Strach na stacji PKP w podwarszawskim Pruszkowie. Jak donoszą pasażerowie, grasowali tam nieletni Rumuni, którzy podobno kłują kobiety igłą. Sześć poszkodowanych pasażerek zgłosiło się na policję i na badania. Podejrzani zostali złapani, ale - z braku dowodów - zwolnieni.
- Zauważyłam ukłucie tak jakby po igle i zaczerwienienie wokół niego - opowiada 17-letnia Martyna, jedna z ofiar "iglarza". Kobieta ukrywała ukłucie, bo nie chciała denerwować najbliższych. W końcu jednak opowiedziała matce, co się stało.
Pani Lucyna zabrała córkę do szpitala. Na szczęście kobieta zdążyła dostać silne leki w ciągu 72 godzin. Jak tłumaczą lekarze, podanie ich w tym czasie minimalizuje ryzyko zakażenia wirusami.
Ucierpiało więcej kobiet
Na policji z kolei okazało się, że pani Martyna nie jest jedyną ofiarą tajemniczych ukłuć. W sumie zgłosiło się sześć poszkodowanych kobiet. Jak informuje policja, podobne incydenty zdarzały się także poza Pruszkowem - w Starej Wsi i okolicach Żyrardowa.
Policja apeluje do wszystkich, którym przydarzyła się podobna historia o zgłaszanie się na posterunki.
Kłuli dwaj rumuńscy chłopcy?
Policja ujęła dwóch małoletnich Rumunów, których podejrzewa o kłucie w Pruszkowie. Ci jednak nie przyznają się do winy, a z braku dowodów opuścili areszt.
Podróżni w Pruszkowie boją się przebywać na dworcu. Nie wiadomo, czy igła, którą Rumun miał kłuć pasażerki, nie była skażona, np. wirusami WZW (wirusowego zapalenia wątroby) czy HIV.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24