Trudno nas wszystkich obarczyć winą za niedostateczne zaangażowanie. Myślę, że jest wręcz przeciwnie. To dzięki bardzo dużemu zaangażowaniu ten system od wielu lat funkcjonował, mimo ewidentnych braków kadrowych - mówił w "Tak jest" w TVN24 Aleksander Biesiada, lekarz POZ, rezydent medycyny rodzinnej i lekarz hospicyjny. - Przez osiem miesięcy lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni biorą na siebie ciężar walki z pandemią. W związku z powyższym nie chciałbym słyszeć, że ktokolwiek z tej grupy się uchyla - podkreślał profesor Andrzej Fal, kierownik Kliniki Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych Szpitala MSWiA.
W niedzielę "Fakty" TVN i tvn24.pl poinformowały, że pierwszy tymczasowy szpital dla chorych na COVID-19 powstanie na Stadionie Narodowym w Warszawie. Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk, który odpowiada za koordynację działań w tej kwestii, przekazał, że znajdzie się tam 500 miejsc, w tym 50 OIOM-owych. Minister zdrowia Adam Niedzielski podał, że premier wydał polecenie dotyczące przygotowania planów budowy szpitali tymczasowych w każdym mieście wojewódzkim. W pierwszej kolejności w województwach mazowieckim, małopolskim i wielkopolskim.
"Z jednej strony pandemia jest wielkim zagrożeniem, z którym musimy się zmierzyć. Z drugiej strony nie możemy opuścić pacjentów"
O pandemii w Polsce i sytuacji lekarzy rozmawiali goście "Tak jest" w TVN24 - Aleksander Biesiada, lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, rezydent medycyny rodzinnej i lekarz hospicyjny oraz profesor Andrzej Fal, kierownik Kliniki Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych Szpitala MSWiA w Warszawie.
- Na ten moment pomysł szpitala na Stadionie Narodowym ma cztery czy pięć dni. W tej chwili za wcześnie mówić o zbieraniu kadry. Co do zasady uważam, że stworzenie bazy, zaplecza, nawet jeśli ono okaże się nadmiarowe, i oby okazało się nadmiarowe, jest bardzo słuszne, bo to rozwiąże problemy osób niezaopiekowanych - powiedział profesor Fal.
Jak mówił, "ci lżej chorzy będą mogli w takich miejscach, jak szpitale tymczasowe, być hospitalizowani i odciążyć wielospecjalistyczne szpitale, takie jak MSWiA, które od marca są właściwie jednoimiennym szpitalem".
- Z jednej strony pandemia jest wielkim zagrożeniem, z którym musimy się zmierzyć i musimy w tej chwili przede wszystkim jej stawić czoła, ale z drugiej strony nie możemy opuścić pacjentów, którzy są przewlekle chorzy, którzy jeżeli nie dostaną dzisiaj pomocy, tylko za sześć miesięcy, to niewątpliwie odbije się to na ich jakości życia, długości życia, komforcie życia. Na to w żaden sposób etyka lekarska się nie zgadza - zaznaczył profesor Fal.
"Wysyłanie przez wojewodów wezwań do pracy dla ciężarnych lekarek czy lekarzy powyżej 65. roku życia jest nieetyczne"
- Przez osiem miesięcy lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni biorą na siebie ciężar walki z pandemią, czasami w euforycznej podzięce, czasami w hejcie, robimy to cały czas. W związku z powyższym nie chciałbym słyszeć i myślę, że nie są to dobre słowa ze strony osób odpowiadających za system, że ktokolwiek z tej grupy się uchyla - powiedział.
- Wysyłanie przez wojewodów wezwań do pracy dla ciężarnych lekarek czy lekarzy powyżej 65. roku życia jest nieetyczne, bo to są ludzie szczególnie zagrożeni, powinni podlegać ochronie niezależnie od wykonywanego zawodu - dodał profesor Fal.
Odniósł się w ten sposób do słów wicepremiera Jacka Sasina, który mówił we wtorek w Polskim Radiu, że jednym z problemów w walce z pandemią "jest chociażby zaangażowanie personelu medycznego, lekarzy". - Niestety występuje taki problem jak brak woli części środowiska lekarskiego - chcę to podkreślić wyraźnie, części. Oczywiście bardzo wielu lekarzy, pielęgniarek, personelu medycznego z wielkim poświęceniem wykonuje swoje obowiązki, ale część tych obowiązków wykonywać nie chce - mówił wicepremier.
"Dzięki bardzo dużemu zaangażowaniu ten system od wielu lat funkcjonował"
Aleksander Biesiada zgodził się, że "to jest niesprawiedliwa ocena". - Trudno nas wszystkich obarczyć winą za niedostateczne zaangażowanie. Myślę, że jest właśnie wręcz przeciwnie. To dzięki bardzo dużemu zaangażowaniu [lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych - red.] ten system od wielu lat funkcjonował, mimo ewidentnych braków kadrowych i to we wszystkich aspektach - powiedział lekarz POZ, rezydent medycyny rodzinnej.
- W zderzeniu z pandemią widać wyraźnie, że brakuje nam tchu, nam wszystkim, lekarzom, pielęgniarkom, ratownikom. W efekcie sam system staje się coraz mniej wydolny - mówił.
- Nie może być tak, że lekarz rodzinny w drzwiach domu pacjenta z infekcją COVID-19 siedzi i próbuje nawoływać, czy pacjent jeszcze żyje, czekając na przyjazd karetki pogotowia. Tej koordynacji nam brakuje - dodał.
"Minister w jednym tygodniu ogłasza strategię, w której my stajemy się frontem walki. A w drugim słyszymy, że będziemy przekierowywani do pracy w szpitalu"
Biesiada przyznał, że "codziennie widzi pacjentów w swoim gabinecie, którzy mają przekładany po raz trzeci, czwarty zabieg operacyjny ze względu na to, że po raz kolejny szpital jest zamieniany w jednoimienny". - Pacjent jest zdezorientowany. Gdzie ten pacjent się udaje, skoro nie może uzyskać pomocy w publicznej służbie zdrowia? Udaje się do placówek prywatnych - mówił.
- Taka sama sytuacja jest z próbami przekierowywania lekarzy rodzinnych do pracy w szpitalnictwie - ocenił. - Najpierw minister w jednym tygodniu ogłasza strategię, w której my stajemy się frontem walki, my rozpoznajemy, my musimy tych pacjentów kierować na diagnostykę, pilnować tych zleceń, następnie musimy tych pacjentów prowadzić po rozpoznaniu i jeszcze wykonywać część obowiązków sanepidu, który jest w tej chwili bardzo zapchany. A w drugim tygodniu słyszymy, że będziemy przekierowywaniu do pracy w szpitalu, to gdzie ten pacjent przyjdzie, spotykając pustą przychodnię bez lekarzy? Uda się do szpitala, czyli znowu będzie powiększał kolejkę tam - tłumaczył.
W poniedziałek Ministerstwo Zdrowia podało, że badania laboratoryjne potwierdziły w ciągu ostatniej doby zakażenie koronawirusem u kolejnych 7482 osób. Przekazało również informację, że zmarło 41 chorych. Łącznie od początku epidemii potwierdzono obecność koronawirusa u 183 248 osób. Zmarło 3614 chorych, wyzdrowiało 94 014 osób.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24