Internauci na wojnie z Tuskiem

Chodzi dokładnie o art. 179a prawa telekomunikacyjnego wprowadzający "Rejestr stron i usług niedozwolonych". Zapis ten daje urzędnikom możliwość utrudniania dostępu lub wręcz blokowania tych stron internetowych, które uznają za "niedozwolone".

Mobilizacja internautów

Internauci mobilizują się i robią co mogą, aby przepisy nie weszły w życie. O pomoc zwrócili się do samego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Pod apelem skierowanym do głowy państwa podpisało się kilkanaście tysięcy internautów.

Jak zapewnił prezydencki minister Paweł Wypych, prezydent na pewno zwróci uwagę na ten problem. – Lech Kaczyński pochyli się bardzo uważnie nad tym listem – zapewnia. – Informacje dotyczące tego zapisu, jakie do nas docierają, budzą poważne wątpliwości.

Wojna w internecie

Apel do prezydenta i zbieranie podpisów to nie jedyne działania zdeterminowanych internautów. W sieci rozgorzała prawdziwa wojna z Donaldem Tuskiem.

Na przykład na Facebooku powstał specjalny profil "Niech rząd odczepi się od Internetu". Od 19 stycznia przyłączyło się do niego ponad 3900 użytkowników tego portalu społecznościowego.

Czy ten bunt internautów może odbić się na Tusku? – Może tak się zdarzyć - mówi w rozmowie z gazetą dr Marta Olcoń-Kubicka, socjolog specjalizująca się w społecznościach internetowych. I dodaje: - Internauci to lepiej niż przecięty zjadacz chleba uświadomiona grupa społeczna, oni śledzą to, co się dzieje w polityce, i reagują – uważa.

Nieco innego zdania jest z kolei Maciej Żakowski, socjolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. – To spontaniczna akcja, ale raczej nie będzie miała poważnego przełożenia – mówi. - Łatwo jest kliknąć z poparciem w necie, bo tak naprawdę nie trzeba się angażować i wychodzić na mróz - dodaje.

Źródło: "Rzeczpospolita"