Profesor Krzysztof Pyrć z Uniwersytetu Jagiellońskiego mówił w TVN24, jak szybko może pojawić się jedno zakażenie koronawirusem po drugim. Wskazał, że jest możliwe, że tydzień po przechorowaniu wariantu delta zachoruje się na omikron. - A może być tak, że u drugiej osoby ta odporność się utrzyma przez dłuższy czas - powiedział. Profesor Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, ocenił nowy projekt ustawy covidowej zwany lex Kaczyński. Stwierdził że "tak kuriozalnej propozycji ustawowej to chyba w naszym parlamencie nie było".
Liczba aktywnych przypadków koronawirusa, czyli Polaków, którzy aktualnie przechodzą zakażenie, wynosi 776 804 i jest najwyższa od początku epidemii w Polsce. To około 2,04 proc. ludności kraju.
W TVN24 profesor Krzysztof Pyrć z Uniwersytetu Jagiellońskiego mówił, jak szybko może pojawić się jedno zakażenie koronawriusem po drugim. - Może być taka osoba, która tydzień po tym, jak przechorowała deltę, zachoruje na zakażenie wariantem omikron. A może być tak, że u drugiej osoby ta odporność się utrzyma przez dłuższy czas - powiedział.
- Między innymi dlatego, że ta odpowiedź jest tak chimeryczna, szczególnie po zakażeniu rekomenduje się szczepienie osób, które przechorowały COVID-19, bo nie ma gwarancji, że po zakażeniu wytworzyła się odpowiedź ochronna, szczególnie, jeśli przebieg choroby był łagodny - dodał profesor.
Projekt ustawy covidowej. Profesor Pyrć: my mamy zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa, a nie wzajemnie się karać
Na godzinę 15 zaplanowano we wtorek posiedzenie sejmowej Komisji Zdrowia, którą przerwano w poniedziałek. W czasie posiedzenia ma być przeprowadzone pierwsze czytanie projektu nowej ustawy covidowej, wprowadzającej m.in. testowanie pracowników pod kątem zakażenia SARS-CoV-2.
Odnosząc się do treści projektu, prof. Pyrć stwierdził, że "moim prywatnym zdaniem to jest bez sensu". - My mamy zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa, a nie wzajemnie się karać - ocenił.
Profesor Matyja: państwo umyło ręce, decydenci umyli ręce
Do nowego projektu PiS odnosił się w rozmowie z TVN24 również prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. - Tak kuriozalnej propozycji ustawowej to chyba w naszym parlamencie nie było. Wczorajsze posiedzenie komisji zdrowia utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Państwo umyło ręce, decydenci umyli ręce. Poddali się nie tylko pandemii, ale swojej bezczynności – mówił.
- Jak można zrzucać na pracownika, na pracodawcę odpowiedzialność w takim momencie. Jak udowodnić, że ktoś się zaraził, skoro od momentu styczności z wirusem do objawów mija minimum dwa dni – zaznaczył. - Mamy około 25 milionów pracowników naszym kraju. Czy ktoś pomyślał o tym, jak to technicznie zrobić, nie mówiąc już o kosztach? – pytał profesor.
W opinii gościa TVN24, "ta ustawa w żaden sposób nie jest przygotowana". - Ona ma wyłącznie za zadanie skłócić pracodawcę z pracownikiem, pracownika z pracodawcą i pracowników między sobą. Do niczego nie prowadzi z wyjątkiem chaosu. Jak można domniemywać, że ktoś kogoś zakaził? – tłumaczył.
Matyja: farmaceuta nie ma trzech rąk
Gość TVN24 odniósł się także do możliwości wykonywania testów na obecność koronawirusa w aptekach. Profesor zaznaczył, że "apteki są przeznaczone do innych celów". - Aptekarz, farmaceuta nie ma przecież trzech rąk, żeby jedną ręką testować, drugą wydawać leki, a trzecią szczepić. (…) Apteka ma odgrywać swoją rolę, ma pomagać chorym w realizacji recepty, ma wydawać leki. Ma już szczepić, bo to szczepienie jest podstawą walki z epidemią - powiedział.
- Ale teraz, kiedy dołożono farmaceutom jeszcze testowanie, to żaden z tych elementów nie będzie funkcjonował dobrze - ocenił.
"To lekarz powinien decydować, komu i w jakiej kolejności udzielać pomocy"
W poniedziałek w Dzienniku Ustaw opublikowano rozporządzenie, na mocy którego pacjentów powyżej 60 lat, skierowanych do odbycia izolacji z powodu COVID-19, ma zbadać lekarz podstawowej opieki zdrowotnej. Badanie ma nastąpić w ciągu 48 godzin izolacji.
- Nam jako lekarzom nie wolno zostawić jednego pacjenta i pójść leczyć obywatela, który ma dodatni test. Dodatni test świadczy o zakażeniu, nie świadczy to, że ten człowiek będzie chory albo czy będzie w ogóle wymagał naszego leczenia - powiedział Matyja.
- Jeżeli jest osobą zaszczepioną, to ten przebieg będzie łagodny i nie będzie wymagał opieki profesjonalisty medycznego. To lekarz powinien decydować, na podstawie wiedzy i doświadczenia, komu i w jakiej kolejności powinniśmy tej pomocy udzielać - mówił.
Testowania pracowników w nowej ustawie covidowej
Nowy projekt ustawy dotyczący wykonywania testów diagnostycznych przez pracowników pod kątem zakażenie wirusem SARS-CoV-2 ma zapobiegać jego rozprzestrzenianiu. Projekt złożyła w Sejmie 27 stycznia grupa posłów PiS, a do reprezentowania wnioskodawców upoważniono posła Pawła Rychlika. Nowe zapisy mają zastąpić projekt ustawy, której procedowanie zaczęło się w połowie grudnia.
W myśl nowych propozycji pracodawcy będą mogli żądać od pracowników oraz osób wykonujących na ich rzecz pracę na podstawie umów cywilnoprawnych, bez względu na to, czy przeszli oni chorobę i są zaszczepieni, podawania informacji o posiadaniu negatywnego wyniku testu diagnostycznego. Pracownik będzie mógł wykonać nieodpłatnie taki test zasadniczo raz w tygodniu, choć możliwa będzie zmiana częstotliwości jego przeprowadzania. Badania finansowane będą ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Pracownicy, którzy wykonali test, a zachorują na COVID-19 i będzie uzasadnione podejrzenie, że mogło do tego dojść w miejscu pracy, mogą domagać się odszkodowania od pracownika, który nie poddał się diagnozowaniu.
Wysokość takiego świadczenia wynosić będzie równowartość pięciokrotności minimalnego wynagrodzenia za pracę. W przypadku większej liczby pracowników nieprzetestowanych będą oni partycypować w zapłacie tego odszkodowania w równych częściach. Projekt przewiduje, że ustawa wejdzie w życie z dniem następującym po ogłoszeniu.
Źródło: TVN24, PAP