Nowa ustawa hazardowa miała ukrócić hazard. Tymczasem właściciele jednorękich bandytów już zapowiadają, że mają pomysł, jak ją obejść. Nowelizacja nie wprowadza także podatku od loterii promocyjnych, choć wymienia takie loterie jako jedną z form hazardu.
We wtorek w Sejmie rozpoczynają się prace nad nowym - jak zapewnia rząd - prawem dotyczącym gier i zakładów wzajemnych. Na popołudnie zaplanowano pierwsze czytanie projektu. W czwartek ma być gotowe sprawozdanie komisji, jeszcze tego samego dnia miałoby się odbyć głosowanie. Potem ustawa trafiłaby do Senatu i jeszcze w listopadzie do podpisu prezydenta. Wszystko po to, by nowe przepisy zaczęły obowiązywać od początku przyszłego roku.
Przedstawiciele rządu zapewniają, że w przygotowanym w ekspresowym tempie projekcie nie ma luk prawnych. - Tak przejrzystej pracy, jak przy ustawie hazardowej, dawno nie było - podkreślał w TVN24 szef doradców premiera Michał Boni.
Zgodnie z zapowiedziami premiera, nowe przepisy mają ograniczyć hazard i sprawić, że automaty do gier będą lepiej kontrolowane, bo znajdą się tylko w kasynach. Czy aby na pewno?
Wygrane wypłacane pod stołem
Według "Rzeczpospolitej", branża hazardowa już szykuje się do obejścia nowej ustawy. Właściciele tzw. jednorękich bandytów chcą wstawiać do lokali podobnie wyglądające automaty do zabawy, które oficjalnie nie wypłacają pieniędzy.
Miałoby się to udać, gdyż w rządowym projekcie zapisano, że automaty w kasynach oferują "wygrane pieniężne lub rzeczowe", a to – oficjalnie – nie dotyczy automatów do zabaw. - Automat zabawka jest wstawiany do klubu. Grający widzą informację, że maszyna nie wypłaca wygranych, ale barman i właściciel lokalu będą pieniądze wypłacać pokątnie. To ryzykowne, jednak się opłaci – tłumaczy rozmówca "Rz".
Tak już było w hazardowym biznesie: do 2003 r., kiedy to oficjalnie automaty nie wypłacały pieniędzy. A nieoficjalnie ludzie wygrywali i przegrywali na nich fortuny. Pieniądze wypłacali barmani czy właściciele sklepu. Pod stołem.
Wiceminister finansów Jacek Kapica zapewnił w TVN24, że teraz tak nie będzie. - Wyciągnęliśmy wnioski sprzed 2003 roku, kiedy automaty (jednoręcy bandyci –red.) pod postacią automatów zręcznościowych, czy wygranych rzeczowych stały w różnego rodzaju miejscach czy barach. I barman wypłacał pieniądze - powiedział Kapica.
- I dlatego wprowadzamy przepis, który jasno mówi, że jeśli automat ma element losowy, to bez względu na to, czy ma wygraną rzeczową, czy pieniężną jest uznany za hazardowy - dodał.
Jedni opodatkowani, inni nie
To nie jedyne - jak się wydaje - luki w nowelizacji ustawy hazardowej. W dokumencie - na co wskazuje "Dziennik Gazeta Prawna" - pozostawiono bez zmian najbardziej popularną wśród młodych ludzi grę losową, czyli loterie promocyjne.
Chodzi o możliwość wzięcia udziału w losowaniu przy kupieniu jakiegoś produktu poprzez wysłanie SMS-a z kodem podanym na opakowaniu. W takich loteriach można wygrać nagrody rzeczowe lub pieniężne.
Nowa ustawa wymienia loterię promocyjną jako jedną z gier losowych. Jednak na mocy art. 71 organizator takiej loterii nie podlega obowiązkowi podatkowemu (ale już organizatorzy podobnej loterii audiotekstowej zapłacą 25-procentowy podatek).
Ministerstwo Finansów twierdzi, że w przypadku loterii promocyjnej - poza zwiększoną sprzedażą danego produktu - nie ma dochodu. Nie ma więc podatku.
- Nie sądzę, by miliardy płatnych SMS-ów wysyłane na tego typu loterie nie stanowiły smakowitego kąska dla ich organizatorów - stwierdza wiceszef komisji śledczej badającej aferę hazardową Bartosz Arłukowicz z SLD.
Sprawa loterii promocyjnych to nie jedyne zastrzeżenie. Nowa ustawa legalizuje zakłady bukmacherskie w Internecie. Minister Boni zapewniał jednak w poniedziałek w TVN24, że taka działalność będzie mocno ograniczona.
"Biegunka legislacyjna" niewskazana
Zdaniem ekspertów, nie da się w kilka dni opracować dobrej ustawy. Można za to stworzyć legislacyjny bubel. - Pośpiech wskazany jest przy łapaniu pcheł, a nie w legislacji. Tym bardziej przy tak skomplikowanych aktach, które zahaczają i o prawo podatkowe, i o karne, i o inne - ocenia w rozmowie z "Rz" prof. Zygfryd Siwik z Rady Legislacyjnej przy premierze. - "Biegunka legislacyjna" to kaleczenie prawa – dodaje.
Źródło: Rzeczpospolita, Dziennik Gazeta Prawna, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24