- Mamy bardzo duży klub parlamentarny. Na pewno jest więc trochę emocji jeśli chodzi o układanie list. To jest nieuniknione - przyznaje Rafał Grupiński, przewodniczący klubu PO. A emocje są tym większe, im mniejsze prawdopodobieństwo wyborczego sukcesu. ("Polska i świat").
Jeden z najciekawszych pojedynków o miejsce na wyborczej liście może zostać stoczony na Dolnym Śląsku. Rywalizacja pomiędzy Grzegorzem Schetyną a Jackiem Protasiewiczem trwa nie od dziś, a jej najbardziej pamiętną odsłoną był zjazd PO w Karpaczu w październiku 2013 r. Wtedy to dolnośląska PO wybrała na swojego szefa Protasiewicza, który pokonał Schetynę.
Od tamtego czasu jednak Protasiewicz stał się bohaterem nieprzyjemnego incydentu na frankfurckim lotnisku, a Schetyna objął stanowisko ministra spraw zagranicznych. Kto poprowadzi tym razem dolnośląską drużynę?
Michał Jaros, poseł PO z Wrocławia, nie ma wątpliwości, że wrocławską listę powinien otworzyć Jacek Protasiewicz.
- To jest przede wszystkim przewodniczący regionu, a w Legnicy jak zwykle Grzegorz Schetyna, minister spraw zagranicznych - mówi.
Schetyna może jednak nie odpuścić tak łatwo walki o wrocławską "jedynkę".
- Przez ostatnich dziesięć lat kandydowałem w Legnicy i Jeleniej Górze. Ale tak, jak powiedziałem: jestem zawsze do dyspozycji. To musi być wspólna decyzja, podjęta także na poziomie krajowym - wyjaśnia.
Cztery lata temu PO zdobyła we Wrocławiu 9 z 14 mandatów.
Bój o Poznań
Ciekawa rywalizacja szykuje się także w Poznaniu: pomiędzy dawnym szefem regionu Waldym Dzikowskim a obecnym, czyli Rafałem Grupińskim.
W 2011 r. PO zdobyła w stolicy Wielkopolski 6 z 10 mandatów. - Jeśli ja będę "jedynką", będzie tyle samo - zapewnia Dzikowski.
Grupiński ma jednak inne zdanie. - "Jedynką" prawdopodobnie będę ja - mówi.
Niepewność co do tego, kto stanie na czele listy pojawia się także w Krakowie. O to miejsce walczą bowiem Ireneusz Raś i szef małopolskiej PO Grzegorz Lipiec.
W Bydgoszczy bez emocji
Decyzja Radosława Sikorskiego o rezygnacji ze startu w wyborach parlamentarnych sprawia, że w Bydgoszczy obędzie się najprawdopodobniej bez emocji. Listę otworzy najprawdopodobniej szefowa MSW Teresa Piotrowska.
- Nie będziemy rozmawiać o "jedynce" w Bydgoszczy, bo "jedynka" w Bydgoszczy nie ma żadnego znaczenia. Bywało, że miałam "jedynkę", miałam "dwójkę" i miałam też "trójkę" - zaznacza Piotrowska.
W wyborach w 2011 r. otwierający listę Radosław Sikorski zdobył niemal dziesięć razy więcej głosów niż Piotrowska.
Niespodzianka w Koszalinie
- W regionie spokój - zapewnia Stanisław Gawłowski, poseł z Koszalina. - Są rekomendacje zgłaszane przez koła, powiaty - wyjaśnia.
Jedna z tych rekomendacji już okazała się niespodzianką - na liście PO chce się znaleźć Tomasz Lepper, syn Andrzeja.
Gdy w wyborach samorządowych jesienią 2014 r. startował z listy SLD, zdobył cztery tysiące głosów.
Ostateczne decyzje w sprawie kształtu list wyborczych PO zapadną 6 sierpnia na posiedzeniu Rady Krajowej.
Autor: kg / Źródło: tvn24