Polska jest dobrze przygotowana do ewentualnych przerw w dostawie gazu z Rosji - ocenił w "Faktach po Faktach" Ryszard Petru z Towarzystwa Ekonomistów Polskich. PGNIG poinformowało dziś, że poprzedniego dnia do Polski wpłynęło o 45 procent gazu mniej niż wynosiło dzienne zamówienie. Zdaniem eksperta nie ma jednak powodów do niepokoju.
- Rosja strzeliła sobie w stopę - powiedział Petru. Pytany, czy mimo to powinniśmy się martwić, odpowiedział, że jesteśmy jednym z najlepiej przygotowanych w tym zakresie krajów w Europie. Przygotowanym "jak nigdy".
- Po pierwsze mamy wielkie rezerwy gazu - 2,6 mld sześciennych, 4,5 mld sami produkujemy, 8 mld możemy zaimportować na przykład z Niemiec. W sumie mamy około 15 - czyli prawie tyle ile nam jest potrzebne - ocenił. - Na tle innych państw, takich jak chociażby Słowacja, jesteśmy dobrze przygotowani. Poza tym w przyszłym roku uruchomiony zostanie gazoport w Świnoujściu - dodał.
Z kolei profesor Witold Orłowski z PwC zaznaczył, że strzał ten powinien dać nam do myślenia. - Nawet jeśli dostawy miałyby wrócić jutro do normy - powiedział. Zaznaczył jednak, że "na szczęście nic nam nie zagraża". - To co mogliśmy zrobić, zostało zrobione. Chyba nigdy w historii nie zdarzyły nam się pełne magazyny gazu. Szkoda, że jest rok poślizgu w budowie gazoportu, bo byśmy mogli powiedzieć, że gaz z Rosji w ogóle nas nie interesuje - dodał.
Petru dodał też, że ograniczając nam dostawy gazu, Rosja nie złamała umowy. - Z tego co sprawdzałem, kontrakty z Gazpromem są kwartalne, więc kontrakt nie jest zerwany - zapewnił. Oznacza to, że umowa z Rosją na dostawę gazu rozliczana jest co kwartał i bilans tygodniowy może się od siebie różnić - ważne, aby na koniec kwartału łączna dostawa wynosiła tyle, ile było zapisane w kontrakcie. - Dopóki mamy rezerwy, byłbym daleki od paniki. To jest bardziej strzał psychologiczny, straszak - ocenił.
Rozgrywka gazowa Rosja-Ukraina
Eksperci wyrazili opinię, że przykręcenie kurka ma związek z sytuacją na Ukrainie. - Bez wątpienia tak jest. Pokazuje też jak ciężko tam będzie zimą, u nich sytuacja jest znacznie gorsza. Nie wiadomo, czy będą mogli importować gaz nie tyle z Polski, co ze Słowacji, która jest bardziej zależna od Rosji. Zauważmy, że nie tylko Polska ma ograniczone dostawy, ale Słowacja też. I tam, wydaje mi się, bardziej się przestraszyli - zaznaczył Petru.
Profesor Orłowski podkreślił natomiast, że ograniczenia dostaw gazu z Rosji w pierwszej kolejności uderzą w kraje Europy, które są "przywiązane do rury idącej przez Ukrainę". - To są Węgry, to jest Słowacja, to są Czechy - wymieniał.
Zdaniem ekonomisty, celem jest "wykończenie Ukrainy". - A nie da się tego zrobić bez znacznego odcinania gazu płynącego do Europy. I to nie tylko do tych krajów, które Rosja uważa za przeciwników, ale też do przyjaciół. To jest dla Rosji bardzo niebezpieczna gra - zauważył.
- Chodzi o to, żeby Poroszenko przestał być lubianym prezydentem i żeby naród ukraiński wybrał kogoś, kogo wolałaby Rosja - podsumował Petru.
Autor: eos/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24