) Pytania stawiane premierowi oraz w ogóle sposób prowadzenia wywiadu przez duet Lis-Kraśko były dla ich rozmówcy komfortowe. Treść pytań mógł on - z powodu ich banalności - łatwo przewidzieć. z poufnego raportu TVP
- Rezultat antenowy został zapewne uznany za zadowalający przez samego premiera oraz jego PR-owców. (...) Pytania stawiane premierowi oraz w ogóle sposób prowadzenia wywiadu przez duet Lis-Kraśko były dla ich rozmówcy komfortowe. Treść pytań mógł on - z powodu ich banalności - łatwo przewidzieć. (...) Szczegółowych pytań o dorobek pierwszego roku rządzenia nie było. Premier miał także komfort mówienia 'obok' zadanych pytań, czyli o tym, o czym sam miał ochotę akurat mówić - napisano w przytaczanym przez "Nasz Dziennik" dokumencie.
Interes poznawczy widzów - naruszony
Z propozycją przeprowadzenia wywiadu (zamiast tradycyjnego orędzia po pierwszym roku działalności rządu) wystąpili sztabowcy premiera. I to zdaniem autorów raportu powinno wzmóc czujność prowadzących. Ale nie wzmogło.
Niewiele to wszystko miało wspólnego z interesem poznawczym widzów oraz z wymogami warsztatowymi, jakie powinny być spełnione, zwłaszcza na antenie publicznej podczas wywiadów z politykami. (...) Można było odnieść wrażenie, iż głównym zadaniem obydwojga dziennikarzy jest nie tyle wnikliwe przepytywanie premiera na temat pierwszego roku rządzenia, co bardziej "podrzucanie" mu tematów do swobodnych wypowiedzi, z czego Tusk chętnie i ze swadą korzystał. z poufnego raportu TVP
- Niewiele to wszystko miało wspólnego z interesem poznawczym widzów oraz z wymogami warsztatowymi, jakie powinny być spełnione, zwłaszcza na antenie publicznej podczas wywiadów z politykami. Uwikłanie (czy to dobrowolne, czy z polecenia służbowego) Hanny Lis i Piotra Kraśki w taki quasi-wywiad, traktowany (najwyraźniej przez obydwie strony) jako ekwiwalent orędzia, oddało raczej niedźwiedzią przysługę dziennikarskiej wiarygodności tych osób - stwierdza raport.
Dalej jest jeszcze ostrzej: - Można było odnieść wrażenie, iż głównym zadaniem obydwojga dziennikarzy jest nie tyle wnikliwe przepytywanie premiera na temat pierwszego roku rządzenia, co bardziej "podrzucanie" mu tematów do swobodnych wypowiedzi, z czego Tusk chętnie i ze swadą korzystał - uznało Biuro.
A oglądalność niezła
W raporcie zauważono, że wywiad z premierem miał większą oglądalność niż - przeprowadzona trzy dni później przez Danutę Holecką - rozmowa z Lechem Kaczyńskim.
Wywiad z premierem oglądało 10,4 proc. widzów (udział w rynku 22,4 proc.), a z prezydentem tylko 6,4 proc. (udział 15,5 procent). Wywiad prowadzony przez Kraśkę i Lis przewyższył też oglądalnością dwa razy dłuższy wywiad z premierem wyemitowany 15 listopada na na antenie Polsatu (widownia - 3,2 proc. i udział 8,4 proc.)
Nudne tło, złe kadrowanie. Słowem - amatorka
Tak dobry wynik Kraśko i Lis osiągnęli pomimo tego, że ich rozmowa była "brzydka" od strony technicznej. Podstawowe błędy jakie wytknęło Biuro, to zła scenografia, a właściwie jej brak, nieprofesjonalne kadrowanie premiera i prowadzących, wadliwa praca kamer oraz niewłaściwe ustawienie planów.
- Za takie zaniedbania gospodarze programu ponoszą tylko częściową odpowiedzialność. Ale za błędy warsztatowe i merytoryczne odpowiedzialność spada na na nich całkowicie - tłumaczy "Naszemu dziennikowi" informator związany z TVP.
Co z przyszłością Hanny Lis w TVP?
Nie wiadomo. - Ocena kwalifikacji i predyspozycji poszczególnych pracowników zespołu "Wiadomości" należy do dyrekcji Agencji Informacji TVP SA. Natomiast decyzja dotycząca dalszej współpracy z red. Hanną Lis znajduje się w gestii prezesa zarządu. Urbański nie podjął dotychczas żadnej decyzji w tej sprawie - ucina Aneta Wrona rzecznik TVP.
Źródło: "Nasz Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: Forum