Rozesłaliśmy za granicę 480 tysięcy pakietów wyborczych. Z powrotem uzyskaliśmy 83 procent kopert - mówił w czasie wtorkowej konferencji szef MSZ Jacek Czaputowicz. - Część głosów mogła nie dotrzeć na czas, ale to nie wina MSZ, który pakiety wyborcze wysłał w terminie ustawowym - dodał.
Jacek Czaputowicz w czasie wtorkowej konferencji prasowej podsumował dane dotyczące głosowania za granicą w drugiej turze wyborów prezydenckich. Mówił, że do wyborów zgłosiła się duża liczba Polaków. Wspomniał, że w związku z pandemią przeprowadzenie całego przedsięwzięcia było dużym wyzwaniem. Jak przekonywał, zakończyło się ono sukcesem.
- Jest to bardzo dobra wiadomość. Świadczy o tym, że Polacy, którzy mieszkają za granicą, czują więź z Polską, mają świadomość przynależności do społeczeństwa polskiego i korzystają ze swoich praw - podkreślił.
Minister mówił o rozesłaniu przez urzędy konsularne 480 tysięcy pakietów wyborczych. - Z tego prawie 400, a dokładnie 399 360 kopert uzyskaliśmy z powrotem, co stanowi 83 procent. To bardzo dobry wynik, zaskoczył nas tak dobry odzew Polaków, ale i także sprawność systemu, bo przypomnę, że podczas wyborów w 2015 roku ten zwrot wynosił 66 procent - powiedział.
Szef MSZ mówił też o "konfrontacji z krytyką, z którą spotkał się resort". - Widzimy naszym zdaniem niesprawiedliwe, nieuzasadnione twierdzenia w mediach społecznościowych, niektórych mediach ogólnopolskich, że zmarnowało się albo zaginęło tyle głosów. Można powiedzieć, że osiemdziesiąt kilka procent to nie wszystkie głosy, które wróciły, ale nigdy nie miało tak być - stwierdził.
Różne grupy osób
Minister mówił o różnych grupach osób. Pierwsza, jego zdaniem najważniejsza, która nie była zainteresowana dalszym udziałem w wyborach, już w drugiej turze, bo na przykład ich kandydat już nie był w niej uwzględniony. Druga grupa, do której pakiet nie dotarł, bo były na urlopie i nie były zainteresowane w odbiorze pakietów.
- Jest i trzecia grupa, i o tym możemy rozmawiać i w wielu przypadkach, jak czytamy w mediach społecznościowych, te głosy mogły nie dotrzeć na czas, ale to nie wina MSZ, który wysłał wszystkie pakiety w terminie ustawowym lub nawet wcześniej, ale zdarza się w każdym państwie, także i w Polsce, że poczta i niektórzy listonosze mogą nie zdążyć, mimo że mają takie zobowiązanie. Więc ubolewamy z tego powodu, że niektóre głosy nie zostały uwzględnione. Bo jesteśmy przekonani - sama statystyka na to wskazuje - że może tak być - powiedział szef MSZ.
Czaputowicz powiedział, że około 80 tysięcy pakietów, które nie wróciły, "to nie jest liczba, która mówi, że ona nie dotarła do wyborców". - To jest liczba, która mówi, że ona z powrotem nie wpłynęła do komisji - tłumaczył.
- Uważam, że na tę grupę 80 tysięcy osób zdecydowana większość (pakietów-red.) nie dlatego nie dotarła, że nie została wysłana, ale że wyborca podjął decyzję, że on nie będzie wybierał między tymi dwoma kandydatami. Albo mógł podjąć inne decyzje, (na przykład, że mu szkoda pieniędzy na znaczek, ewentualnie z innych powodów nie chce brać udziału. Kolejna grupa to jest taka, która jest na wakacjach i nie odebrała ze skrzynki pocztowej. Jaka grupa w tych jest, którzy nie dostali tego (pakietu-red.), trudno nam ocenić. Ale zakładam i się zgadzam, że jakaś taka niewielka grupa jest, bo my też czytamy media społecznościowe, że ktoś dostał w piątek i nie zdążył wysłać - mówił.
Przekonywał, że "nie jest prawdą, co się sugeruje, że MSZ działał celowo i wspierał jednego kandydata, a nie drugiego". - Bo nawet ta frekwencja wygląda inaczej: zwrot kopert był większy w Europie, gdzie wygrał Rafał Trzaskowski - o ile pamiętam 87,2 procent - niż w Stanach Zjednoczonych (...) więc to jest zupełnie sprzeczne z tą logiką, by MSZ miał wpływać na wynik - dodał Czaputowicz.
Liczba uprawnionych
MSZ informowało wcześniej, że liczba obywateli uprawnionych do głosowania w drugiej turze, którzy zapisali się na listy wyborców za granicą, wynosi 512 685 osób. W tym 479 134 osoby wyraziły chęć głosowania korespondencyjnego.
Źródło: PAP, tvn24.pl