Nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania - powiedział wicepremier, prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w rozmowie z "Gazetą Polską" pytany, czy rozważane jest wprowadzenie stanu klęski żywiołowej lub wyjątkowego. Podkreślił, że jako szkodliwe uznaje zarówno nawoływanie do lockdownu, jak i wmawianie ludziom, że COVID-19 to mały problem.
Jarosław Kaczyński odniósł się do sytuacji związanej z epidemią COVID-19. Został zapytany, czy rozważane jest wprowadzenie stanu klęski żywiołowej lub wyjątkowego. - Nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania. Musimy z jednej strony zabezpieczyć zdrowie obywateli, ale z drugiej dać im szansę pracować, utrzymać sprawność gospodarczą państwa - odpowiedział.
Dlatego - dodał wicepremier - jako "szkodliwe uznaję zarówno nawoływanie do lockdownu, bo finansowo byłby on bardzo trudny, a z drugiej - wmawianie ludziom, że COVID to mały problem i nie należy się nim przejmować". - Otóż nie, to realne zagrożenie i należy chronić siebie i innych przed zakażeniem - podkreślił.
- Bardzo krytycznie patrzę na artykuły prasowe, które przekonują ludzi, choćby do tego, że noszenie masek jest bzdurą. I równie krytycznie oceniam działanie niektórych samorządów, choćby warszawskiego, pozwalające na zgromadzenia będące w oczywisty sposób złamaniem rygoru epidemicznego i po prostu zagrożeniem dla bezpieczeństwa ludzi - mówił Kaczyński.
Powiedział, że "teraz koncentrujemy się na zabezpieczeniu wydolności służby zdrowia". - Nastawiamy się na najczarniejszy scenariusz i pod niego przygotowujemy opiekę zdrowotną - dodał.
"Jesteśmy na etapie zmian. Są konieczne, byśmy mogli utrzymać władzę po 2023 roku"
Prezes PiS, pytany o stabilność obozu Zjednoczonej Prawicy po kryzysie sprzed kilku tygodni, podkreślił, że jest optymistą. - Nie powiem, że Zjednoczona Prawica na sto procent dotrwa do końca kadencji, bo w polityce nic nie jest na sto procent. Ale jestem dobrej myśli, naprawdę dobrej - powiedział Kaczyński.
- Oczywiście nie wykluczam, iż jakieś spięcia między nami będą. Wszystko jest dynamiczne, tym bardziej iż PiS jest dziś na etapie pewnych zmian. Bez wątpienia wywołają one emocje, ale w moim najgłębszym przekonaniu są konieczne, byśmy mogli utrzymać władzę po 2023 roku - dodał.
"Coraz rzadziej kwestie bezpieczeństwa państwa są domeną działania jednego resortu"
Prezes PiS mówił także o Komitecie do spraw Bezpieczeństwa i Obronności, którego pracami będzie kierować. Jak zaznaczył, podobne instytucje funkcjonują m.in. w Wielkiej Brytanii oraz Stanach Zjednoczonych i "dochodziły do wniosku, że coraz więcej zagrożeń wymaga skoordynowanego uruchomienia zasobów pozostających w dyspozycji różnych ministerstw".
- Na pewno uruchomię mechanizm koordynacji działań w obszarach, które dotyczą szeroko rozumianego bezpieczeństwa kraju. Doświadczenia ostatnich dekad pokazują, iż coraz rzadziej kwestie bezpieczeństwa państwa są domeną działania jednego resortu" - zwrócił uwagę wicepremier.
"Polacy, decydując się na wejście do UE, nie zgadzali się na bycie czyjąkolwiek kolonią"
Na uwagę, że "przed Polską bardzo poważna batalia z tymi, którzy w ramach Unii Europejskiej chcą narzucić nam swoje wartości", wicepremier odpowiedział, że "mamy do czynienia z próbą odebrania nam suwerenności, nawet w sferze kultury".
- Dziś instytucje Unii Europejskiej, jej przeróżni urzędnicy, jacyś politycy, których Polacy nigdy nigdzie nie wybierali, żądają od nas, byśmy zweryfikowali całą naszą kulturę, odrzucili wszystko, co dla nas arcyważne, bo im się tak podoba. Przecież żadnego innego uzasadnienia nie ma. Nie ma śladu uzasadnienia traktatowego, jest to sprzeczne z naszą deklaracją o suwerenności kulturowej podjętej przez Sejm przed wejściem do Unii Europejskiej. Na takie działania nie będzie zgody - oświadczył lider PiS.
Kaczyński przyznał, że nie dopuszcza takiego scenariusza, by wszedł w życie mechanizm blokowania wypłat funduszy państwom, których kultura czy tradycja nie podoba się elitom rządzącym Wspólnotą. - Polacy, decydując się na wejście do Unii Europejskiej, nie zgadzali się na bycie czyjąkolwiek kolonią, a przecież takie podporządkowanie uczyniłoby z nas i innych właśnie kolonię tak zwanych najbardziej wpływowych unijnych graczy. Jeśli Wspólnota ma być silna i powiększać swe wpływy, to musi pozostać wspólnotą ojczyzn. A nie terytorium, na którym ktoś chce poprzez szantaż i nieuczciwe działania wprowadzać mechanizmy znane z państw totalitarnych. Na uczynienie z Polski kolonii zgody nigdy nie było i nie będzie - powiedział wicepremier.
Źródło: PAP