- To była jedyna możliwość, aby nie doprowadzić do lokalnych podtopień ściekami - zapewniał prezydent Gdańska w niedzielnych "Faktach po Faktach", pytany o awarię przepompowni ścieków i jej konsekwencje. Paweł Adamowicz zapewniał, że to nie katastrofa ekologiczna. W drugiej części programu odniósł się kwestii dotyczących jego oświadczeń majątkowych.
Adamowicz w "Faktach po Faktach" został zapytany o przyczyny i konsekwencje awarii przepompowni ścieków Ołowianka w Gdańsku. Na jej skutek do piątku trwał awaryjny zrzut ścieków do Motławy i Zatoki Gdańskiej.
- Tylko przez dwie i pół doby dokonaliśmy z konieczności, z przymusu, zrzutu do rzeki Motławy - tłumaczył prezydent. - Jedynie 5 procent objętości tej rzeki było zajęte przez ścieki. To była jedyna możliwość techniczna, aby nie doprowadzić do lokalnych podtopień ściekami mieszkańców Gdańska - przekonywał Adamowicz.
"Sytuacja na plażach jest dobra"
Prezydent Gdańska zapewniał, że zrzut ścieków nie jest zagrożeniem ani dla mieszkańców miasta, ani dla odwiedzających Trójmiasto turystów.
- Dwie i pół doby to nie jest katastrofa ekologiczna. To są ścieki komunalne, nie przemysłowe. One w 98 procentach składają się z wody. A więc one są mniej groźne niż na przykład tankowiec, który mógłby się rozsypać na Zatoce Gdańskiej - podkreślał Adamowicz.
Zaznaczył również, że według komunikatu wojewódzkiej stacji sanepidu sytuacja na plażach jest dobra.
- Dzisiejszy komunikat mówi wprost, że normy są zachowane. A sanepid z ostrożności mówi, aby jeszcze nie wchodzić do wody. Sądzę, że jeszcze kilka dni, a sytuacja powróci do tej sprzed awarii. Jeśli przyjdzie sezon letni, jestem przekonany, że stan wody będzie bardzo dobry - dodał.
Kto zawinił?
- Co do przyczyn, prokuratura prowadzi postępowanie wyjaśniające - tłumaczył Adamowicz w TVN24. - Również jest powołana przez prezydenta Gdańska komisja, ale również i wewnątrz Saur Neptun Gdańsk, czyli firmy, która jest operatorem całego systemu wodociągowo-kanalizacyjnego na terenie miasta Gdańska, Sopotu oraz okolicznych gmin. Również oni badają te przyczyny - zapewniał. Zaznaczył także, że obecnie trudno jest powiedzieć, "czy człowiek zawinił, czy system".
Adamowicz podkreślił, że dopóki niezależni eksperci nie wyjaśnią przyczyn awarii, nie można mówić o nakładaniu kar, choć - jak dodał - kontrakt między miastem Gdańsk a firmą Saur Neptun Gdańsk, operatorem sieci, przewiduje taką możliwość.
"Nie konta, a rachunki"
Prezydent Gdańska w "Faktach po Faktach" został zapytany również o sprawę jego oświadczeń majątkowych i zarzutów dotyczących zatajenia około 180 tysięcy złotych, jakie postawiła mu prokuratura we Wrocławiu. Od września 2017 roku przed gdańskim sądem rejonowym toczy się proces przeciwko Pawłowi Adamowiczowi, w którym prezydent Gdańska oskarżony jest o podanie nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012. Prowadzący dopytywał między innymi, po co Adamowiczowi 36 kont bankowych.
- To nie są konta, tylko rachunki. Jeśli ma pan kredyt, to już oznacza kilka rachunków. To są rachunki techniczne, a nie konta - wyjaśniał prezydent Gdańska.
- Jeżeli mam kilka kredytów we frankach, należę do jednego z miliona Polaków, którzy wzięli kredyt we frankach, to automatycznie bank oczekuje ode mnie iluś tam rachunków. Jeżeli pan założy lokatę, to już to jest rachunek techniczny. Każdy, kto prowadzi aktywną działalność kredytową, pożycza pieniądze i je spłaca, to wie, że to się łączy z wymaganiami stawianymi przez bank. Przecież ja bym tego nie robił z chęci. Robię to, co banki oczekują ode mnie jako klienta - zaznaczał.
Zapewnił jednocześnie, że jest "w pełni przezroczysty". - Jestem niewinny i tę niewinność udowodniam i udowodnię przed sądem - podkreślił.
Autor: dasz / Źródło: PAP, tvn24.pl