Okres przedświąteczny to czas wielkich zakupów, których głównym elementem od dziesięcioleci jest karp. W obronie ryb stanął Andrzej Seremet, który pod koniec listopada napisał w oficjalnym dokumencie, wysłanym do prokuratorów w całym kraju, aby w czasie "unieruchamiania, ogłuszania i uboju" ryb, chronić je przed niepotrzebnym stresem i cierpieniem. Czy Polacy oszczędzają rybom bólu?
Szef prokuratury na czterech stronach pisma, wystosowanego do szefów Prokuratur Apelacyjnych, którzy przesłali je do podległych im Prokuratur Okręgowych i Rejonowych podkreślił, że "ryby podlegają ochronie przewidzianej (...) na równi z innymi zwierzętami kręgowymi", a "naturalnym środowiskiem ryby jest środowisko wodne". Dlatego - jak przypomina - "powinny być (one) transportowane w środowisku wodnym", a przewożenie "żywych ryb w pojemnikach pozbawionych wody lub foliowych workach albo koszykach nie jest humanitarnym traktowaniem".
Ponadto Seremet postawił sprawę jasno: niewłaściwy transport lub przetrzymywanie ryb to znęcanie się nad zwierzętami, a jeśli działania te doprowadzą do ich zgonu, to "zakwalifikowane zostać muszą jako niehumanitarne zabijanie zwierząt". Zwrócił przy tym uwagę, że niehumanitarne zabijanie zwierząt lub znęcanie się nad nimi jest przestępstwem, zagrożonym karą pozbawienia wolności do roku, a gdy sprawca działa ze szczególnym okrucieństwem - do lat dwóch.
"Ciach! I nie ma"
Część prokuratorów dość sceptycznie i z przymrużeniem oka podeszła do pisma Prokuratora Generalnego, a jak potraktują jego słowa zwykli Polacy? Np. mieszkańcy Szczecina zgodnie twierdzą, że ciężko im patrzeć, jak ktoś nosi żywego, podskakującego karpia w reklamówce. - Jeżeli ja żywego karpia kupuję, no to, czy to na zapleczu, czy za parawanem - ciach! I nie ma. Dostaję martwego karpia i sprawa załatwiona - powiedział jeden z klientów stoiska z karpiami na szczecińskim targu. Podejście kupujących potwierdzają sprzedawcy ryb, którzy twierdzą, że coraz więcej osób przychodzi po karpia z wiaderkiem pełnym wody zamiast z reklamówką, bo w tym drugim karp po prostu się dusi.
Niektórym jest tak ciężko patrzeć na cierpienie zwierzęcia, że o jego zabicie proszą sprzedawców. Na szczecińskim targu stanął nawet specjalny namiot, w którym karp może zostać uśmiercony w profesjonalny sposób bez zbędnego cierpienia. Jednak tradycja żywego karpia wciąż ma się dobrze i część klientów chce, aby przed Wigilią ryba pływała w wannie. Jak zaznacza jedna ze sprzedawczyń karpia, większość osób kupuje żywą rybę w ostatniej chwili: - Ludzie chcą mieć karpia w wannie na ostatni dzień, bo to atrakcja dla dzieci.
Sprzedawczyni dodaje jednak, że teraz kupuje się głównie filety rybne. - Szczególnie robią to osoby starsze, bo wiadomo, że nie muszą się wtedy w domu męczyć i brudzić - mówiła reporterce TVN24 właścicielka stoiska.
A ile kosztuje tegoroczny karp? W stosunku do zeszłorocznego podrożał o ok. złotówkę bądź dwie. Mimo to zainteresowanie wigilijną potrawą wciąż nie maleje.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24