- Podczas kryzysu hamletyzowanie i wahania, czy wprowadzić euro, nie mają sensu. Oczekujemy, że PiS zgodzi się na zmianę Konstytucji - stwierdził w "Kropce nad i" minister w kancelarii premiera Rafał Grupiński. Spotkanie Donalda Tuska z Jarosłem Kaczyńskim nie przyniosło w tej sprawie przełomu.
- W trakcie kryzysu lepiej być z walutą dużą, ciężką, jak euro, a nie walutą małego kraju. Dziś mieliśmy wymianę stanowisk i pierwszy etap rozmowy. Jutro będzie drugi: podczas Rady Gabinetowej premier będzie przekonywał prezydenta, by wsparł mapę drogową do euro – zapowiedział minister.
Według Grupińskiego spotkanie premiera z szefem opozycji było „dobrą, merytoryczną rozmową, podczas której obie strony przedstawiły konkretne propozycje”. Wspólnych rozwiązań jednak nie wypracowano. Żeby wprowadzić euro, trzeba zmienić Konstytucję, a bez głosów PiS jest to niemożliwe.
- Oczekujemy, że PiS zgodzi się na zmianę Konstytucji, która niczym nie grozi, bo zawsze prezydent może zawetować ustawę wprowadzającą euro. A przyszłe rządy miałyby już ten zapis w ustawie zasadniczej – argumentował Grupiński.
Referendum? Nie wykluczamy
Czy w zamian za to rząd zgodzi się na referendum w sprawie wprowadzenia euro? Sekretarz stanu w Kancelarii Premiera nie wykluczył tego, choć obawia się frekwencji. - Zakładamy możliwość referendum, ale najpierw powinniśmy dokonać zmiany w Konstytucji. Polska obiecała przyjęcie europejskiej waluty i wpisała to w traktat akcesyjny, spór jest tylko o to, kiedy to zrobimy - przypomniał. - W sytuacji kryzysu, kiedy Polska potrzebuje euro, potrzebuje wspólnego działania w ramach jednej waluty, te wahania i hamletyzowanie PiSu nie mają sensu – dodał.
Pytany o gwarancje międzybankowe, Grupiński stwierdził, że rząd przygotuje instrumenty do ich udzielenia, ale na razie nie zamierza ich użyć. - Gwarancja podraża kredyty, a na razie takiej potrzeby nie ma: żaden bank u nas na szczęście nie upadł. Takie instrumentarium warto mieć w razie czego – wyjaśnił.
"Na szczyt powinien jechać premier"
W kwestii składu polskich delegacji na unijne szczyty minister zapowiedział, że rząd czeka na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Według PO powinien na nie jeździć premier i ministrowie, zdaniem PiS i Pałacu – prezydent. Nie wiadomo, kto pojedzie na listopadowy szczyt, choć premier już zadeklarował, że ustąpi głowie państwa. – Moim zdaniem nie powinien tam jechać Lech Kaczyński, bo będzie to nieformalna narada dotycząca finansów, kredytów i gospodarki, czyli kwestii znajdujących się w kompetencjach rządu – uważa Grupiński.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24